Ukraina: protesty będą kontynuowane. Do skutku?
Ukraińska opozycja ma zamiar demonstrować w Kijowie do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
2013-11-24, 19:53
Posłuchaj
Oponenci władz liczą na to, że zdecydują się one jednak na podpisanie tam umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Na placu Europejskim, gdzie w południe odbywał się stutysięczny meeting, postawiono około 20 niewielkich namiotów i 15 większych, wojskowych. To miejsce ma się stać centrum prozachodnich protestów. Opozycja chce także wrócić w poniedziałek rano przed Radę Ministrów, gdzie w niedzielę doszło do przepychanek funkcjonariuszy oddziałów specjalnych milicji z protestującymi , którzy szturmowali budynek. Siedzibę Rady Ministrów ochraniały nie tylko organy porządku publicznego, ale także -tak zwane- „tituszki”, czyli chuligani, którzy współpracowali z rządzącą Partią Regionów w czasie wiosennych protestów. Młodzi ludzie sprowokowali wtedy nacjonalistów i pobili dwoje dziennikarzy.
- Chcemy być częścią Europy, jesteśmy Europejczykami. Nie chcemy powrotu ZSRR. Nie chcemy być w objęciach Putina - mówi młody demonstrant. Powrotu do dawnych czasów nie chcą też starsi ludzie. - Nie mam żadnej nostalgii. Nie chcę mieć ze Związkiem Radzieckim nic wspólnego. Trzeba iść do przodu, a nie do tyłu - mówi korespondentowi Polskiego Radia jedna z protestujących.
REKLAMA
Wielka manifestacja prounijna w Kijowie. Źródło UA 1+1/x- news
Oprócz manifestacji opozycji, w Kijowie odbyły się także, znacznie mniejsze, demonstracje osób, które jakoby popierają zawieszenie przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Rządząca Partia Regionów przywiozła do stolicy opłaconą młodzież i emerytów oraz pracowników firm należących do prorosyjskich biznesmenów. W ten sposób zebrano kilka tysięcy osób. Większość z nich nie była w stanie wyjaśnić, dlaczego bierze udział w demonstracji.
Więcej o sytuacji na Ukrainie - czytaj tu>>>
REKLAMA
Proeuropejskie manifestacje odbywały się też w innych miastach Ukrainy. Wzięło w nich udział od stu osób w Charkowie, na wschodzie kraju, do 15 tysięcy we Lwowie.
"Ukraina to Europa"
Niedzielny marsz w Kijowie zwołano w reakcji na nieoczekiwanie ogłoszenie przez władze przerwania przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Porozumienie to miało być podpisane na szczycie Partnerstwa Wschodniego, który rozpoczyna się w nadchodzącym tygodniu w Wilnie.
O organizowanie protestów we wszystkich miastach Ukrainy apelowała także odbywająca wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności Tymoszenko, której uwolnienia domagała się UE, uzależniając od tego zawarcie umowy o stowarzyszeniu.
Zwolennicy zbliżenia Ukrainy z Zachodem demonstrują w Kijowie od minionego czwartku, kiedy to rząd premiera Mykoły Azarowa nieoczekiwanie ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej. Protesty, gromadzące od kilku tysięcy osób, jak we Lwowie i Kijowie, do kilkuset lub nawet kilkudziesięciu w mniejszych miastach, odbywały się zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie kraju.
Władze ukraińskie tłumaczą, że przerwa w relacjach z UE ma charakter techniczny i spowodowana jest troską o bezpieczeństwo narodowe . Rządzący uzależniali wcześniej podpisanie umowy od pomocy finansowej, której UE prawdopodobnie nie była w stanie Kijowowi udzielić .
REKLAMA
mc
REKLAMA