O "Kieszonkowego Herkulesa" walczyły służby. Pierwsza rocznica śmierci Naima Suleymanoglu

2018-11-18, 08:40

O "Kieszonkowego Herkulesa" walczyły służby. Pierwsza rocznica śmierci Naima Suleymanoglu
Naim Suleymanoglu podczas igrzysk w Seulu w 1988 roku, gdy po raz pierwszy został mistrzem olimpijskim . Foto: PAP/picture alliance

18 listopada 2017 roku w wieku 50 lat zmarł uważany za najwybitniejszego sztangistę wszech czasów Naim Suleymanoglu. W pierwszą rocznicę śmierci warto przypomnieć sylwetkę "Kieszonkowego Herkulesa", który na tyle zdominował światowe pomosty, że władze walczących o jego występy Turcji i Bułgarii nie bały się używać metod szpiegowskich rodem z filmów akcji. 

23 stycznia 1967 roku w miejscowości Ptitczar położonej w zamieszkanej przez liczną mniejszość turecką prowincji Kardżala w południowej części Bułgarii przyszedł na świat Naim Sulejmanow. Jego rodzina, podobnie jak inni przedstawiciele prawie milionowej tureckiej mniejszości, nie miała prawa do pisania swych nazwisk w ojczystej transkrypcji.

Z czasem, wraz z dekretem komunistycznego przywódcy Todora Żiwkowa, państwo Sulejmanowie musieli zmienić nazwisko na jeszcze bardziej bułgarskie. I tak Sulejmanow stał się Szałamanowem - to startując pod tym nazwiskiem zostawał mistrzem świata po raz pierwszy. 

15-letni rekordzista 

Filigranowy, bo mierzący ledwie 147 cm, Naim już jako nastolatek przejawiał niezwykły talent. Nie da się zresztą ukryć, że jego warunki fizyczne idealnie pasowały do sztangi. Dzięki stosunkowo krótkim kończynom, posiadał niżej osadzony środek ciężkości, który zapewniał mu stabilniejszą postawę podczas przerzucania kolejnych ciężarów. To filigranowej posturze zawdzięczał swój przydomek.

Źródło: YouTube.com/Olympic

Przez całą karierę rekord świata bił 46-krotnie. Nic więc dziwnego, że w 1997 roku fachowe pismo "World Weighlifting" uznało go za najlepszego sztangistę XX wieku. Bardzo wcześnie zaczął zresztą dominować wśród seniorów. Jako 15-latek pobił swój pierwszy rekord świata (podrzucił 170,5 kg), by w 1983 roku zostać w Moskwie wicemistrzem globu - w kategorii do 56 kg (koguciej) przegrał, podobnie jak na mistrzostwach Europy, z reprezentantem ZSRR Oksenem Mirzojanem. Była to zaledwie jedna z dwóch porażek na wielkiej światowej imprezie, jakich doznał podczas długiej kariery. 

Polityka wygrała ze sportem 

Mistrzem olimpijskim mógł i powinien zostać już w Los Angeles w 1984 roku. Ze względów politycznych większość państw komunistycznych zbojkotowała jednak amerykańskie igrzyska. "W zastępstwie" zorganizowano więc zawody Przyjaźń-84. Sztangiści rywalizowali w bułgarskiej Warnie. Choć po latach kwestionowano uczciwość tej rywalizacji, trzeba przyznać, że radzieccy i bułgarscy ciężarowcy pobili wówczas aż 30 rekordów świata. 

Sulejmanow, trenowany przez legendarnego Iwana Abadżijewa, był już wtedy gwiazdą bułgarskiego sportu. W swojej kategorii okazał się najlepszy, rewanżując się Mirzojanowi za przegraną na MŚ. Rok 1984 był zresztą dla niego kapitalny. Został także mistrzem Europy, a ponadto aż siedem razy poprawiał rekord świata. Gdyby nie polityka, prawdopodobnie cieszyłby się z olimpijskiego złota jako 17-latek...

Swoją dominację potwierdził w latach 1985 i 1986, zostając mistrzem świata w... kategorii piórkowej. Zdecydował się bowiem na przejście do wyższej wagi. Jego dominacja była tam zresztą jeszcze bardziej przygniatająca - w 1986 roku srebrnego medalistę, reprezentanta Rumunii Attilę Czajkę wyprzedził w dwuboju aż o 45 kilogramów.

W kraju, który reprezentował czuł się źle, mimo wielkiej popularności i wszelkich benefitów, jakimi w komunistycznym społeczeństwie cieszyli się wybitni sportowcy. W Bułgarii coraz bardziej obawiano się, że Naim zechce ucieć do Turcji, toteż "ochrona" tamtejszych służb specjalnych nie odstępowała go na krok. 

Źródlo: YouTube.com/Weighlifting News Agent 

Wielka ucieczka

Jego życie zmieniło się w 1986 roku. Najpierw wygrał zawody Pucharu Świata w Melbourne, a potem postanowil uciec z hotelu, w którym bułgarska reprezentacja mieszkała w tym australijskim mieście. Ucieczka była zresztą bardzo wyrafinowaną intrygą tureckich służb, w którym znajdziemy scenariusz na kapitalny film sensacyjny.

Szałamanow (a niedługo potem: Suleymanoglu) uciekł tylnymi drzwiami toalety z restauracji, w której zatrzymali się Bułgarzy. Z pomocą tureckich komandosów schronił się w meczecie, by następnie zostać przewiezionym do Canberry. To w stolicy Australii miały się rozstrzygnąć jego dalsze losy... 

Kilka dni później żywa legenda ciężarów znalazła się w swojej prawdziwej ojczyźnie. Suleymanoglu przyleciał do Ankary prywatnym odrzutowcem, którego wysłał po niego sam premier Turgut Ozal. Uroczyste, transmitowane w tureckiej telewizji przewitanie zdziwiło zapewne samego mistrza, jednak jasnym było, że sama ucieczka nie kończy jego problemów. Bułgarzy bowiem ani myśleli zezwalać mu na starty w barwach Turcji. Tamtejsi działacze wprost zapewniali, że uniemożliwią "zdrajcy" występ na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 roku. 

Tutaj znowu rolę odegrali tureccy agenci, którzy, w imieniu rządu, przekazali Bułgarom około miliona dolarów gotówki na granicy obu państw. Ta swoista łapówka zapewniła Naimowi szansę na reprezentowanie nowych barw, chociaż ponad roczną karencję i tak musiał przejść. W 1988 roku najpierw został (po raz trzeci w karierze) mistrzem Starego Kontynentu, a potem pojechał do dalekiej Korei Południowej, by walczyć o upragniony tytuł na igrzyskach. 

Źródlo: YouTube.com/Olympic 

Nokaut w Seulu 

Był faworytem rywalizacji, ale skala jego zwycięstwa zaskoczyła wszystkich. Pobił rekordy świata zarówno w rwaniu, jak i podrzucie. Podniósł aż 190 kg, co było ponad 3-krotnością jego masy ciała. Dokonał tego jako drugi na świecie, po Bułgarze Stefanie Topurowie, któremu jednak w Seulu nie dał żadnych szans. Dawny kolega z kadry musial zadowolić się srebrnym medalem, ze stratą aż 30 kilogramów w dwuboju. 

Już jako Turek Naim zdobywał pięć tytułów mistrza świata oraz cztery czempiona Europy. Dwukrotnie obronił także złoto olimpijskie. W Barcelonie w 1992 roku wyprzedził Bułgara Nikołaja Peszałowa, który w przyszłości da mu się jeszcze we znaki, natomiast cztery lata później w Atlancie zwyciężył w nowej kategorii - 64 kg. Stoczył wówczas kapitalny bój ze swym przyjacielem Grekiem Valeriosem Leonidisem, którego pokonał tylko o 2,5 kg. Jako sportowiec spełniony zdecydowal się więc zakończyć karierę. Do czynnego uprawiania ciężarów miał już nie wrócić. 

Źródło: YouTube.com/Olympic 

Ambicja wzięła górę 

Wizja zostania jedynym w historii sztangistą z czterema złotymi medalami igrzysk wzięła jednak górę. Mimo, że władze światowych ciężarów znowu zmieniły kategorie wagowe, Suleymanoglu wrocił tuż przed igrzyskami w Sydney w 2000 roku, by jeszcze raz stanąć na najwyższym stopniu podium. O tym, że łatwo nie będzie, przekonał się już kilka miesięcy przed wrześniowymi igrzyskami, gdy w Sofii musiał się zadowolić tylko brązem mistrzostw Europy w kategorii 62 kg. 

Wygrał wówczas Peszałow, który po zmianie barw narodowych reprezentował Chorwację. Kibice ostrzyli sobie zęby na walkę dwóch "byłych" Bułgarów. Peszałow rozpoczął rwanie od zaliczenia aż 145 kg, by skończyć z imponującym wynikiem 150 kg.

Turek nie chciał pozostać dłużny. Zaczął od 145 kg - dla porównania w Seulu wyrwał aż 7,5 kg więcej. W Australii był jednak bezradny. Spalił trzy podejścia, odpadając z rywalizacji. Jedynym pocieszeniem mogła być burza oklasków, jaką otrzymał od wypełnionej kibicami hali. A mistrzem olimpijskim został Peszałow, który wyrównał zresztą rekord świata w dwuboju... To był definitywny sportowy koniec najlepszego sztangisty w dziejach.

YouTube.com/Walt Maken 

Mimo wielkich sukcesów, Suleymangolu nie prowadził się jak wzór sportowca. Już w trakcie kariery nie stronił od alkoholu i papierosów, nie wiodło mu się też w życiu prywatnym. Nigdy się nie ożenił, choć przyznawał się do posiadania czwórki dzieci. Po zejściu ze sportowej sceny próbował zostać działaczem, politykiem, aktorem... Za każdym razem jednak nie udawało mu się spełnić swych planów, a Turcja powoli zapominała o wielkiej gwieździe sztangi. 

Smutny koniec legendy 

Przypomniała sobie, gdy było już za późno. Suleymanoglu w ostatnich latach cierpiał na marskość wątroby. We wrześniu ubiegłego roku był w tak złym stanie, że przetransportowano go do szpitala w Stambule. Potrzebował przeszczepu. Dawcą okazał się jeden z członków najbliższej rodziny. Początkowo wydawało się, że organ przyjmie się w ciele mistrza, ale z czasem stan legendy ciężarów się pogorszył...

Niestety, pojawiły się komplikacje. Suleymanoglu doznał wylewu krwi do mózgu, którego nie przeżył... Zmarł w sobotę 18 listopada 2017 roku w wieku 50 lat. Jego pogrzeb odbył się w Stambule ledwie dzień później. Uczestniczyło w nim dziesiątki tysięcy Turków, w tym najwyższe władze państwowe i wybitni tamtejsi sportowcy. Łez nie ukrywał jego wielki rywal i przyjaciel - Valerios Leonidis, który podczas uroczystości ucałował trumnę owiniętą turecką flagą... 

W dobie skandali dopingowych podnoszenie ciężarów straciło swego największego przedstawiciela. Dziś, gdy dyscyplina ta stoi na skraju wyrzucenia z olimpijskiego programu, trzy tytuły zdobyte przez Suleymanoglu na igrzyskach jawią się jako sportowa prehistoria. W pamięci milionów Turków oraz Bułgarów zostaną jednak na zawsze. Tak samo jak on: "Kieszonkowy Herkules", który na zawsze zmienił losy swojej dyscypliny sportu... 

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej