Do trzech razy sztuka? Janne Ahonen znów zawiesił narty na kołku

2018-11-15, 10:00

Do trzech razy sztuka? Janne Ahonen znów zawiesił narty na kołku
Janne Ahonen cieszy się ze swojego piątego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni podczas konkursu w Bischofschofen w 2008 roku . Foto: PAP/EPA/ROBERT PARIGGER

27 października kibice skoków narciarskich usłyszeli nowinę, której od dłuższego czasu się spodziewali - jeden z najlepszych zawodników w historii dyscypliny Fin Janne Ahonen zakończył sportową karierę. 41-letni skoczek już po raz trzeci podjął taką decyzję, jednak tym razem ma być ona nieodwołalna. Zawodnik nazywany "Maską" nie spełni więc wielkiego marzenia, do jakiego dążył przez ponad ćwierć wieku - nie zdobędzie indywidualnego medalu olimpijskiego. 

Skoczkowie narciarscy konkursami w Wiśle-Malince zainaugurują sezon 2018/2019. Portal PolskieRadio24.pl z tej okazji przygotował specjalny serwis, w którym można będzie znaleźć wszystkie najważniejsze informacje związane z rywalizacją na skoczniach w 40. już edycji Pucharu Świata.

Dwa zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, rekordowe pięć triumfów w Turnieju Czterech Skoczni, dwa indywidualne i trzy drużynowe tytuły mistrza świata - to tylko najważniejsze skalpy z kolekcji urodzonego w Lahti zawodnika. Janne Ahonen solidnie zapracował na miano żywej legendy skoków narciarskich. Podczas swojej kariery przez lata znajdował się na zawodniczym szczycie, zwykle spoglądając na rywali z góry klasyfikacji zawodów.

Ostatnie lata Fina na skoczniach pokazały jednak, że heros też jest człowiekiem. Zaczęło brakować dla niego miejsca w konkursowych drugich seriach i coraz częściej musiał mierzyć się z niepochlebnymi opiniami rodaków, którzy wcześniej go uwielbiali. 24-letnia pogoń za upragnionym indywidualnym krążkiem igrzysk nie przyniosła rezultatu. Czy można powiedzieć, że nieudane występy od momentu kolejnego powrotu na skocznie w 2013 roku przysłoniły nam lata sukcesów fińskiego skoczka? Krótkie streszczenie tej wielkiej kariery wystarczy, by mieć świadomość, jak wybitny zawodnik zdecydował się pożegnać z karuzelą Pucharu Świata. 

Skakał od dziecka

Urodził się 11 maja 1977 roku w Lahti - mieście będącym stolicą narciarstwa klasycznego w Finlandii. Już jako siedmioletni chłopiec został zapisany przez rodziców do miejscowego klubu Hiihtoseura, w którym swoje talenty rozwijali też jego późniejsi koledzy z kadry narodowej, tacy jak Toni Nieminen, Tami Kiuru, Veli-Matti Lindstroem, Ville Larinto czy Kalle Keituri. Jak sam po latach wspominał, skoki od wczesnego dzieciństwa były sportem, który najbardziej mu odpowiadał. 

Oprócz chęci skakania, Janne cechował się też dużym talentem. Skakał zresztą nie tylko na kilkunastometrowych obiektach zlokalizowanych w kompleksie Salpausellka, ale także... z kanapy w pokoju rodzinnego domu. W latach 80. Finlandia doczekała się dwóch wybitnych skoczków: uważanego za najlepszego w historii tej dyscypliny Mattiego Nykaenena oraz niewiele mniej utytułowanego Jarriego Puikkonena. Obaj byli zresztą idolami Ahonena, który spośród zagranicznych zawodników najbardziej cenił natomiast Niemca Jensa Weissfloga. 

Pierwsze sukcesy 

Szybko okazało się, że skoczek z Lahti wyróżnia się nie tylko w swoim klubie. W 1991 i 1992 roku Ahonen sięgał po tytuł młodzieżowego mistrza krajów nordyckich. Stało się jasne, że 15-latek zadebiutuje w Pucharze Świata. 13 grudnia 1992 roku wziął udział w konkursie w niemieckim Ruhpolding, gdzie zajął jednak odległe 56. miejsce, wyprzedzając tylko dziewięciu rywali.

W tamtym okresie punkty do klasyfikacji generalnej zdobywało tylko piętnastu najlepszych zawodników. Ta sztuka udała się Ahonenowi 7 marca 1993 roku w rodzinnym Lahti. Zawody ukończył na 11. miejscu. Był już wówczas podwójnym mistrzem świata juniorów - w Harrahovie sięgnął po tytuły w rywalizacji indywidualnej oraz drużynowej. Po raz pierwszy pojechał też na czempionat seniorów. W Falun był 31. w konkursie na dużej skoczni. Wraz z kolegami uplasował się także na szóstym miejscu w klasyfikacji drużynowej. 

Szybki awans do czołówki 

O ile debiutancki sezon w gronie seniorów nie był specjalnie udany, o tyle już od kolejnego Ahonen zadomowił się w ścisłej światowej czołówce. 19 grudnia 1993 roku to dla Fina data szczególna. Niespodziewanie okazał się wówczas najlepszy w konkursie Pucharu Świata w Engelbergu. Miał wtedy 16 lat, 7 miesięcy i 8 dni. Ostatecznie w klasyfikacji końcówej PŚ uplasował się na 10 miejscu. Zadebiutował też na igrzyskach olimpijskich, choć w Lillehammer nie odniósł sukcesu. Lepiej powiodło mu się podczas mistrzostw świata juniorów rozegranych w austriackim Breitenwangu. Obronił wówczas złote medale zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. 

Źródło: urheilupress/YouTube.com

Ahonen w światowej czołówce pozostał przez lata. W najlepszej piętnastce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata plasował się co sezon, aż do 2008 roku, gdy po raz pierwszy zaszokował świat, informując o końcu kariery.

W sezonach 2003/2004 i, zwłaszcza, 2004/2005 dominował na światowych skoczniach, czego efektem było zgarnięcie Kryształowych Kul. W 1999 i 2006 roku kończył sezon na drugim miejscu, przegrywając z, odpowiednio, Martinem Schmittem i Jakubem Jandą. Aż czterokrotnie (1995, 1996, 2000 i 2008) klasyfikowano go na trzeciej pozycji. Łącznie zwyciężył w 36 pucharowych konkursach - lepsze wyniki zanotowali tylko Gregor Schlierenzauer (53), Nykaenen (46) i Adam Małysz (43). Na podium stawał aż 108 razy - do tej pory nikt nie przebił tego osiągnięcia. 

Dominator o kamiennej twarzy 

Polscy kibice do dzisiaj z rozrzewnieniem wspominają sezon 2000/2001 i czas dominacji "Orła z Wisły". Małysz wygrał wówczas 11 pucharowych konkursów. Wydawało się, że ciężko będzie komukolwiek zwyciężać tak regularnie na przestrzeni całego sezonu. 

Rekord Polaka cztery lata później poprawił jednak Ahonen. Fin przez większość sezonu skakał w innej lidze niż główni rywale, wygrywając dwunastokrotnie. Zwłaszcza początek zmagań był dla konkurencji iście nokautujący: aż jedenaście z trzynastu pierwszych konkursów indywidualnych zakończyło się zwycięstwem "Maski".

Mimo, że w początkowych latach kariery skakał w specjalnej żelaznej masce, pseudonim zawdzięcza przede wszystkim wyjątkowej powściągliwości podczas zawodów. Sytuacje, w których telewizyjnym operatorom udało się "złapać" Ahonena na uśmiechu, można policzyć na palcach jednej ręki. Co ciekawe, z dala od blasku kamer Fin zachowywał się zupełnie inaczej. Wśród kolegów z kadry miał nawet opinię kawalarza, który dbał o dobry nastrój w fińskiej ekipie. Jeden z najlepszych kumpli Ahonena ze skoczni, Risto Jussilainen tak opowiadał o kamiennej twarzy "Maski" w wywiadzie dla portalu skoki-polska.pl:

Jeśli oko kamery na chwilę zajęło się kimś innym, był zupełnie rozluźnionym, uśmiechniętym i radosnym człowiekiem. Kamienna twarz znikała - mówił trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej PŚ w sezonie 2000/2001. 

Ahonen przyjmował kolejne triumfy ze spokojem, a w Finlandii dorobił się miana bohatera narodowego. Kibice za nim szaleli, a trybuny pod skocznią w Lahti, Kuopio czy Kuusamo wypełniały się podczas pucharowych zawodów do ostatniego miejsca. W ostatnich latach kariery miał jednak przekonać się, że łaska fanów jeździ na wyjątkowo pstrym koniu...

Źródło: FINskiLive/YouTube.com 

Król czterech skoczni 

Przełom grudnia i stycznia to czas wyjątkowy w świecie skoków. Trwająca nieco ponad tydzień rywalizacja w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku oraz Bischofschofen elektryzuje zarówno zawodników, jak i tysiące kibiców pod skoczniami oraz miliony przed telewizorami. Prawdziwym królem Turnieju Czterech Skoczni należy nazwać właśnie Ahonena. Wygrywał niemiecko-austriacką rywalizację aż pięciokrotnie: w 1999 (mimo braku wygranej w żadnym z konkursów), 2003, 2005, 2006 (ex eaquo z Jandą - jedyny taki przypadek w historii Turnieju) i 2008 roku. 

Źródło: SkiJumpingHistory PL 

56. TCS był zresztą ostatnim wielkim triumfem "Maski". Fin zaczął od trzeciej pozycji w Obertsdorfie. Wygrał wielki faworyt Austriaków Thomas Morgenstern, który zdecydowanie prowadził wówczas w klasyfikacji Pucharu Świata. W Ga-Pa najlepszy okazał się inny Austriak - Schlierenzauer, który wyprzedził drugiego Ahonena o 1,7 pkt. Popisem fińskiego rutyniarza były jednak zawody w ojczyźnie dwóch rywali. Do Austrii jechał ze stratą 3,4 pkt do Schlierenzauera i ledwo 0,2 do Morgensterna. 

Jedyny raz w historii nie udało się wówczas przeprowadzić konkursu w Innsbrucku. Wobec tego dwukrotnie najlepsi skoczkowie świata zmierzyli się w Bischofschofen. Oba konkursy padły łupem Ahonena, który o 19,8 pkt wyprzedził w klasyfikacji generalnej Morgensterna, po raz piąty otrzymując od organizatora kluczyki do luksusowego auta, będącego główną nagrodą w zawodach. 

Nieosiągalny medal 

O ile Turniej Czterech Skoczni był swoistym popisem Ahonena, o tyle zupełnie inaczej wiodło się legendarnemu Finowi podczas igrzysk olimpijskich. Z najważniejszej imprezy czterolecia przywiózł dwa srebrne krążki - oba w rywalizacji drużynowej. O ile w Turynie (2006) drugie miejsce można było nazwać sukcesem ze względu na bezkonkurenyjnych wówczas Austriaków, o tyle porażka cztery lata wcześniej została w kraju przyjęta jako klęska. Niemcy okazali się bowiem lepsi zaledwie o 0,1 pkt. 

W Salt Lake City Ahonen w konkursie drużynowym był liderem fińskiej drużyny. Słabsze skoki ówczesnego mistrza świata juniorów Veli-Matti Lindstroema sprawiły, że to Niemcy mogli cieszyć się ze złota. Wydawało się jednak, że 25-letni wówczas "Maska" bez trudu sięgnie w przyszłości po tytuł mistrza olimpijskiego, zwłaszcza, że w kolejnym sezonie zwyciężył w TCS, a w dwóch następnych sięgał po Kryształowe Kule. Jak się jednak miało okazać, indywidualny krążek oraz mistrzostwo w drużynie na najważniejszej sportowej imprezie czterolecia okazały się być poza zasięgiem Ahonena. 

Źródło: YouTube.com/SkiSprung Polen 

Fin wielki apetyt na medal miał już przed igrzyskami w 1998 roku. Do Nagano jechał jako mistrz świata na normalnej skoczni. Zaczął jednak pechowo od czwartego miejsca w konkursie na skoczni K-90, przegrywając brąz z Austriakiem Andreasem Widhoeltzlem o ledwie punkt. Starty na dużym obiekcie, gdzie nie przeszedł pierwszej serii oraz w konkursie drużynowym (Finowie zajęli dopiero piąte miejsce) sprawiły, iż Ahonen wyjechał z Hakuby, gdzie odbywały się konkursy, z uczuciem dużego rozczarowania. 

Cztery lata później przygotowania Ahonena zostały zmącone przez... narodziny syna - Mico. Skoczek, słynący do tej pory z imprezowego trybu życia, postanowił skupić się na obowiązkach ojcowskich. Sam zaprojektował zresztą dom, w którym miał zamieszkać z przyszłą żoną i synem. Nic dziwnego, że jego wyniki w Pucharze Świata były słabsze, a Fin sporadycznie znajdował się w najlepszej dziesiątce zawodów. W Salt Lake City Ahonen znów był jednak mocny, choć inni (w tym Adam Małysz) okazali się być jeszcze silniejsi. To właśnie "Orzeł z Wisły" sprzątnał mu sprzed nosa brąz na obiekcie normalnym, wygrywając o 1,5 pkt. Na dużej skoczni Fin był dziewiąty, natomiast wspomniane wcześniej srebro w konkursie drużynowym traktował jedynie jako nagrodę pocieszenia... 

W Turynie w 2006 roku po raz kolejny "Maska" startował jako kandydat do największych zaszczytów. Rok wcześniej znowu został mistrzem świata. W Obertsdorfie wygrał konkurs na skoczni dużej. We Włoszech nie powtórzył jednak sukcesu, chociaż jeszcze miesiąc wcześniej czarował podczas Turnieju Czterech Skoczni. Blisko upragnionego medalu był zwłaszcza podczas konkursu na normalnym obiekcie. Po pierwszej serii był wiceliderem, ale drugi skok miał słabszy i spadł na szóstą pozycję. Potem przeżył deja vu sprzed czterech lat: dziewiąta pozycja na skoczni dużej i srebrny medal zdobyty wraz z kolegami w rywalizacji drużyn. 

Rozstania ze skocznią i powroty 

Sezon 2007/2008 przyniósł Ahonenowi piąty triumf w TCS, trzecią pozycję w klasyfikacji końcowej PŚ, srebrny i brązowy medal mistrzostw świata w lotach (łącznie przywiózł z tej imprezy aż siedem krążków) oraz cztery wygrane pucharowe konkursy. 4 marca wygrał zawody w Kuopio, co miało się później okazać jego ostatnim triumfem. 26 marca 2011 świat skoków obiegła sensacyjna informacja. Fin, który już po IO w Turynie mówił, że nie planuje więcej olimpijskich startów, poinformował o końcu sportowej kariery. 

- Zaczyna brakować mi motywacji do startów. Ponadto chcę odejść jako skoczek z czołówki - mówił na konferencji prasowej w Helsinkach. Ahonen miał wówczas 31 lat, ale zapewniał, że o powrocie do skakania nie myśli. Latem zorganizował nawet w Lahti pożegnalny konkurs, z udziałem m.in. Małysza, Schmitta, Morgensterna, Andreasa Goldbergera czy Noriakiego Kasai. Po jego zakończeniu, wielcy rywale ze skoczni ustawili dla odchodzącego mistrza wielki szpaler. 

Źródło: YouTube.com/fugerghiufueow

W postanowieniu wytrzymał rok. 

- Rozmawiałem o powrocie z moją żoną. Chęć była tak silna, że postanowiłem spróbować. Do końca życia żałowałbym, gdybym zdecydował inaczej - mówił wówczas.

Jedynym celem, jaki sobie stawiał był upragniony medal zdobyty w indywidualnym konkursie olimpijskim. Początkowo powrót Ahonena był niezwykle udany. Fin znowu czarował podczas Turnieju Czterech Skoczni. Trzykrotnie stanął na podium, a w klasyfikacji generalnej przegrał tylko z Austriakiem Andreasem Koflerem. 

Na igrzyska w kanadyjskim Vancouver udawał się jako całkiem poważny kandydat do medalu, choć w lutym jego forma nie była już tak dobra jak miesiąc wcześniej. Na skoczni normalnej od początku radził sobie dobrze, uzyskując czołowe rezultaty podczas treningów. W konkursie znów jednak musiał obejść się smakiem. Simon Ammann, Adam Małysz i Gregor Schlierenzauer - tak wyglądało podium podczas zmagań zarówno na normalnej, jak i dużej skoczni. Na mniejszym obiekcie Ahonen znowu wylądował tuż poza podium, na większym - nie wszedł do drugiej serii... Zrezygnowany nie wystąpił w konkursie drużynowym, w którym jego koledzy nie potrafili wywalczyć żadnego koloru krążka. 

Kolejny sezon - 2010/2011 był kompletnie nieudany. 44. miejsce w Pucharze Świata, odległe lokaty w TCS oraz w konkursach mistrzostw świata sprawiły, że Ahonen po raz drugi zawiesił narty na kołku. Stwierdził, że nie może poświęcać się sportowi tak mocno, jak wcześniej. "Maska" wiódł coraz bardziej poukładane życie prywatne (jego syn zaczynał skakanie na nartach), zajął się prowadzeniem biznesu (szył stroje narciarskie, m.in. kombinezony dla skoczków) i, jak mówił, miał szczerze dość skakania... Zszedł ze sceny, podobnie jak wielcy rywale: Adam Małysz, Michael Uhrmann i Andreas Kuettel. 

Źródło: YouTube.com/climber7Andy 

W styczniu 2013 roku raz jeszcze okazało się, że ciągnie wilka do lasu. Wywiad dla telewizji MTV3 zakończył sensacyjną zapowiedzią: wracam po raz kolejny. Ahonen chciał powalczyć o olimpijski medal w Soczi. Wracał w momencie, gdy fińskie skoki powoli popadały w marazm, w którym znajdują się do dzisiaj. W przeciwieństwie do 2009 roku, od początku szło mu opornie. 

Szans na medale nie miał żadnych. Nie przywiózł ich ani z Soczi, ani z Pjongczangu. Podczas MŚ w Falun (2015) oraz w rodzinnym Lahti (dwa lata później) zajmował miejsca w 2. i 3. dziesiątce. Poza jednym piątym miejscem w Titisee-Neustadt, przez całe pięć sezonów nie zanotował też zadowalających wyników w konkursach PŚ. Dość powiedzieć, że w sezonach 2015/2016 i 2017/2018 nie zdobył nawet jednego punktu do klasyfikacji generalnej.  

Źródło: YouTube.com/Sztuka Latania 

Zakochani w nim kiedyś kibice tracili cierpliwość. "Maska" nie pokazywał tego po sobie, ale mocno przejmował się negatywnymi komentarzami na fińskich forach internetowych. Gdy dawny gwiazdor skoków nie znalazł się w narodowej kadrze A na kolejny sezon, stało się jasne, że jego opowieści o chęci startu na igrzyskach w 2022 roku trzeba włożyć między bajki. Na niecały miesiąc przed startem nowego sezonu oficjalnie ogłosił swoją decyzję, nie kryjąc przy tym żalu. 

- Niektórzy fani wreszcie nie będą musieli się za mnie wstydzić - mówił ze smutkiem w głosie. Zaznaczył też, że nigdy nie przestanie skakać dla przyjemności, lecz od teraz poświęci się ukochanej dyscyplinie jedynie jako hobbysta. 

Oryginał kończy karierę 

Ahonen wielkim sportowcem jest. Choć na koniec trzeba zaznaczyć, iż nie zawsze prowadził się jak na wybitnego skoczka przystało. Przez lata tajemnicą poliszynela było, że fińscy kadrowicze po konkursach nie odmawiają sobie różnego rodzaju trunków. Wydawało się, że po narodzinach syna, a następnie ślubie z wieloletnią partnerką Tią Jakobsson (24 lipca 2004 roku) "Maska" nieco zmieni tryb życia. 

Nadzieje te były jednak płonne. Co ciekawe, starty pod wpływem nie przeszkadzały mu nawet w lądowaniu na odległości równej rekordowi świata. Ahonen podczas kończących sezon 2004/2005 zawodów na mamuciej skoczni w Planicy poszybował na odległość... 240 metrów, co było wówczas najdalszym skokiem w historii. Niestety, nie ustał tej próby i rekord oraz wygrana w stojącym na niebotycznym poziomie konkursie przypadła Norwegowi Bioernowi Einarowi Romoerenowi, który uzyskał "tylko" 239 metrów. Fin o tym, jak spędził wieczór i noc poprzedzającą zawody opowiedział po kilku latach w napisanej wspólnie z dziennikarzem Pekką Holopainenem autobiograficznej książce "Królewski Orzeł". 

"Wypiliśmy z chłopakami skrzynkę piwa w pokoju hotelowym. Później postanowiliśmy udać się w miasto. Odwiedziliśmy w Krajnskiej Gorze wszystkie możliwe knajpy. Rano, po powrocie do hotelu, wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jaki byłem głupi. Powiedziałem do kolegów, że za chwilę będziemy startować na największej skoczni świata. Żałowaliśmy tego, co zrobiliśmy i zastanawialiśmy się w jaki sposób powinniśmy to wyjaśnić" - opisywał. Przyznał też, ze po upadku w drugiej serii uciekał od służb ratowniczych, gdyż... bał się badania krwi. 

Źródło: YouTube.com/Miguel Amaral 

Fiński mistrz ostatecznie, jak sam przyznaje, stał się abstynentem po wspólnym wypadzie na miasto z estonskim skoczkiem Kaarelem Nurmsalu po jednym z konkursów Letniej Grand Prix w 2013 roku. Jak sam przyznawał, odkąd przestał pić... znacznie obniżył loty. Znając czarny humor Ahonena, można dodać, iż decyzja o abstynencji wpłynęła też na tę o zawieszeniu nart na kołku. 

Wydaje się, że serial pod tytułem "Pogoń Janne Ahonena za olimpijskim medalem w zawodach indywidualnych" zakończył się bez happy endu. Nie zmienia to faktu, że kibicom z całego świata brakować będzie wiecznie posępnego fińskiego weterana, który dla wielu stał się stałym elementem pucharowej karuzeli niezależnie od prezentowanej formy sportowej. 

Dziś Ahonen - mąż, ojciec dwóch synów, przedsiębiorca, abstynent, pasjonat malarstwa oraz architektury i skoczek-amator rozpoczyna nowe życie. A my liczymy, że Finlandia doczeka się kiedyś godnych następców, którzy nie pozwolą skokom narciarskim zniknąć w świadomości fanów z tego nordyckiego państwa... 

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej