PRISM w Polsce? MSW sprawdza, czy Polacy byli inwigilowani
Dość bulwersujący obraz totalnej inwigilacji - tak o programie PRISM, który ujawnił Edward Snowden mówił minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
2013-06-12, 19:28
Na środowej konferencji w Warszawie minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz odniósł się do informacji "Washington Post" i "Guardiana", które w zeszłym tygodniu ujawniły dokumenty na temat istniejącego od 2007 r. programu PRISM. Szef MSW przyznał, że trwa badanie, czy opisane przez światową prasę inwigilowanie internetu przez amerykańskie agencje dotyczy również interesów Polski.
W ramach PRISM  amerykańska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) i FBI sprawdzają dane  na serwerach czołowych firm internetowych. Dokumenty opublikowane przez  gazety wymieniają dziewięć firm: Microsoft, Yahoo, Google, Facebook,  Paltalk, AOL, Skype, YouTube i Apple. Agenci służb specjalnych mają  dostęp do znajdujących się na serwerach tych firm plików audio i wideo,  maili, czatów czy przesyłanych fotografii i dokumentów.
Szef MSW  ocenił, że z doniesień nt. PRISM wyłania się "dość bulwersujący obraz  totalnej inwigilacji". - Nie posiadam żadnych informacji, które  pozwalałyby mi jednoznacznie stwierdzić, jaka jest skala tego zjawiska. Jeszcze tego nie wiemy, czy dotyczy  to w jakikolwiek sposób interesów Rzeczypospolitej - to jest w trakcie  badania - powiedział minister.
Zwrócił uwagę, że z doniesień  wynika, iż działania amerykańskich służb były możliwe tylko przy  współpracy wielkich koncernów i przypomniał, że pod koniec maja razem z  premierem Donaldem Tuskiem przedstawił pomysł stworzenia ustawy przeciw  "wielkiemu bratu". Podkreślił, że MSW zdaje sobie sprawę z zagrożenia  cywilizacyjnego, polegającego na odarciu obywateli z prywatności przy  pomocy monitoringu wizyjnego i zbierania danych teleinformatycznych  przez służby.
- Wydaje nam się, że trafnie rozpoznaliśmy nie tylko  ducha czasu, ale także trafnie żeśmy zdefiniowali nasze własne  obowiązki. Że obowiązkiem państwa jest dbanie o zachowanie tego  polskiego odruchu, tzn. wolności i swobód obywatelskich, które nie  powinny być naruszane nie tylko przez rządowe agencje, ale także przez  koncerny czy cały system firm prywatnych, które jak pokazują doniesienia  amerykańskie, w o wiele większym stopniu mogą ingerować w prywatność i w  swobody obywatelskie zwykłych osób niż tradycyjne państwowe służby czy  instytucje - powiedział Sienkiewicz.
Jak poinformowano pod  koniec maja, założenia ustawy przeciw "wielkiemu bratu" - a także  reformę służb specjalnych - ma przygotować Kolegium ds. Służb  Specjalnych. Nowe prawo miałoby ograniczyć wiedzę o obywatelu, zbieraną  przez firmy telekomunikacyjne, służby specjalne, policję, a także  ograniczyć i ucywilizować cały obszar monitoringu wizyjnego. Ustawa nie będzie  dotyczyła internetu, bo rozwiązania w tej sprawie przygotowuje resort  cyfryzacji. Powstają też nowe regulacje na szczeblu całej Unii  Europejskiej - wyjaśnił wtedy szef MSW.
Mówił, że chodzi o  stworzenie systemu, w którym byłoby to poddane nadzorowi, łącznie z  karaniem instytucji i osób, które nagrywałyby lub rejestrowałyby  nielegalnie obywateli. Według Sienkiewicza Polska jest dziś w tej  dziedzinie Dzikimi Polami - bo każdy może wystawić kamerę przed dom, co  jest "ewidentnym naruszeniem wolności i swobód obywatelskich".
Sienkiewicz  zapowiedział ograniczenie do roku okresu przechowywania danych  telekomunikacyjnych, niezależnie czy są zbierane przez państwo, czy  operatorów. Nagrania z monitoringu można byłoby przechowywać do 40 dni. Ustawa ma też dokładnie  określić zasady dostępu funkcjonariuszy do danych telekomunikacyjnych i  nagrań z monitoringu, a także zasady zabezpieczania, udostępniania,  kopiowania, przekazywania i niszczenia tych danych. Założenia przewidują  zakaz instalowania monitoringu w łazienkach, przebieralniach, pokojach  hotelowych, gabinetach lekarskich i na klatkach schodowych.
PAP, bk