Ukraina: Manifestujący czekają na szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie
Tysiące Ukraińców nie przestają protestować na manifestacjach w Kijowie, chcąc dołączenia do Unii Europejskiej. Będą w napięciu śledzić przebieg szczytu Partnerstwa Wschodniego.
2013-11-28, 08:50
Posłuchaj
Ukraińcy wciąż mają nadzieję, że prezydent Wiktor Janukowycz zmieni zdanie i podpisze w Wilnie umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską.
"Podpisz! Podpisz!" - skanduje tłum na kijowskim placu Niepodległości każdego wieczora od czwartku, kiedy to rząd ogłosił, że odkłada podpisanie umowy stowarzyszeniowej. Wiktor Janukowycz pozostaje jednak nieugięty.
Rusza unijny szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie >>>
Mimo że dokument został parafowany ponad półtora roku temu, a władze przez ten czas przekonywały, że przyniesie on Ukrainie korzyści, to kilka tygodni temu rząd i prezydent zmienili stanowisko mówiąc, że umowa tak naprawdę oznacza dla Kijowa tylko straty.
REKLAMA
Protestujący w to jednak nie wierzą i są przekonani, że na decyzję szefa państwa wpłynęła Rosja.
Kierujący manifestacjami w Kijowie działacz pozarządowy Jehor Sobolew zapowiedział w rozmowie z Polskim Radiem, że jeżeli rzeczywiście umowa stowarzyszeniowa nie zostanie podpisana, to protesty będą kontynuowane.
Aleksander Kwaśniewski: w Wilnie nie dojdzie do podpisania umowy z Ukrainą >>>
Janukowycz: Ukraina nie da się poniżać! >>>
REKLAMA
Prof. Roman Kuźniar: Ukraina poniosła porażkę >>>
- Tu się przebudziła ogromna ludzka energia. Nie można zrobić jak zwykle, czyli powiedzieć 'Precz z bandą!' i pójść spać do domu - tłumaczy Jehor Sobolew.
Najwięcej manifestantów brało udział w proteście w niedzielę. Na ulice Kijowa wyszło wtedy sto tysięcy osób. Od tamtej pory w demonstracjach uczestniczy codziennie od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi.
Źródło: CNN Newsource/x-news
REKLAMA
REKLAMA