Sprawa Olewnika. Ojciec porwanego nie przyznaje się do posiadania broni bez zezwolenia
Przed sądem w Sierpcu (Mazowieckie) rozpoczął się w proces Włodzimierza Olewnika i jego zięcia Klaudiusza C., oskarżonych o posiadanie broni gazowej i myśliwskiej bez wymaganego zezwolenia. Obaj nie przyznali się do winy.
2013-10-07, 11:43
Zarzuty objęte aktem oskarżenia wobec Włodzimierza Olewnika (zgadza się na podawanie nazwiska) i Klaudiusza C. są wynikiem przeszukań w ich domach w listopadzie 2011 r. W trakcie tych przeszukań znaleziono broń gazową i myśliwską, a także amunicję palną gazową i myśliwską.
>>>Porwanie Krzysztofa Olewnika – czytaj więcej >>
Przeszukania zarządziła gdańska prokuratura apelacyjna, prowadząca wielowątkowe śledztwo, dotyczące m.in. nieustalonych dotąd okoliczności uprowadzenia w październiku 2001 r. z Drobina pod Płockiem i zabójstwa dwa lata później syna Włodzimierza Olewnika, Krzysztofa.
W akcie oskarżenia śledczy zarzucili Włodzimierzowi Olewnikowi posiadanie bez zezwolenia pistoletu gazowego oraz różnego rodzaju amunicji, a także udostępnienie śrutowej broni myśliwskiej zięciowi. Z kolei Klaudiuszowi C. śledczy zarzucili posiadanie śrutowej broni myśliwskiej bez zezwolenia. Sam Włodzimierz Olewnik na broń tę ma odpowiednie pozwolenie.
Włodzimierz Olewnik odrzuca oskarżenia
Włodzimierz Olewnik uważa zarzuty dotyczące nielegalnego posiadania broni za nieprawdziwe. Przed sądem odmówił składania wyjaśnień. Podobnie uczynił Klaudiusz C. Obaj zadeklarowali, że będą odpowiadali na pytania obrony.
Olewnik mówił wcześniej, że o pistolecie gazowym, znalezionym w kieszeni ubrania w domu jego syna Krzysztofa, rodzina informowała prokuraturę, deklarując jednocześnie chęć zdania tej broni. Według niego śledczy na te informacje nie reagowali. Olewnik nie wie, do kogo należał pistolet. Sam miał wcześniej zezwolenie na broń gazową, ale z niego zrezygnował.
Według Włodzimierza Olewnika zarzut posiadania bez zezwolenia broni myśliwskiej przez jego zięcia wynika jedynie z faktu, że to Klaudiusz C. wydał śledczym broń w trakcie przeszukania w listopadzie 2011 r.
Śledczy podejrzewali samoporwanie
Śledczy podjęli decyzję o przeszukaniach, gdyż podejrzewali, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy porwania i zabójstwa Krzysztofa. W dniu przeszukań gdańska prokuratura apelacyjna wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że przeszukania przeprowadzono w celu ujawnienia i zabezpieczenia oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe, dotyczące kontaktów członków rodziny Krzysztofa Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy i urządzeń służących do rejestracji tych nagrań.
Śledczy ujawnili wtedy, że dysponują nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik uprowadził się sam. Chodziło o ekspertyzę nagrania rozmowy między rodziną Olewników a porywaczami ze stycznia 2002 r. w sprawie okupu. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, miała wydać instrukcje mężczyźnie prowadzącemu rozmowę z członkami rodziny Olewników. Według badań osobą tą miał być Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Ich zdaniem nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Rodzina utrzymuje też, że osoba, która na nagraniu wydaje instrukcje porywaczom, to nie Krzysztof Olewnik.
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu.
pp/PAP
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
REKLAMA