Nalot misiów to "spisek specsłużb"? Kontrola i śledztwo
Po ubiegłotygodniowym locie szwedzkich aktywistów, którzy nielegalnie wlecieli w białoruską przestrzeń powietrzną i zrzucili z nieba maskotki, prezydent Łukaszenka zarządził kontrolę obrony przeciwlotniczej oraz wojsk lotniczych.
2012-07-11, 16:08
Co ciekawe, kontrolę zarządzono, mimo że oficjalna linia Mińska wciąż brzmi: żadnego naruszenia przestrzeni powietrznej nie było. Niektóre źródła donoszą, że wszystkie misie – zaopatrzone w hasła wspierające wolność słowa i białoruską opozycję – zostały wyłapane i "aresztowane” przez KGB. Lot szwedzkich aktywistów, którzy wlecieli nielegalnie nad Białoruśi z Litwy wynajętą awionetką, odbył się na początku miesiąca. Zdarzenie zarejestrowane z powietrza oraz z ziemi kompletnie ośmieszyło nie tylko armię, lecz także samego Aleksandra Łukaszenkę, który ogromne pieniądze przeznacza od lat właśnie na rosyjskie zestawy obrony przeciwlotniczej.
„Prowokacja zagranicznych służb specjalnych”
- To była prowokacja przeciwko Białorusi przy wsparciu zagranicznych służb specjalnych. Nasze jednostki nie potwierdziły naruszenia przestrzeni powietrznej przez nieznany samolot - oświadczył Dźmitry Pachmiełkin, szef białoruskich wojsk obrony przeciwlotniczej. Zaznaczył, że trwa w tej sprawie śledztwo.
Zapewnił on, że samolot na pewno nie wleciał w białoruską przestrzeń, bo gdyby wleciał, argumentował, to by został wykryty i zatrzymany. - Wysłalibyśmy samoloty, a w skrajnym wypadku śmigłowce, i zatrzymalibyśmy powietrznego intruza. Zgodnie z naszym prawem nie wolno nam otwierać ognia do samolotu cywilnego, jeśli naruszył on przestrzeń powietrzną Białorusi - zapewnił wojskowy.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
sg
REKLAMA