Zamieszki w Chile: 49 rannych policjantów, 75 zatrzymanych
Demonstracja przekształciła się w rozruchy, gdy studenci próbowali przejść po głównej alei stolicy kraju, Santiago. Policja użyła armatek wodnych i gazów łzawiących.
2012-08-10, 09:59
Według mediów, tuż po ataku policji, grupa zamaskowanych osób zdemolowała sklepy, szpital i budynek firmy Telefonika. Spłonęły trzy autobusy.
Młodzi ludzie w Chile walczą o zmianę sytemu szkolnictwa zaprowadzonego w czasach dyktatury Augusto Pinocheta (1973-1990), który zmniejszył udział państwa w edukacji. Domagają się darmowego i lepszego szkolnictwa. Alarmują, że na studia muszą zaciągać coraz większe kredyty i boją się wpadnięcia w spiralę zadłużenia.
Organizatorzy i władze wzajemnie oskarżają się o wywołanie przemocy. Studenci nie dostali od władz miejskich pozwolenia na organizację manifestacji. Burmistrz miasta tłumaczyła, że chce zapobiec powtórce zdarzeń z poprzedniego marszu z 28 czerwca. Zaproponowała dwie alternatywne trasy, które odrzucili organizatorzy. Studenci utrzymują, że przypadki wandalizmu były zainspirowane przez samą policję.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
REKLAMA
Studenckie protesty powtarzają się od 2011 r. Czerwcowa demonstracja Konfederacji Studentów Chile (CONFECH) zgromadziła 100 tys. ludzi. Ostatnia, według szacunków policji, 5 tys.
tj
REKLAMA