"W podejrzanym samolocie do Syrii nie było broni"
Tak przynajmniej twierdza rosyjskie media. Powołują się przy tym na źródło w krajowej agencji handlu bronią.
2012-10-11, 11:24
Turcja zmusiła do lądowania w Ankarze samolot Airbus A320, którym z Moskwy do Damaszku leciało 35 pasażerów. Służby tureckie skontrolowały samolot i przejęły część ładunku - według rosyjskiej agencji ITAR-TASS więcej niż 10 opieczętowanych kontenerów.
Podejrzewano, że na pokładzie może być ciężka broń przeznaczona dla reżimu syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Turecki "Hurriet Daily News" podał, że w niektórych paczkach była "aparatura telekomunikacyjna do celów wojskowych".
Zaprzeczyły temu rosyjskie media. - Na pokładzie nie było i nie mogło być ani broni, ani żadnego rodzaju systemów lub elementów sprzętu wojskowego - poinformowało ich źródło. Z kolei szefowa wydziału konsularnego ambasady rosyjskiej w Ankarze, Jelena Kara-San, zapewniła, że "na razie nie ma mowy o tym, by ładunek przejęty przez służby tureckie pochodził z Rosji".
Galeria: dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
Od półtora roku siły Asada walczą w Syrii z rebelią, a Rosja w tym konflikcie wspiera syryjskiego prezydenta. Władze Turcji uważają, że Asad powinien oddać władzę. Ostatnio napięcia na linii Ankara-Damaszek bardzo się zaostrzyły, gdy z terytorium Syrii ostrzelana została turecka miejscowość przygraniczna Akcakale. Turcy ostrzelali w odpowiedzi cele w Syrii, sporadyczna wymiana ognia trwała jeszcze przez sześć dni.
tj
REKLAMA