Zamieszki na tle religijnym. Mocne słowa prezydenta
Prezydent Birmy Thein Sein ostrzegł, że w razie konieczności rząd użyje siły, by zakończyć trwające od zeszłego tygodnia starcia między muzułmanami i buddystami.
2013-03-28, 15:31
- Na ogół nie popieram rozwiązań siłowych, jednak nie zawaham się przed użyciem siły w ostateczności, by chronić życie i własność obywateli - oświadczył birmański prezydent w 10-minutowym wystąpieniu telewizyjnym. Zapowiedział, że władze wykorzystają wszelkie dozwolone prawem środki, by powstrzymać "politycznych oportunistów i religijnych ekstremistów", którzy wzniecają konflikty między wyznawcami różnych religii w Birmie.
Prezydent zaapelował też do policji, by "wykonywała swoje obowiązki zdecydowanie, odważnie i w ramach prawnych wytyczonych przez konstytucję". Agencja AP przypomina, że policjanci w mieście Miktila, gdzie starcia się rozpoczęły, byli krytykowani za opieszałość i niezdecydowanie w tłumieniu zamieszek. Thein Sein podkreślił również, że władze "dotychczas nie zastosowały siły głównie dlatego, że nie chcą, by coś zakłóciło trwającą w kraju demokratyzację i reformy".
Starcia na tle religijnym wybuchły 20 marca w Miktili, w środkowej części kraju, na skutek kłótni na targu między muzułmańskim sprzedawcą a parą buddystów. Zginęło w nich 40 osób, a kilkadziesiąt aresztowano. Spłonęły meczety, muzułmańska szkoła religijna, domy, sklepy i budynek rządowy, w mieście ogłoszono stan wyjątkowy. Po kilku dniach zamieszki przeniosły się na południe kraju, do miasta Pegu, gdzie jednak obyło się bez ofiar śmiertelnych.
REKLAMA
REKLAMA