Ariel Szaron nie żyje. "Dla Izraelczyków był wzorem patrioty"

2014-01-11, 19:10

Ariel Szaron nie żyje. "Dla Izraelczyków był wzorem patrioty"

Ariel Szaron był jednym ze współczesnych „ojców narodu”, postacią bardzo wyrazistą i równie kontrowersyjną - pisze Wojciech Cegielski, dziennikarz Polskiego Radia.

Posłuchaj

Ariel Szaron nie żyje - relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W sobotę w wieku 85 lat zmarł były premier Izraela Ariel Szaron. Tej informacji wszyscy spodziewali się od ośmiu lat.

Od Szaron 2006 roku był w śpiączce, a przy życiu podtrzymywała go jedynie szpitalna aparatura. Ale choć od tego czasu Ariela Szarona nie było w życiu publicznym, to właśnie ten człowiek miał i przez długie lata będzie mieć ogromny wpływ na Izrael.

Ariel Szaron dla wielu Izraelczyków był wzorem patrioty. Młody „Arik” walczył niemal we wszystkich najważniejszych dla kraju wojnach, w dodatku odnosił spore sukcesy jako dowódca, a potem generał. „Straciłem wielu przyjaciół, znajomych i kolegów. Ale widziałem też wiele chwil chwały” – opowiadał po latach w telewizyjnych wywiadach.

Gdy odszedł z wojska, zajął się polityką. Początki nie były dla niego zbyt udane. Palestyńczycy do dzisiaj wypominają mu masakrę obozów dla arabskich uchodźców w Sabra i Szatila z 1982 roku. Szarona oskarżono o organizację rzezi, której dokonały libańskie bojówki. Sprawa do dzisiaj nie została w pełni wyjaśniona, ale w jej następstwie Szaron musiał odejść ze stanowiska ministra obrony. Gdy 1 stycznia tego roku świat obiegła wiadomość, że Szaron umiera, internet i media społecznościowe błyskawicznie zapełniły się niewybrednymi komentarzami, a niektórzy otwarcie cieszyli się, że umiera „rzeźnik Libanu”.

REKLAMA

Po wydarzeniach 1982 roku Szaron szybko wrócił jednak do polityki. Przez następne lata był ministrem kilkunastu resortów, a potem premierem. Mocno naciskał na budowę żydowskich osiedli na terenach palestyńskich, a po wybuchu drugiej intifady (w czym miał swój udział, prowokacyjnie przechadzając się po Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie) rozpoczął budowę muru oddzielającego Izrael od Zachodniego Brzegu. W 2004 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznał budowę za nielegalną, ale dla Izraela opinia Trybunału nie jest wiążąca. Budowa muru trwa do dzisiaj. Najzagorzalsi krytycy budowy nazywają ją „współczesną formą apartheidu”.

Dla wielu Izraelczyków Ariel Szaron był i jest wzorem izraelskiego patrioty. Błyskotliwy wojskowy a potem silny i zdecydowany polityk doprowadził do tego, że Izrael jest o wiele mocniejszy niż przed laty, a Palestyńczycy są „zapędzeni w kozi róg”. Dzisiaj w bliskowschodnim konflikcie Izrael jest Dawidem i Goliatem równocześnie.

Ariel
Ariel Szaron, fot. PAP/EPA/JIM HOLLANDER

W przeprowadzonym w 2005 roku przez izraelski portal Ynet plebiscycie Szaron znalazł się na ósmym miejscu w gronie 200 najwybitniejszych obywateli Izraela. Oprócz niego, w czołówce są takie nazwiska jak Yitzhak Rabin, David Ben-Gurion czy Menachem Begin.

Równocześnie jednak Szaron zrobił wiele dla Palestyńczyków i pokoju na Bliskim Wschodzie. W 2005 roku zdecydował o wycofaniu się Izraela ze Strefy Gazy. Jego przeciwnicy mówią dzisiaj, że taka decyzja pozwoliła przejąć władzę w Gazie islamistom z Hamasu. Ale przeprowadzone w Izraelu sondaże pokazały, że niemal 2/3 obywateli poparło ruch Szarona. „Miał na tyle mocną pozycję, że mógł sobie pozwolić na decyzje niepopularne wśród Izraelczyków” – ocenia Jan Wojciech Piekarski, polski ambasador w Izraelu za czasów rządu Szarona. „Inni, słabsi politycy nie daliby rady odeprzeć krytyki” – dodaje. Kartą przetargową polityka okazała się jego wojskowa przeszłość. W armii okazał się doskonałym strategiem i tę umiejętność wykorzystał później w polityce. Być może, gdyby to Ariel Szaron był dzisiaj premierem Izraela, łatwiej byłoby negocjować pokój z Palestyńczykami.

REKLAMA

IL CHANNEL 2/x-news

Co zabiło Ariela Szarona? Był postawnym mężczyzną, który z biegiem lat nabawił się sporej nadwagi. Lubił życie. Jego znajomi opowiadają, że lubił dobrze zjeść, zapalić mocne cygaro i wypić dobry alkohol. Być może, gdyby nie nadwaga, nie zapadłby w śpiączkę. Gdy w styczniu 2006 roku doznał wylewu, lekarze przez 20 minut próbowali umieścić go w karetce, bo ważący grubo ponad 100 kilogramów Szaron nie mieścił się w samochodzie. A czas płynął.

Wiele osób było przez ostatnie lata przeciwnych odłączaniu byłego premiera od aparatury podtrzymującej życie. Wszyscy do ostatnich chwil mieli nadzieję, że zdarzy się cud.

REKLAMA

Wojciech Cegielski, Polskie Radio

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej