Sprawa Nangar Khel wraca na wokandę
Żołnierze oskarżeni o zbrodnię wojenną w Nangar Khel w Afganistanie we wtorek znów zasiądą na ławie oskarżonych.
2012-11-05, 18:48
Przed Wojskowym Sądem Okręgowym rusza ponowny proces tych komandosów, których sprawy Sąd Najwyższy skierował do ponownego rozpoznania. W sumie chodzi o czterech żołnierzy. Trzem grozi dożywocie, jednemu 15 lat więzienia, gdyż zarzut dotyczy nie zabójstwa a ostrzelania niebronionego obiektu. Pozostali trzej żołnierze zostali prawomocnie uniewinnieni. Na ławie oskarżonych ponownie zasiądą ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. rezerwy Tomasz Borysiewicz i st. szer. rezerwy Damian Ligocki (zgadzają się na podawanie nazwisk). Żaden z nich nie przyznaje się do winy.
WSO pierwotnie wszystkich żołnierzy uniewinnił, ale prokuratura skierowała do SN apelację, w której wnosiła o uchylenie wyroku WSO i o zwrot całej sprawy do ponownego rozpoznania. Obrona chciała oddalenia apelacji i utrzymania wyroku WSO. SN częściowo przychylił się do apelacji prokuratora. Uzasadniając decyzję, sędzia Krzysztof Mastalerz tłumaczył, że WSO zanim uniewinnił wszystkich żołnierzy nie zbadał dokładnie sprawy. Po pierwsze przyczyn zaatakowania afgańskiej wioski, po drugie nie ustalono też na czyj rozkaz doszło do otwarcia ognia.
To, czego sąd jest pewien, to jedynie faktów, że dowódca Olgierd C., nie wydał rozkazu rozstrzelania wioski, a dwóch szeregowych, nie miało zamiaru zabójstwa cywili. Pozostali żołnierze zmieniali wersje wydarzeń a sąd nie dążył do poznania prawdy.
- Chodzi o to, że najpierw oskarżeni przedstawiali wersje, o ataku Talibów, następna wersja to był rozkaz, ostatnim wytłumaczeniem miał być fakt niesprawnej amunicji - uzasadniał sędzia Krzysztof Mastalerz.
REKLAMA
To precedensowa sprawa w historii polskiej armii i polskiego wymiaru sprawiedliwości. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób: dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat); dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu. Poszkodowani byli leczeni w Polsce, a rodzinom ofiar wypłacono odszkodowania.
mr
REKLAMA