Obama krytykowany za bierność w sprawie Syrii
Amerykańskie media uważają, że Waszyngton powinna pomóc powstańcom co najmniej dostawami broni albo udzielić im wsparcia lotniczego.
2012-08-09, 21:01
Media amerykańskie alarmują, że z powodu bierności Waszyngtonu w Syrii rosną nastroje antyamerykańskie i wpływy ekstremistów islamskich.
Czwartkowy "Washington Post" wyraża opinię, że nie można zasłaniać się - jak to czyni Biały Dom - deklaracjami, że reżim prezydenta Baszara el-Assada "sam się rozsypuje".
Zdaniem gazety przechodzenie ostatnio jego niektórych prominentów na stronę powstańców tego nie oznacza. Jest to tylko sygnał pogłębiania się podziałów etniczno-religijnych w Syrii, czego dowodzi fakt, że niemal wszyscy z 40 funkcjonariuszy reżymu, z premierem włącznie, którzy porzucili Assada, to sunnici. Trzonem reżimu jest mniejszość alawicka.
Trzon ten - pisze "Washington Post" w komentarzu redakcyjnym - "jest wciąż zdolny do prowadzenia potężnych operacji wojskowych, jak obecny atak na zajęte przez siły opozycyjne dzielnice Aleppo".
REKLAMA
Zdaniem gazety USA powinna zaopatrywać rebeliantów w broń, której potrzebują, by powstrzymać czołgi i samoloty sił Assada.
"Podjęcie takich działań pomogłoby USA w nawiązaniu stosunków i wywieraniu wpływu na te siły, które będą prawdopodobnie rządzić w przyszłej Syrii - czyli dowódców Wolnej Armii Syryjskiej. (...) Odmawiając takiego zaangażowania się, administracja Obamy może być pewna, że przyszli przywódcy Syrii będą bardziej oporni wobec współpracy z Zachodem i być może bardziej otwarci na takie ugrupowania jak Al-Kaida" - konkluduje "Washington Post".
W rozmowie z "New York Timesem" w czasie konferencji ekspertów ds. polityki międzynarodowej w Aspen w stanie Kolorado Perry powiedział, że w celu ochrony ludności cywilnej należy wprowadzić strefy zakazu lotów w północnej Syrii.
Rozwiązanie takie zastosowano m.in. w Libii. Wymagało to bombardowań stanowisk obrony przeciwlotniczej reżimu Muammara Kadafiego.
REKLAMA
Zobacz naszą galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
(pp)
REKLAMA