Świadkowie: to Maciej Z. kierował ferrari

W 2008 roku czerwone ferrari rozbiło się o filar wiaduktu na warszawskim Mokotowie. W wypadku zginął dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu" Jarosław Zabiega.

2012-05-29, 15:17

Świadkowie: to Maciej Z. kierował ferrari
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Glow Images/East News

Czerwone ferrari jadące z prędkością 150 km/h - na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h - uderzyło w filar, rozpadło się i stanęło w płomieniach. W samochodzie było dwóch mężczyzn. Jarosław Zabiega zginął na miejscu. Dziennikarz motoryzacyjny Maciej Z. został ciężko ranny, długo był w śpiączce.
We wtorek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa świadek Piotr K. powiedział, że w stojącym na światłach ferrari widział dwie osoby, ale dziś nie pamięta już kogo. W śledztwie, w marcu 2008 roku, K. zeznał: "Mój kolega Jacek B. powiedział mi, że kierowcą jest Maciej Z.; istotnie, skojarzyłem jego twarz z reklamą PZU".
- Wtedy lepiej pamiętałem - przyznał w sądzie K. Oświadczył, że od chwili, gdy widział auto, do wypadku minęło zbyt mało czasu, aby kierowca ferrari mógł się zamienić miejscami z pasażerem.
- Autem kierował Maciej Z. - zeznał świadek Jacek B. (jadący z Piotrem K.). Wyjaśnił, że interesował się motoryzacją. - Nie sposób było nie rozpoznać kierowcy, a byłem ciekawy, kto jedzie takim autem - oświadczył B.
"Ferrari jechało szybko i niebezpiecznie"
Inny świadek wypadku, Maciej W., zeznał, że ferrari jechało "szybko i niebezpiecznie", często zmieniało pasy ruchu i lawirowało między spokojnie jadącymi autami. Na chwilę przed wypadkiem dostrzegł w ferrari włączone światła hamowania, po czym skręciło ono w stronę filaru wiaduktu.
W. (z wykształcenia lekarz) zatrzymał się i pobiegł na miejsce wypadku. Według jego relacji, jeden z poszkodowanych leżał w ogniu, drugi blisko niego. - Odciągnąłem go i położyłem w bezpiecznej pozycji - zeznał. Podkreślił, że nie można było podejść do drugiej osoby z powodu olbrzymiej temperatury; nie dało się nawet ocenić, gdzie był przód rozbitego auta, a gdzie tył.
"Niemożliwe, by Maciej Z. prowadził"
Maciej Z., oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku z ofiarą śmiertelną za co grozi mu do ośmiu lat więzienia, nie stawił się w sądzie. Odpowiada z wolnej stopy. Z. zarzuty usłyszał we wrześniu 2010 roku, bo wcześniej - ze względu na zły stan zdrowia - nie mógł brać udziału w czynnościach. Wówczas oświadczył, że nie pamięta wypadku i odmówił wyjaśnień.
Obrończyni Z. mec. Grażyna Flis kwestionuje, by to on kierował autem. Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej (narzeczonej Zabiegi) mec. Tadeusz Wolfowicz popiera prokuraturę, że kierującym był Z. Adwokat będzie wnosił tylko i wyłącznie o uznanie jego winy; nie składa roszczeń finansowych wobec niego.
Na następnej rozprawie, 5 czerwca, mają zeznawać kolejni świadkowie. Wyrok mógłby zapaść jesienią br.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP,kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej