Te punkty zapalne przykuwały uwagę świata. Rok 2021 może przynieść rozwiązanie części konfliktów

2020-12-23, 10:26

Te punkty zapalne przykuwały uwagę świata. Rok 2021 może przynieść rozwiązanie części konfliktów
zdj. ilustracyjne. Foto: Shutterstock.com / zef art

Górski Karabach, Donbas, zamrożone konflikty na obszarze posowieckim, apetyty Chin, wojna w Syrii i Libii, wrogie oświadczenia Iranu, Korei Północnej, napięcia na linii Izraela i Autonomii Palestyńskiej. To tylko niektóre obszary, które w 2020 przyciągnęły uwagę świata. Potencjalnie 2021 rok może przynieść rozwiązanie części z nich - ale, jak wskazują eksperci, droga do pokoju jest zazwyczaj bardzo niepewna.

Większość tlących się dziś konfliktów niesie ze sobą potencjalne zagrożenie także w przyszłości – w wielu przypadkach od lat nie znalazły one swojego rozwiązania. W części z nich widać kruchą nadzieję na poprawę sytuacji.

Jakie regiony były w centrum uwagi w tym roku, które obszary mogą stać się centrum groźnych wydarzeń w najbliższych latach? Gdzie jest nadzieja na poprawę sytuacji i realizację procesu pokojowego? 

Prezentujemy skrótowy przegląd najważniejszych konfliktów na świecie w 2020 roku.

***

***

Górski Karabach

Zaskoczeniem dla opinii publicznej i dla wielu ekspertów okazała się eskalacja napięcia w Górskim Karabachu. Świat przyzwyczajony był do regularnych starć na linii rozgraniczenia, jednak konflikt tlił się z bardzo małą intensywnością.

Początkowo wydawało się, że starcia między siłami azerskimi i ormiańskimi mogą być jednym z wielu incydentów. Po sześciu tygodniach walk Baku osiągnęło znaczną przewagę i zapewniło sobie zdobycze terytorialne.


Powiązany Artykuł

górski karabach 1200.jpg
Wnioski po Górskim Karabachu. Ekspert: Putin może wykorzystać czas przejściowy w USA

W nocy z 9 na 10 listopada podpisano trójstronne porozumienie o zawieszeniu broni między Baku, Erywaniem i Moskwą.

Na jego mocy tego porozumienia do regionu wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat, z możliwością przedłużenia ich obecności.

Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych przez ten kraj podczas trwania konfliktu terenów w Górskim Karabachu oraz trzech przylegających do niego rejonów.

W minionym tygodniu Armenia i Azerbejdżan rozpoczęły wymianę jeńców, która docelowo ma objąć wszystkich schwytanych żołnierzy obu stron.

Według oficjalnych danych w czasie jesiennych walk zginęło 2783 żołnierzy azerskich. 11 grudnia Erywań informował o śmierci 2996 swoich żołnierzy.


PAP PAP

Górski Karabach to ormiańska enklawa znajdująca się na terytorium Azerbejdżanu. Region ten oraz kilka przylegających do niego rejonów (również na terytorium Azerbejdżanu) od wojny w latach 90. ubiegłego wieku jest kontrolowany przez Ormian.

Czytaj także:

Szef MSZ Rosji oznajmiał w listopadzie, komentując sprawę konfliktu karabaskiego, że Rosja nie jest zainteresowana „zamrożeniem konfliktu w Górskim Karabachu, Naddniestrzu czy gdziekolwiek indziej”. Niemniej jednak działania Rosji od dziesięcioleci wskazują, że jest zupełnie inaczej – dowodem na to jest właśnie wprowadzenie wojsk do Górskiego Karabachu. To otwiera Moskwie nowe możliwości działania w rejonie Kaukazu Południowego i nie tylko.

Wprowadzenie rosyjskich wojsk i wycofanie Zachodu z procesu pokojowego w Górskim Karabachu w przypadku tego porozumienia nie jest też dobrym sygnałem dla innych państw obszaru poradzieckiego i państw graniczących z Rosją.

***

***

Gruzja: zagrożenie ze strony Rosji nie zniknęło

W kontekście konfliktu w Górskim Karabachu warto przypomnieć, że Rosja już wcześniej wysyłała swoich rozjemców w zapalne regiony Kaukazu - między innymi do separatystycznych regionów Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej.

Po gruzińsko-rosyjskiej wojnie z 2008 roku w obu zbuntowanych regionach Moskwa utworzyła bazy wojskowe, w których do dziś utrzymuje wielotysięczne kontyngenty.

Zamrożony konflikt ma, w zamyśle Rosji, kontrolować zarówno separatystyczne obszary, jak i politykę Gruzji. 

Na przykładzie Naddniestrza, Kaukazu i Ukrainy widać, że Moskwa zamrożone konflikty uznaje za sprawdzony środek polityki międzynarodowej, pielęgnuje je, i wykorzystuje jako poligon doświadczalny przed kolejnymi operacjami tego typu.


PAP PAP

***

***

Naddniestrze. Nowa prezydent Mołdawii jest za wycofaniem rosyjskich wojsk

Inny przykład zamrożonego konfliktu na obszarze posowieckim to Naddniestrze.


Powiązany Artykuł

naddniestrze1200.jpg
Wybory w Mołdawii. Prorosyjski Dodon był gwarancją obecności rosyjskich wojsk w Naddniestrzu

Naddniestrze to region Mołdawii, który od czasów konfliktu w latach 90. ubiegłego wieku (kiedy ten separatystyczny region otrzymał wsparcie militarne od Rosji) funkcjonuje, głównie dzięki wsparciu Moskwy, jako państwo nieuznawane. W Naddniestrzu stacjonują rosyjskie wojska, co jest elementem prowadzonego od lat z udziałem Rosji – jak dotąd, bez rezultatów - procesu uregulowania tego lokalnego konfliktu.

W niedawnym wywiadzie dla ukraińskiej "Europejskiej Prawdy" zwyciężczyni wyborów prezydenckich Maia Sandu, która w grudniu obejmie najwyższy urząd w Mołdawii, sprawowany obecnie przez prorosyjskiego Igora Dodona, oświadczyła, że rozwiązanie sprawy Naddniestrza wymaga wycofania z regionu rosyjskich wojsk.

- Jestem przekonana, że znajdziemy format, który doprowadzi do rozwiązania konfliktu. Jego elementem powinno być całkowite wyjście rosyjskich wojsk z terytorium Mołdawii – oświadczyła Sandu. - Wierzę, że kiedyś pojawi się geopolityczna możliwość zjednoczenia kraju i powinniśmy być na to gotowi. W każdym razie powinno to być rozwiązanie pokojowe. Takie, które odpowiadać będzie całej Mołdawii – dodała.

Sandu uściśliła jednak, że osobiście jest przeciwna federalizacji Mołdawii i nie popiera "wariantów, które proponował prorosyjski prezydent Igor Dodon i jego partia". W jej ocenie politycy ci nie dawali szczegółowych propozycji, ale w istocie mówili o federalizacji – podkreśliła.


PAP PAP

***

***

Donbas: niewidzialna wojna z prorosyjskimi siłami

W 2014 roku Rosja zajęła nielegalnie ukraiński Krym. Natomiast część terytoriów wschodniej Ukrainy od sześciu lat jest zajęta przez siły prorosyjskie. Wciąż dochodzi tam do starć z ukraińskimi siłami rządowymi.

Ukraina oświadczyła ostatnio, że chce czterokrotnego zwiększenia liczby obserwatorów OBWE w Donbasie. Taką propozycję złożyła ukraińska delegacja w ramach trójstronnej grupy kontaktowej do spraw Donbasu.

Kijów chce zwiększenia liczby obserwatorów OBWE z obecnych 500 do dwóch tysięcy. Mieliby oni m.in. przejąć kontrolę nad granicą z Rosją i prowadzić monitoring ewentualnych lokalnych wyborów.

W Donbasie od lipca trwa zawieszenie broni. Nie jest ono całkowicie przestrzegane przez prorosyjskich separatystów, ale doprowadziło do zmniejszenia liczby ostrzałów.

16 grudnia ambasadorowie państw UE poparli przedłużenie sankcji wobec Rosji, związanych z porozumieniem mińskim, o kolejne sześć miesięcy. Dotyczą one m.in. sektora finansowego, energetycznego i obronnego.

UE uzależnia zniesienie sankcji wobec Rosji od pełnej realizacji porozumień mińskich w sprawie konfliktu w Donbasie na wschodzie Ukrainy. Choć termin wypełnienia zawartych w nich postanowień upłynął 31 grudnia 2015 roku, to porozumienia te wciąż nie zostały w pełni wprowadzone w życie. Uregulowanie sytuacji w Donbasie nie leży bowiem w interesie Rosji – w myśl logiki zamrożonych konfliktów.

Sankcje dotyczą sektora finansowego, energetycznego i obronnego oraz towarów podwójnego zastosowania. Pierwotnie wprowadzono je 31 lipca 2014 roku na rok w odpowiedzi na działania Rosji destabilizujące sytuację na Ukrainie.

Walki między siłami ukraińskimi a rebeliantami na wschodzie Ukrainy i wspierającymi ich siłami rosyjskimi pochłonęły - jak się ocenia - ponad 13 tys. ofiar śmiertelnych.

W ostatnich dniach biuro prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze poinformowało o zakończeniu postępowania przygotowawczego w sprawie sytuacji na Ukrainie w związku z konfliktem w Donbasie i aneksją Krymu. Są podstawy, by twierdzić, że doszło do zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości – przekazało biuro.


PAP PAP

***

***

Libia i zaangażowanie Rosji 

Wojna domowa w Libii trwa od 2011 r., kiedy po obaleniu Muammara Kaddafiego kraj podzielił się na kilka rywalizujących ze sobą stronnictw i bojówek, skupionych obecnie wokół dwóch obozów - uznawanego przez ONZ rządu w Trypolisie na zachodzie kraju oraz sił lojalnych wobec rywalizującej z rządem Izby Reprezentantów z siedzibą na wschodzie Libii. Stronnictwo premiera Fajiza Mustafy as-Saradża wspierane jest m.in. przez Turcję i Włochy, zaś stronnictwo lidera Izby Reprezentantów Akila Saliha i dowódcy Libijskiej Armii Narodowej gen. Chalify Haftara przez Rosję, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt i Francję.

24 października strony wojny domowej w Libii zawarły w Genewie porozumienie w sprawie stałego rozejmu na terytorium całego kraju – informowała ONZ. Podpisali je przedstawiciele uznawanego przez społeczność międzynarodową Rządu Jedności Narodowej i Libijskiej Armii Narodowej samozwańczego gen. Chalify Haftara.


Wojna w Libii: sytuacja w sierpniu 2020 r. PAP Wojna w Libii: sytuacja w sierpniu 2020 r. PAP

Do zawarcia porozumienia doszło cztery miesięcy po ustabilizowaniu się linii frontu po nieudanej ofensywie sił Haftara ze wschodu na Trypolis. W czerwcu siły rządowe z pomocą Turcji odparły 14-miesięczne oblężenie. Od tego czasu linie frontu ustabilizowały się na zachód od Syrty, a siły wschodnie zakończyły 8-miesięczną blokadę wydobycia i eksportu libijskiej ropy, która zdusiła finanse państwa po obu stronach konfliktu.

13 listopada strony libijskiego konfliktu zbrojnego zgodziły się podczas prowadzonych w Tunezji rozmów na zorganizowanie 24 grudnia 2021 r. wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Libii - informowała patronująca negocjacjom pokojowym ONZ. - Doprowadzenie do wyborów wymaga nowej władzy wykonawczej, która zjednoczyłaby kraj. Do tego z kolei potrzeba ustanowienia zreformowanej rady prezydenckiej oraz efektywnego i zjednoczonego rządu jedności narodowej - przekazała dziennikarzom Stephanie Williams, pełniąca obowiązki wysłanniczki ONZ ds. konfliktu w Libii.

Wielu Libijczyków wątpi jednak, by rozmowy pokojowe zakończyły trwający od blisko dekady krwawy konflikt.


PAP PAP

***

***

Afganistan: długa droga do pokoju

Przedstawiciele afgańskiego rządu i talibów 2 grudnia oświadczyli, że osiągnęli wstępne porozumienie w sprawie kontynuowania rozmów pokojowych. Jest to ich pierwsze pisemne porozumienie od wybuchu trwającej od 2001 r. wojny.

Porozumienie, choć określa jedynie warunki dalszych rozmów, jest uważane za przełomowe, gdyż pozwoli negocjatorom przejść do bardziej merytorycznych kwestii, w tym rozmów w sprawie zawieszenia broni. Niemniej jednak wielu wątpi w pomyślny finał rozmów pokojowych, wszyscy zgadzają się zaś, że droga do ostatecznego osiągnięcia celu jest długa.

Wcześniej w lutym br. w stolicy Kataru Ad-Dosze USA podpisały z talibami porozumienie pokojowe, na mocy którego Waszyngton postanowił wycofać wszystkich amerykańskich żołnierzy z Afganistanu do maja 2021 roku. W zamian talibowie zobowiązali się, że uniemożliwią działanie na terenie Afganistanu wszelkim grupom terrorystycznym, zwłaszcza Al-Kaidzie i Państwu Islamskiemu.

Porozumienie doprowadziło do rozpoczęcia we wrześniu rozmów pokojowych między talibami a rządem centralnym w Kabulu, ale negocjacje te rychło utknęły w martwym punkcie. W listopadzie porozumienie, osiągnięte między talibami a negocjatorami rządowymi, zostało wstrzymane w ostatniej chwili, gdy przedstawiciele rebeliantów talibskich sprzeciwili się preambule dokumentu, w której wymieniono rząd afgański z nazwy. Talibowie w zasadzie od początku kwestionują legitymację administracji prezydenta Ashrafa Ghaniego, który ich zdaniem jest marionetką USA.

Prezydent USA Donald Trump nakazał w listopadzie Pentagonowi wycofanie do połowy stycznia przyszłego roku 2 tys. amerykańskich żołnierzy z Afganistanu. Talibowie oświadczyli w reakcji, że to dobry krok ku zakończeniu wojny w ich kraju. Jeszcze w listopadzie resort obrony USA zapowiadał, że w styczniu do kraju powróci ok. 2 tys. spośród 4,5 tys. żołnierzy wciąż stacjonujących w kraju.

W ostatnich dniach jednak obie izby Kongresu USA (9 grudnia - Izba Reprezentantów, 11 grudnia - Senat) przyjęły ustawę o budżecie Pentagonu na 2021 rok. Warunkuje ona planowane wycofanie części wojsk USA z Afganistanu przedstawieniem oceny skutków tego posunięcia. Prezydent Donald Trump zagroził na Twitterze zawetowaniem ustawy.

NATO na razie nie zamierza wycofywać swoich wojsk z Afganistanu. Sekretarz generalny Sojuszu zapowiedział, że sprawa ta zostanie poddana pod dyskusję w lutym. Ocenił, że droga do pokoju w Afganistanie jest długa.

NATO jest w Afganistanie od prawie dwóch dekad, ale obecność i charakter misji znacznie się zmieniły. W kraju tym jest teraz około 11 tys. żołnierzy, którzy szkolą i wspierają afgańskie siły. Ponad połowa tego personelu pochodzi spoza USA. Sojusz podejmie dalsze decyzje co do misji po objęciu w styczniu prezydentury Stanów Zjednoczonych przez Joe Bidena.


PAP PAP

***

***

Koniec 2020 roku przyniósł kolejną wojnę w Afryce – w Etiopii

Do wybuchu konfliktu w Tigraju doszło na początku listopada, gdy według władz federalnych lokalne bojówki zaatakowały miejscową bazę wojskową etiopskiej armii, po czym wojska federalne rozpoczęły ofensywę w Tigraju.

Rząd Etiopii zarzuca władzom tego regionu dążenie do secesji. We wrześniu w Tigraju odbyły się wybory regionalne wbrew władzom federalnym, które uznały głosowanie za nielegalne.

Pod koniec listopada rząd w Etiopii podał, że wojska etiopskie przejęły "pełną kontrolę" nad stolicą północnego regionu Tigraj, Makalle. Premier Abiy Ahmed Ali napisał na Twitterze, iż działania militarne w Tigraju zostały zakończone.

Zbiegły przywódca zbuntowanego Tigraju, regionu na północy Etiopii powiedział natomiast AP, że walka toczy się o samostanowienie zamieszkanego przez ok. 6 mln ludzi regionu i "będzie trwała, dopóki najeźdźcy go nie opuszczą".

Od czasu, kiedy rozgorzały walki, Tigraj był odcięty od świata, stąd, jak zaznaczają światowe agencje, nikt nie wie, ile osób zostało zabitych i trudno zweryfikować dane podawane przez obie strony konfliktu. Wedle niektórych źródeł zginęły setki osób. Tymczasem premier Etiopii oświadczył w poniedziałek w parlamencie, że wojska federalne nie zabiły ani jednej osoby cywilnej w trwającej prawie miesiąc ofensywie przeciwko zbuntowanym siłom lokalnym w Tigraju.

Wojna wedle szacunków ekspertów przyniosła setki ofiar, dziesiątki tysięcy uchodźców schroniło się m.in. w Sudanie.


PAP PAP

***

***

Wojna w Jemenie i potrzeba pomocy humanitarnej

Od pięciu lat utrzymują się działania zbrojne w Jemenie. Międzynarodowy Komitet Ratunkowy ostrzegł niedawno, że w tym kraju najszybciej na świecie pogorszeniu ulega sytuacja humanitarna mieszkańców.

Według organizacji międzynarodowych niezbędnej pomocy potrzebuje 25 milionów mieszkańców Jemenu. Pomoc dla Jemeńczyków gromadzą także inne organizacje międzynarodowe, m.in. UNICEF.

Wojna domowa jest wspierana przez państwa sąsiednie. Szyicki Iran i sunnicka Arabia Saudyjska, które od dawna walczą o wpływy na Bliskim Wschodzie, obecnie popierają przeciwne strony konfliktu w wojnach domowych w Syrii, Iraku i Jemenie.


PAP PAP

***

***

Syria, zaangażowanie Rosji i Turcji

Sytuacja w Syrii i regionie nadal jest krytyczna: kryzys humanitarny, który zmusił miliony Syryjczyków do przesiedlenia lub do szukania schronienia w krajach sąsiedzkich, teraz jeszcze bardziej się zaostrza z powodu pandemii COVID-19.

Syria została spustoszona dziewięcioletnią wojną, mocno dotknięta zachodnimi sankcjami i jest w poważnym kryzysie gospodarczym. Według różnych źródeł do tej pory w konflikcie syryjskim zginęło 380-400 tys. ludzi.

Wojna spowodowała też masowy exodus - wiele milionów Syryjczyków zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów i albo żyje gdzie indziej w Syrii, albo uciekło z kraju, głównie do sąsiedniej Turcji.

Sytuację w Syrii komplikuje zaangażowanie się w wojnę Rosji oraz Ankary.

***

***

Korea Północna

Niestabilna pozostaje sytuacja w Korei Północnej. Podczas parady wojskowej jesienią w Pjongjang pokazano nowe międzykontynentalne rakiety balistyczne i pociski wystrzeliwane z okrętów podwodnych – przekazała agencja Yonhap.


Powiązany Artykuł

korea pln bron pap 1200.jpg
Cyberarmia Korei Płn. wykradła miliony dolarów, teraz wzięła na cel szczepionkę. Ekspert: atakują od lat, także w Polsce

Zgodnie z oczekiwaniami władz Korei Płd. podczas rocznicowej parady w Pjongjangu zaprezentowano nowe rodzaje broni strategicznej. Według Yonhapu były to m.in. międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM), pociski balistyczne wystrzeliwane z okrętów podwodnych (SLBM) oraz pociski krótkiego zasięgu opracowane na podstawie rosyjskich pocisków Iskander.

Korea Północna przeprowadza także cyberataki, część z nich ramię w ramię z hakerami Chin i Rosji. Tylko w ostatnim czasie wykryto próby wykradzenia informacji o szczepionce przez hakerów Korei Płn., czy ataki Korei Płn. i Rosji na Microsoft.

Władze Korei Płn. utrzymują, że w ich kraju nie wykryto ani jednego zakażenia SARS-CoV-2. W grudniu wprowadzono jednak poziom alertu pandemicznego w stolicy kraju - Pjongjangu.

Sytuacja gospodarcza kraju z powodu pandemii z pewnością silnie ucierpiała. Stąd międzynarodowe organizacje biją na alarm, że rok zamkniętych granic i ograniczeń w przemieszczaniu się stanowić może tak poważny cios dla słabej północnokoreańskiej gospodarki, że kraj czeka kryzys humanitarny.


PAP PAP

Prace nad bronią atomową w Korei Płn. trwają. Kontynuuje ona rozwój swojego programu atomowego, a kilka państw świata uważa, że Pjongjang "prawdopodobnie opracował zminiaturyzowane głowice jądrowe, w które można wyposażyć rakiety balistyczne" - wynika z raportu ONZ, opublikowanego w sierpniu.

W związku ze swoim programem atomowym Korea Północna jest poddawana sankcjom ONZ od 2006 roku. RB ONZ stale zaostrza te sankcje, aby odciąć Pjongjang od źródeł finansowania programu atomowego.

W 2018 roku, po szczycie w Singapurze, gdzie spotkali się Kim Dzong Un i prezydent USA Donald Trump, przywódca Korei Północnej zobowiązał się do działania na rzecz denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Jednak działania w tym zakresie są - zdaniem przedstawicieli USA – niewystarczające albo wręcz wcale nierealizowane.

***

***

Ugody Izraela przeciw Iranowi, konflikt z Autonomią Palestyńską, problem Sahary Zachodniej

Zmiana gospodarza Białego Domu zaktywizuje zapewne działania Palestyńczyków, którzy potraktowali decyzję Donalda Trumpa sprzed trzech lat o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesienie tam Ambasady USA, a także przyzwolenie Białego Domu na dalsze osadnictwo żydowskie na Zachodnim Brzegu Jordanu, za decyzję bezpośrednio godzącą w żywotne interesy i prawa narodu palestyńskiego.

Od 2017 r. prezydent Mahmud Abbas zamroził wszelkie kontakty ze Stanami Zjednoczonymi - przypomina Reuters.

Również próby dokonania wyłomu w solidarności krajów arabskich w odniesieniu do kwestii palestyńskiej spotkały się z dezaprobatą wśród Palestyńczyków.

Administracji Trumpa udało się w 2020 r. skłonić trzy państwa arabskie: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Sudan do uznania państwa Izrael i nawiązania z nim współpracy.

Przywódcy palestyńscy, w tym ci z Hamasu, uważają, że podważa to szanse na uregulowanie kwestii palestyńskiej w duchu poszanowania interesów ludności arabskiej zamieszkałej w Strefie Gazy, Wschodniej Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu oraz uchodźców z tych terenów.

Tymczasem pod koniec października Trump zapowiedział, że w najbliższym czasie jeszcze co najmniej pięć państw arabskich uzgodni umowy o normalizacji stosunków z Izraelem.
Oznajmił też, że jednym z tych krajów być może będzie Arabia Saudyjska, ale Rijad wysyła sygnały, że nie jest gotowy na normalizację stosunków z Izraelem - pisze Reuters.
Jak komentuje agencja, ważnym powodem, dla którego podpisano serię porozumień między Izraelem i państwami arabskimi, wynegocjowanych przez USA, jest próba przeciwstawienia się rosnącym wpływom Iranu w regionie.

W połowie grudnia okazało się, że czwartym państwem arabskim, które uzna Izrael, jest Maroko. Zawrze ono umowę o normalizacji stosunków z Izraelem, wynegocjowaną przez Waszyngton, który w związku z tym uzna suwerenne prawo tego kraju do Sahary Zachodniej - poinformował Biały Dom.

W ramach porozumienia, którego stroną są też Stany Zjednoczone, prezydent Donald Trump zgodził się uznać prawo Maroka do całej Sahary Zachodniej, gdzie od dziesięcioleci tli się konflikt z popieranym przez Algierię Frontem Polisario, walczącym o ustanowienie niezależnego państwa na tym terytorium. Przedstawiciele Polisario zapowiadają dalszą walkę.

Atomowy Iran

Na horyzoncie rysują się nowe odsłony sporów lub negocjacji z Iranem w zakresie programu atomowego. Oficjalnie Iran wyraża nadzieję na powrót USA do porozumienia atomowego z 2015 roku – jednocześnie jednak kontynuuje program atomowy, dochodzi też do drastycznych naruszeń praw człowieka, takich jak egzekucja irańskiego dziennikarza, zwabionego do Iranu, Ruhollaha Zama.

Według ustaleń agencji Associated Press Iran rozpoczął prace budowlane w miejscu, w którym znajduje się podziemny ośrodek jądrowy w Fordo. AP powołała się na zdobyte zdjęcia satelitarne. Jak pisze agencja, budowa trwa od września. Do nowych zdjęć nie odniosły się dotąd ani władze Iranu, ani Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), która monitoruje irański program jądrowy.

Najnowsze zdjęcia pokazują fundamenty budynku z dziesiątkami filarów, jakie stosuje się do wsparcia budynków w strefach zagrożonych trzęsieniami ziemi. Obok budowy znajdują się inne budynki kompleksu w Fordo. Sam ośrodek zbudowany wewnątrz góry został odkryty w 2009 r., mimo prób zatajenia go przez irański reżim.

Według porozumienia atomowego z 2015 r. (JCPOA) Iran miał zaprzestać wzbogacania uranu w Fordo, jednak po wycofaniu się USA z umowy Teheran wznowił ten proces, zwiększając przy tym uzgodniony w umowie poziom wzbogacenia uranu z 3,67 proc. do 4,5 proc. Irański parlament przyjął ponadto ustawę, która nakazuje wzbogacanie do 20 proc. - co znacznie przybliżyłoby kraj do otrzymania 90-proc. materiału używanego w konstrukcji broni jądrowej - oraz wyrzucenie międzynarodowych inspektorów z kraju. Ustawa miała skłonić USA i UE do złagodzenia sankcji, które mocno dotknęły irańską gospodarkę.

Poza ośrodkiem w Fordo Iran rozbudowuje też inne centrum swojego programu atomowego, w Natanz koło Isfahanu w środkowej części kraju. Podziemna budowa w tym kompleksie rozpoczęła się po tym, jak latem doszło do wybuchu w zakładzie produkcji wirówek używanych do wzbogacania uranu. Według irańskich władz zniszczenie budynku było wynikiem sabotażu wrogiego państwa, sugerując udział Izraela lub USA.

W związku z działaniami Iranu rządy Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec wystosowały 7 grudnia wspólne oświadczenie krytykujące działania władz Iranu zmierzające do rozszerzenia programu atomowego, w tym budowy nowych instalacji do wzbogacania uranu. Trzy państwa zaznaczyły, że są "głęboko zaniepokojone" zapowiedziami Iranu, że zamierza zainstalować trzy dodatkowe kaskady zaawansowanych wirówek służących do wzbogacania uranu w ośrodku atomowym w Natanz. "Jeśli Iranowi poważnie zależy na zachowaniu przestrzeni dla dyplomacji, nie może zrealizować tych kroków" - napisały mocarstwa, apelując, by reżim w Teheranie nie zmarnował szansy, którą daje zbliżająca się prezydentura Joe Bidena w USA.


PAP PAP

Izrael ostrzega tymczasem, że Iran może zaatakować jego cele za granicą, między innymi w Gruzji czy Turcji. Iran wcześniej zapowiedział, że sprawcy zamachu na eksperta ds. jądrowych Mohsena Fakhrizadeha zostaną "surowo ukarani". Teheran oskarża zaś o to zabójstwo Izrael.

W swym ostrzeżeniu izraelskie biuro antyterrorystyczne napisało, że Iran mógłby próbować przeprowadzać ataki między innymi w Gruzji, Azerbejdżanie, Turcji, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Bahrajnie.

Fakhrizadeh uważany jest za ojca irańskiego programu jądrowego. W latach 1989-2000 nadzorował irański programu jądrowy "Amad" (Nadzieja). Wywiad izraelski twierdził, że Fakhrizadeh kontynuował swą misję mimo deklarowanego zamrożenia programu zbrojeń jądrowych w Iranie.

Do zamachu na naukowca doszło 27 listopada, gdy Fakhrizadeh przemieszczał się samochodem w pobliżu Teheranu. Doszło do eksplozji pojazdu, który następnie ostrzelano z broni automatycznej. Ranny Fakhrizadeh został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.

***

***

Chiny: Morze Południowochińskie

Chiny roszczą sobie prawa do większości akwenu Morza Południowochińskiego, przez które rocznie transportowane są towary i surowce o szacowanej wartości ponad 5 bln dolarów. Roszczenia terytorialne dotyczą archipelagu Spratly i Wysp Paracelskich i od lat wywołują konflikty z krajami regionu, głównie z Wietnamem, Filipinami, Brunei i Tajwanem, a także w mniejszym stopniu z Malezją i Indonezją oraz z USA.


PAP PAP

***

Rosnące napięcie na linii Chiny-USA

Morze Południowochińskie to tylko jedna arena rywalizacji między Chinami i USA.


Powiązany Artykuł

chiny partia komunistyczna free 1200
Tak działa wywiad Chin. Kradzież technologii, danych polskich VIP-ów, blokowanie tematów mediom to czubek góry lodowej

Relacje na linii Waszyngton-Pekin uległy znacznemu pogorszeniu w trakcie pandemii koronawirusa. Przedmiotem sporu są nie tylko - roszczenia terytorialne Pekinu na Morzu Południowochińskim też m.in. kwestie handlowe oraz narzucenie przez ChRL Hongkongowi ustawy o bezpieczeństwie wewnętrznym.

Widoczne jest rosnące zaniepokojenie amerykańskiej administracji wyzwaniem, jakie Chiny stanowią w obszarze gospodarczym, polityki bezpieczeństwa czy wywiadowczym.


PAP PAP

Japonia: Morze Wschodniochińskie

Japońskie ministerstwo obrony zarzuciło w tym roku Chinom, że w czasie pandemii COVID-19 forsują swoje roszczenia terytorialne i usiłują m.in. „zmienić status quo na Morzu Wschodniochińskim”.

W dorocznym sprawozdaniu zwróciło uwagę na „bezustanne wtargnięcia” chińskich statków na wody otaczające sporne wyspy.

Hongkong

Zaostrza się polityka Komunistycznej Partii Chin wobec Hongkongu. Przez całą drugą połowę 2019 roku w Hongkongu niemal codziennie odbywały się prodemokratyczne protesty. Ubiegłoroczne antyrządowe demonstracje, w tym także ten przed siedzibą hongkońskiej policji, dotyczyły nowelizacji ustawy ekstradycyjnej. Nowelizacja wprowadzała możliwość przekazywania chińskiemu wymiarowi sprawiedliwości osób zatrzymanych na terytorium Hongkongu, również obcokrajowców. Protestujący domagali się ustąpienia szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam, uwolnienia aresztowanych, śledztw w sprawie przemocy, której dopuszczały się siły policyjne.


PAP PAP

W czerwcu br. Pekin narzucił Hongkongowi przepisy bezpieczeństwa państwowego, by stłumić ruch prodemokratyczny i zapobiec wznowieniu masowych protestów, jakie wstrząsały regionem przez całą drugą połowę 2019 roku. Nowe prawo przewiduje kary nawet dożywocia za nieprecyzyjnie określone przestępstwa, które władze ChRL uznają za przejaw separatyzmu, terroryzmu lub działalność wywrotową.

Przepisy powszechnie oceniono jako ograniczanie autonomii i swobód Hongkongu, a ich wprowadzenie spotkało się z ostrą krytyką Zachodu. USA przestały uznawać Hongkong za terytorium autonomiczne względem ChRL i odebrały mu część przywilejów handlowych.

Protestujący uaktywnili się na nowo, jednak lojalne wobec Pekinu władze zakazują w tym roku wszelkich protestów, powołując się na zagrożenie epidemiczne.

Waszyngton nałożył w grudniu sankcje finansowe na 14 wiceprzewodniczących chińskiego parlamentu, których uznał za odpowiedzialnych za narzucenie Hongkongowi kontrowersyjnych przepisów bezpieczeństwa państwowego i usunięcie czterech demokratycznie wybranych posłów opozycji z tamtejszego parlamentu. Zabronił im też wjazdu do USA.

Amerykańska administracja zaostrzyła w ostatnich miesiącach działania przeciwko Chinom, nakładała cła na chińskich eksport i sankcje na chińskie firmy i urzędników Komunistycznej Partii Chin (KPCh), zarzucając im m.in. wykorzystywanie pracy przymusowej Ujgurów, ograniczanie obiecanej autonomii Hongkongu, kradzież amerykańskiej technologii i nieuczciwe praktyki handlowe.

Tajwan

W ostatnich miesiącach relacje pomiędzy Pekinem a Tajpej stają się coraz bardziej napięte. Komunistyczna ChRL uznaje Tajwan za zbuntowaną prowincję i nigdy nie wykluczyła możliwości użycia siły, by przejąć nad nim kontrolę. Demokratycznie wybrany rząd Tajwanu twierdzi, że nie chce prowokować Chin do wojny, ale zapowiada obronę stylu życia i demokratycznego ustroju wyspy.

W ostatnich miesiącach zwiększyła się ilość incydentów z udziałem wojska chińskiego na Morzu Południowochińskim w niewielkiej odległości od terytorium Tajwanu. Minister Obrony Tajwanu Yen Teh-fa w październiku przekazał, że samoloty chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przekraczały w tym roku Cieśninę Tajwańską z częstotliwością najwyższą od 30 lat.
Zwiększyła się również o 2 tysiące ilość interwencji morskich przeprowadzonych przez marynarkę wojenną. Minister obrony nie podał dokładnej liczby chińskich statków, które znajdowały się w okolicy wyspy, ale stwierdził, że wydatki na monitorowanie działań wrogiej marynarki wzrosły znacząco od zeszłego roku.

Tajwan w ostatnim czasie rozpoczął modernizację własnej floty. W listopadzie, po czterech latach planowania, oficjalnie rozpoczęto budowę pierwszego okrętu podwodnego krajowej produkcji. W ubiegłych tygodniach zwodowano ważący 4000 ton okręt patrolowy o nazwie Chiayi, oddano do użytku fregaty, stawiacz min oraz pierwszą z planowanych na 2023 rok korwet klasy Tuo Chiang.

***

***

Konflikt indyjsko-chiński w Himalajach: cisza po starciach

Pod koniec lipca Indie i Chiny uzgodniły, że przyspieszą wycofywanie wojsk z rejonu spornej granicy w zachodnich Himalajach, gdzie w czerwcu w starciach zginęło 20 indyjskich żołnierzy.

Indyjskie ministerstwo obrony poinformowało w sierpniu, że dowódcy wojskowi indyjskich i chińskich oddziałów przy granicy spotkali się, aby rozwiązać konflikt. Resort podkreślił, że Indie oddane są idei dialogu, ale "są również zdeterminowane bronić swej integralności terytorialnej".


PAP PAP

Obydwie strony konfliktu obserwują sytuację na miejscu i nawiązały kontakt - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ podczas konferencji prasowej, nie podał jednak żadnych szczegółów.

Wcześniej 15 czerwca doszło do potyczki w dolinie rzeki Galwan; nie było wymiany ognia, ale w walce na pięści, kamienie i metalowe pręty zginęli indyjscy żołnierze. Indyjskie media informowały też o co najmniej 40 zabitych Chińczykach. Pekin nie potwierdził informacji o tych stratach.

Starcie było najpoważniejszym incydentem na spornej granicy chińsko-indyjskiej od ponad 50 lat. Obie strony oskarżały się wzajemnie o sprowokowanie agresji i naruszenie ustalonej linii podziału, którą określono w 1962 roku.

Po incydencie w dolinie rzeki Galwan chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza przeprowadziła ćwiczenia z użyciem ostrej amunicji w Tybecie, na wysokości ponad 4,7 tys. metrów n.p.m.

Spór terytorialny pomiędzy Chinami a Indiami toczy się od dziesięcioleci. Do mniejszych potyczek dochodziło w tym roku kilkakrotnie. Indie oskarżyły Chiny o wysłanie tysięcy żołnierzy do doliny Galwanu. Według komentatorów Pekin mogła zirytować budowa przez Delhi infrastruktury drogowej w pobliżu granicy.

***

***

Kaszmir

Indyjska armia zwiększy rezerwy amunicji i broni tak, by przygotowane zapasy pozwoliły na prowadzenie wojny przez 15 zamiast przez 10 dni - podała w ostatnim czasie agencja informacyjna ANI. Decyzja związana jest z konfliktem granicznym z Chinami oraz z zagrożeniem ze strony Pakistanu.

"Pewna liczba systemów obronnych i amunicja są obecnie kupowane, po autoryzacji zwiększenia rezerw umożliwiających 15-dniową, intensywną wojnę z wrogami" - poinformowała indyjska agencja, cytując źródło rządowe. "Poziom zapasów będzie teraz wystarczał na 15 dni, po podniesieniu z 10 dni" - informuje.


PAP PAP

Fundusz awaryjny autoryzowany przez władze kraju na zakup amunicji i broni ma wynieść blisko 6,8 mld USD.

Według ANI podwyższenie rezerw ma przygotować Indie na wojnę na dwóch frontach. Pierwszy potencjalny front z Chinami znajduje się w wyżej wspomnianym himalajskim Ladakhu, gdzie wojska obu krajów zwiększają liczbę jednostek i żołnierzy po nieudanych negocjacjach granicznych. Sytuacja w Ladakhu zaogniła się w połowie czerwca br., gdy w dolinie Galwanu 20 żołnierzy indyjskich zginęło w potyczce bez użycia broni palnej z chińskimi żołnierzami. Po kilku rundach rozmów z chińskim sąsiadem armia indyjska przygotowuje się na spędzenie zimy na pozycjach znajdujących się na wysokości 3-5 tys. m n.p.m., przy temperaturach sięgających -40 st. C. Według dziennika mediów w regionie stacjonuje ok. 100 tys. żołnierzy, a zimę na wysuniętych pozycjach w Ladakhu spędzi 50 tys. wojskowych.

Drugim potencjalnym frontem jest granica z Pakistanem, gdzie obie strony oskarżają się wzajemnie o łamanie zawieszenia broni, w tym ostrzał przygranicznych wiosek. Zdaniem Indii Pakistan szkoli grupy bojowników atakujących instalacje wojskowe i konwoje w indyjskiej części Kaszmiru.

Konflikt graniczny między krajami zaostrzył się po ataku samobójczym na konwój indyjskiej jednostki paramilitarnej w Pulwamie w lutym 2019 r., zginęło wówczas 40 funkcjonariuszy. Indie odpowiedziały nalotami bombowymi na przygraniczny Balkot, gdzie doszło do potyczki między siłami powietrznymi obu krajów.

Agencja ANI przypomina, że indyjska armia w przeszłości utrzymywała 40-dniowy poziom zapasów, który został obniżony do 10-dniowego poziomu przez problemy z magazynowaniem broni i amunicji.


PAP PAP

***

PAP/IAR/inne/PolskieRadio24.pl/ zebrała na podst. PAP/IAR/in./ Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej