Bombiarz zamiast do więzienia trafił na psychiatrię
Krakowski sąd okręgowy umorzył postępowanie w sprawie Rafała K., podejrzanego o podkładanie ładunków bombowych i podpalenia.
2012-08-13, 16:27
Sąd orzekł o przymusowym umieszczeniu go w zamkniętym zakładzie leczniczym.
Postanowienie o umorzeniu i przymusowym osadzeniu w szpitalu psychiatrycznym uprawomocniło się, nikt nie składał zażalenia - poinformowała w poniedziałek PAP Aneta Rębisz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie. Oznacza to, że do czasu poprawy zdrowia Rafał K. nie odpowie przed sądem.
Wniosek o umorzenie postępowania wobec Rafała K. z powodu jego niepoczytalności oraz o orzeczenie wobec niego detencji, czyli przymusowego umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, złożyła do sądu krakowska prokuratura. Opierała się na opinii biegłych, którzy stwierdzili, że Rafał K. miał "całkowicie zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia swoich czynów i pokierowania swoim postępowaniem, ponadto na wolności będzie nadal stanowił zagrożenie".
38-letni Rafał K., mieszkaniec podkrakowskich Swoszowic, został zatrzymany w Krakowie w lipcu ub. roku. Prokuratura zarzuciła mu spowodowanie niebezpieczeństwa katastrofy w postaci czterech wybuchów oraz obrażeń u pięciu osób. Mężczyzna przyznał się do zarzutów i został aresztowany.
W jego domu policjanci znaleźli kolejny przygotowywany ładunek wybuchowy i liczne materiały służące do wyrobu bomb, zabezpieczyli także ładunek podłożony na cudzej posesji. W wynajmowanym przez niego garażu znaleźli 23 kg podejrzanych substancji, w tym tzw. czarny proch.
W lutym br. prokuratura postawiła Rafałowi K. kolejnych 31 zarzutów. m.innymi podpaleń budynków, garaży lub samochodów, lub usiłowań wzniecenia pożarów. Podejrzanemu zarzucono też kierowanie gróźb pozbawienia życia do jednej z pokrzywdzonych osób i pomawianie funkcjonariuszy aresztu śledczego w Krakowie. Rafał K. skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień i nie przyznał się do popełnienia kolejnych zarzucanych mu czynów.
Z poprzednich wyjaśnień Rafała K. wynikało, że działał sam, a ładunki wybuchowe podkładał na podstawie subiektywnych kryteriów i z poczucia zagrożenia. Wystarczyło, że ktoś jechał za szybko, popatrzył na niego, miał taką, a nie inną rejestrację samochodową - i stawał się celem ataku.
Za czyny, które zarzucono podejrzanemu, groziłaby mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>
REKLAMA