Macierewicz odpowiada Laskowi. Będzie wniosek o pomówienie
- Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: "to nie moja ręka". Antoni Macierewicz ostro reaguje na twierdzenia zespołu Macieja Laska. Eksperci mówią, że zdjęcia na które powołuje się zespół Macierewicza są sfałszowane.
2013-10-09, 19:29
- Do dzisiaj pan Lasek nie wyjaśnił, dlaczego korzysta ze sfałszowanych odczytów czarnej skrzynki autorstwa pani Anodiny i dlaczego raport, który podpisał, mówi o obecności generała Błasika w kabinie i wydawania przez niego komend oraz że słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Żeby zatrzeć fałszerstwo, powołuje się na niewydarzone historie, których nie można zweryfikować - nie wskazuje dokładnie, o jaką prezentację profesora Biniendy mu chodzi - mówi polityk PiS.
Macierewicz zapowiedział też, że złoży wniosek do prokuratury ws. pomówienia.
Sfałszowane zdjęcie?
Z kolei na zdjęciach z 19 kwietnia 2010 r. zrobionych w Smoleńsku przez polską komisję badającą katastrofę widać, że skrzydło zostało poszarpane na całej długości; na fotografii jest też wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.
Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>
REKLAMA
Macierewicz podkreślił, że w raporcie "28 miesięcy po Smoleńsku" jego zespół przedstawił stan zniszczenia lewego skrzydła. Są tam dokładna analiza, zdjęcia, rysunki. Zapowiedział też, że za tydzień zespół przedstawi komputerową rekonstrukcję zniszczenia całego Tu-154M.
Dlaczego nie było debaty?
W środę w Sejmie miała odbyć się debata na temat ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Najpierw referaty mieli wygłosić eksperci zespołu. Po nich głos mieli zabrać przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS Jarosław Kaczyński. Posiedzenie zostało jednak przełożone na przyszły tydzień bez podania przyczyny.
Według Macierewicza debata została odwołana, ponieważ "pojawił się nowy, istotny materiał, który mówi o działaniach rządu Donalda Tuska". - Sprawa referendum w Warszawie w żaden sposób nie zaważyła na tej decyzji - zapewnił.
PAP/MP
REKLAMA
REKLAMA