Tajlandia: kolejny dzień antyrządowych protestów
Przywódcy antyrządowych protestów w Tajlandii wezwali zwolenników, by powstrzymali się od zajmowania kolejnych instytucji rządowych. W ich rękach jest nadal dziesięć urzędów centralnych i niektóre gmachy administracji lokalnej.
2013-11-28, 07:09
Posłuchaj
Tajska policja nie użyła dotąd siły wobec protestujących. Jednocześnie w parlamencie Tajladii upadł wniosek o votum nieufności dla rządu Yingluck Shinawatry.
W Bangkoku demonstranci odcięli dopływ prądu do kwatery głównej policji. Elektryczności nie ma też pobliski szpital policyjny.
Rzecznik policji potwierdził, że manifestanci przerwali prowadzące do budynków kable. Policjanci uruchomili generatory.
Mimo swej hałaśliwości i uciążliwości dla mieszkańców Bangkoku oraz odwiedzajacych stolicę Tajlandii turystów protesty przebiegają w sposób raczej spokojny. Obie strony konfliktu, czyli żądający ustąpienia rządu demonstranci i władze zapewniają, że nie chcą dopuścić do przemocy.
Demonstrujący powtarzają, że ich celem jest niedopouszczenie do uchwalenia ustawy o amnestii, która pozwoli powrócić do kraju Thaksinowi Shinawatrze. Były premier został skazany na więzienie za korupcję i przebywa za granicą.
- Jesteśmy tu po to, by sprzeciwić się ustawie o amnestii. Ona, sprzyja kryminalistom. Musimy wspierać ruch sprzeciwu wobec tej amnestii - mówi jeden z uczestników protestów. Przywódcy antrządowych wystąpień nie ukrywają, iż celem ich działań jest doprowadzenie do upadku rządu kierowanego przez siostrę Thaksina Shinawatry - Yingluck.
Występują z hasłami obalenia tzw thaksinizmu, czyli sprawowania władzy przez rodzinę Shinawatry - magnata finansowego oskarżanego o wykorzystywanie haseł populistycznych w celu zdobycia głosów.
REKLAMA
Rządy Shinawatry wzbudzały niechęć elit gospodarczych Tajlandii oraz wielkomiejskiej inteligencji. Polityk był jednak popularny na prowincji.
Źródło: CNN Newsource/x-news
REKLAMA
REKLAMA