Nie ma kontaktu z Łyżwińskim. Odroczono apelację ws. seksafery
Domagała się tego obrona oskarżonego Stanisława Łyżwińskiego. Przekonywała, że jej klient chce brać udział w postępowaniu, ale nie może ze względu na chorobę.
2013-01-29, 14:24
Posłuchaj
Powoływała się przy tym na opinię lekarza. Wynikało z niej, że Łyżwiński będzie mógł stawić się w sądzie dopiero po 5 lutego. Poza tym potrzebne będzie przeprowadzenie badań psychiatrycznych, bo zdaniem obrony obecnie nie ma kontaktu z oskarżonym.
- Sąd Apelacyjny w Łodzi przychylił się do jej wniosku - poinformował sędzia Wiesław Masłowski. Poczeka też na opinie biegłych psychiatrów. Dopiero wtedy wyznaczy kolejny termin postępowania.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
Seksaferę w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", na podstawie relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta mówiła m.in., że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i ówczesnemu szefowi partii Andrzejowi Lepperowi.
Łódzka prokuratura okręgowa przedstawiła Łyżwińskiemu siedem zarzutów, w tym zgwałcenia w swym biurze poselskim w Tomaszowie Maz. jednej z działaczek Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta. Oskarżono go też o przyjmowanie i żądanie korzyści osobistych o charakterze seksualnym oraz wykorzystanie lub usiłowanie wykorzystania seksualnego czterech kobiet, w tym Krawczyk, którą miał też nakłaniać do przerwania ciąży. Wszystkie zarzuty dotyczyły lat 1999-2003.
W lutym 2010 roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Łyżwińskiego na 5 lat więzienia, uznając go za winnego wszystkich stawianych mu zarzutów. Na ławie oskarżenia zasiadał również lider Samoobrony Andrzej Lepper, którego sąd skazał na 2 lata i 3 miesiące więzienia za żądanie i przyjmowanie "korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek partii, w tym Anety Krawczyk.
Rok później Sąd Apelacyjny w Łodzi, rozpatrując odwołanie od wyroku, zmniejszył z 5 lat do 3,5 roku karę dla Łyżwińskiego i uchylił wyrok wobec Leppera. Uzasadnił to błędami proceduralnymi popełnionymi przez piotrkowski sąd. Wątek Leppera został jednak umorzony po samobójczej śmierci lidera Samoobrony w sierpniu 2011 roku, a "sprawa" Łyżwińskiego trafiła do Sądu Najwyższego.
W styczniu 2012 roku uchylił on orzeczenie dotyczące czterech spośród pięciu zarzutów wobec b. posła - w tym gwałtu i przyjmowania oraz żądania korzyści osobistych o charakterze seksualnym, a także wykorzystania lub usiłowania wykorzystania seksualnego czterech kobiet. Uznał, że doszło do naruszenia wymogów rzetelnego procesu.
REKLAMA
Ostateczny jest wyrok roku i trzech miesięcy więzienia za ostatni ze stawianych Łyżwińskiemu zarzutów - podżegania w latach 1999-2000 do porwania i przetrzymywania biznesmena Zbigniewa B. Według śledczych b. poseł chciał w ten sposób zmusić go do zapłaty pół miliona złotych z tytułu rzekomych nieprawidłowości w rozliczeniach wspólnej działalności gospodarczej.
W związku z seksaferą b. poseł trafił do aresztu, w którym przebywał przez prawie 2,5 roku (zostało to zaliczone na poczet kary). Po wyroku sąd uchylił mu areszt, który - ze względu na zły stan zdrowia - opuścił w karetce. Obecnie Łyżwiński jest na wolności. We wtorek nie było go w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi.
PAP, tj
REKLAMA