Olewnik: syn mógł być uwolniony, gdyby policja pracowała rzetelnie

2013-06-03, 21:01

Olewnik: syn mógł być uwolniony, gdyby policja pracowała rzetelnie
. Foto: creationc/sxc.hu/cc

Zdaniem Włodzimierza Olewnika, jego syn Krzysztof mógł być uwolniony, nawet krótko po porwaniu, gdyby policja rzetelnie analizowała połączenia telefoniczne i inne otrzymywane informacje.

Przed Sądem Okręgowym w Płocku wznowiono w poniedziałek rozprawę w procesie dwóch policjantów, którzy w latach 2001-2004 pracowali przy sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Remigiusz M. i Maciej L. są oskarżeni o niedopełnienie obowiązków, co naraziło uprowadzonego na utratę życia. Obaj nie przyznają się do winy.
Włodzimierz Olewnik powiedział w poniedziałek przed sądem, że ma żal do organów ścigania, iż przez dwa lata przetrzymywania jego syna przez porywaczy, notowanych wcześniej przestępców, nie doszło do uwolnienia Krzysztofa.
- Już w pierwszym tygodniu po porwaniu dysponowałem połączeniami telefonicznymi, które budziły zastrzeżenia. Gdyby się dobrze przyłożyć do analizy tych telefonów, Krzysztof mógł być uwolniony - ocenił. Zapewnił przy tym, że cała rodzina Olewników od początku współpracowała z policjantami i prokuraturą, dostarczając wszelkich informacji, które mogły pomóc w postępowaniu.
Odpowiadając na pytania prokuratora, Olewnik zeznał, że w dniu zniknięcia syna był przekonany, że został on zamordowany albo uprowadzony. Przyznał również, że tego dnia część jego rodziny sugerowała policji, że osobami związanymi z porwaniem mogą być dwaj mieszkańcy Drobina (miejscowości, gdzie mieszkają Olewnikowie). Informacje te potwierdziło późniejsze śledztwo i proces sprawców uprowadzenia, który odbył się na przełomie 2007 i 2008 roku.
Olewnik podkreślił m.in., że policja nie udzieliła pomocy jego rodzinie przy przygotowaniu okupu dla porywaczy. - Nikt nas nie instruował, w jaki sposób przygotować okup. Sami kserowaliśmy banknoty i spisywaliśmy ich numery. Żaden z dwóch oskarżonych nie był obecny przy przygotowaniu okupu - oświadczył. Według Olewnika policja nie podjęła też czynności dotyczących sprawdzenia anonimu, który otrzymał, a którego fragment brzmiał: "nie chcę śmierci Krzyśka". Olewnik przyznał, że jego utrata zaufania do policji narastała wraz z upływem czasu od porwania syna. - Było wiele niejasnych sytuacji. Dlatego chciałem wymiany grupy policjantów zajmujących się sprawą - zaznaczył.
Odnosząc się do kwestii wymontowania z jednego z samochodów należących do rodziny Olewników urządzenia GPS, które założono na polecenie policji, Włodzimierz Olewnik oświadczył, że celem demontażu nie było "zmylenie policji", ale fakt, że urządzenie to rozładowywało akumulator, co w praktyce uniemożliwiało uruchomienie auta. Był to samochód, którym przewożono m.in. okup dla porywaczy - wyjazdów z próbą przekazania okupu było w sumie kilkanaście. O wymontowanie GPS pytali Olewnika w poniedziałek Remigiusz M. i jego obrońca. Olewnik zeznał, że policja, która za pomocą GPS chciała śledzić trasę auta, wiedziała o wymontowaniu urządzenia.
Oskarżeni funkcjonariusze
W grudniu 2012 roku gdańska prokuratura apelacyjna oskarżyła Remigiusza M. i Macieja L. o zaniedbania, w tym o to, że w lipcu 2003 roku w Warszawie nienależycie zabezpieczyli miejsce przekazania okupu porywaczom Krzysztofa Olewnika. Zarzuty objęte aktem oskarżenia zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3 i przedawniają się w sierpniu 2014 roku.
Remigiusz M. to szef grupy operacyjno-dochodzeniowej z mazowieckiej komendy policji w Radomiu, która od października 2001 roku do sierpnia 2004 roku badała sprawę porwania Krzysztofa Olewnika; Maciej L. to funkcjonariusz policji z Płocka, który pracował w tej samej grupie.
Obu funkcjonariuszom śledczy zarzucili, że przedwcześnie i bezzasadnie odstąpili od obserwacji miejsca przekazania okupu, a później nie przeprowadzili natychmiastowych jego oględzin, co mogło doprowadzić do utraty śladów kryminalistycznych. Prokuratorzy postawili też policjantom zarzut, że w 2001 roku nie przesłuchali osoby mogącej pomóc sporządzić portret pamięciowy szefa grupy porywaczy - Wojciecha Franiewskiego - który kupił telefon komórkowy służący potem porywaczom do kontaktu z rodziną Olewników.
Porwanie i śmierć Krzysztofa Olewnika
Krzysztof Olewnik został uprowadzony ze swego domu w Drobinie (Mazowieckie) w nocy z 26 na 27 października 2001 roku, po przyjęciu z udziałem m.in. płockich policjantów. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 roku porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców okupu, został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan. Odnaleziono je w 2006 roku, a w 2010 roku po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.
W sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika w październiku 2007 roku na ławie oskarżonych płockiego sądu okręgowego zasiadło w sumie 11 osób. W marcu 2008 roku sąd skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywotniego więzienia. Ośmioro innych oskarżonych otrzymało kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.
Trzech sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i Płocku: Franiewski jeszcze przed procesem w 2007 roku, a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 roku i Pazik w 2009 roku.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

Polecane

Wróć do strony głównej