MŚ siatkarzy: "mission impossible"? Nie dla Heynena. "Wykonał kawał solidnej roboty"

- Czapki z głów przed Vitalem Heynenem. Tak przygotował nasz zespół, że forma podczas mistrzostw świata z meczu na mecz rosła i z Brazylią w finale nie było kwestii, kto jest lepszy – ocenił były siatkarz reprezentacji Polski Ireneusz Kłos.

2018-10-01, 14:11

MŚ siatkarzy: "mission impossible"? Nie dla Heynena. "Wykonał kawał solidnej roboty"

Posłuchaj

Tomasz Gorazdowski podsumowuje finał MŚ w wykonaniu biało-czerwonych (Trójka)
+
Dodaj do playlisty

Kłos powiedział, że złoty medal MŚ mógł być zdobyty tylko dzięki temu, że trener Heynen zbudował prawdziwy zespół i potrafił go idealnie przygotować na turniej w Bułgarii i Włoszech.

- Czapki z głów przed Heynenem, bo wykonał kawał solidnej roboty. Tak przygotował nasz zespół, że forma z meczu na mecz rosła i z Brazylią w finale (wygrana 3:0) nie było kwestii, kto jest lepszy. Nie ma dla mnie wątpliwości, że zagraliśmy najlepsze spotkanie na tym turnieju. W każdym elemencie byliśmy lepsi i nie daliśmy rywalom szans. To był prawdziwy szczyt formy – dodał.

Powiązany Artykuł

MS_siatkowka_banner_p24.jpg
MŚ w siatkówce mężczyzn Włochy/Bułgaria 2018 - specjalny serwis PR24

Trzykrotny wicemistrz Europy (1979, 1981, 1983) zwrócił uwagę, że po Polakach nie było praktycznie widać, że wcześniej stoczyli bardzo ciężki bój w półfinale z USA.

- To pokazuje, że byliśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie. Można było odnieść wrażenie, że moglibyśmy grać jeszcze kolejne mecze. Byliśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale też mentalnie, bo widać było pragnienie zwycięstwa w naszych chłopakach, a słabe momenty ich nie podłamywały – przeanalizował Kłos.

Według byłego selekcjonera żeńskiej reprezentacji Polski kluczowy dla biało-czerwonych był drugi mecz z Serbami. To właśnie wtedy, według niego, podopieczni Heynena mieli uwierzyć, że stać ich na mistrzostwo.


- Pierwszy mecz z Serbią nie był tak ważny, bo widać było, że rywal nie zaprezentował się najlepiej. Ale ten drugi, to już było coś zupełnie innego. Zagraliśmy świetnie i wygraliśmy po ciężkim boju. Moim zdaniem to właśnie wtedy nasz zespół uwierzył, że może wygrać z każdym i pierwsza szóstka nie musi być szczytem ich możliwości – dodał.

Kłos szczerze przyznał, że przed mistrzostwami należał do grona osób, które nie dawały szans polskiemu zespołowi na medal, nie mówiąc już o złocie.

- Posypuję głowę popiołem, bo też należałem do tej grupy, która sądziła, że jak będziemy w pierwszej szóstce, to będzie sukces. Ale nasz zespół mile nas zaskoczył. Początek turnieju nie był może najlepszy, ale później z meczu na mecz było coraz lepiej. Zagrali tak, jak powinno się grać na turniejach. Wielkie brawa dla nich, bo osiągnęli wspaniały sukces. Zdobyć mistrzostwo jest trudno, ale obronić je jest jeszcze trudniej – podsumował Kłos.

REKLAMA

(mb)

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej