Superclasico i inne wielkie derby. Walka o prymat w mieście rozpala fanów na całym świecie
Skandaliczne wydarzenia, do jakich doszło przy okazji odwołanego rewanżowego meczu finału Copa Libertadores między River Plate a Boca Juniors przypomniały piłkarskiemu światu o wyjątkowości argentyńskiego Superclasico. Rywalizacja między legendarnymi klubami z Buenos Aires to nie jedyne wielkie derby, które elektryzują całe miasta, a fanów prowokują do działań, delikatnie mówiąc, niezgodnych z prawem.
2018-11-30, 11:53
Autokar Boca obrzucony kamieniami i gazem pieprzowym, czterech piłkarzy rannych, odwetowe polowania kibiców Boca Juniors na odwiecznych rywali, decyzja CONMEBOL o powtórzeniu meczu, który ma odbyć się w Madrycie - to konsekwencje sobotnich zdarzeń na ulicach Buenos Aires. Niestety, wzajemne walki między dwiema grupami kibiców to raczej codzienność, niż wyjątek w walce o kibicowskie panowanie w Buenos Aires.
Źródło: TVP Sport
110 lat historii
Buenos Aires to miasto futbolu. W najwyższej klasie rozgrywkowej Argentyny znajdziemy aż 12 zespołów ze stolicy kraju. W mieście istnieje zresztą ponad sześćdziesiąt stadionów piłkarskich. Choć najwięcej, bo aż siedem, zwycięstw w Copa Libertadores ma w dorobku Independente, kibicowsko stolicą rządzą River Plate oraz Boca Juniors. O tym, jak wielkiej wagi sprawą jest Superclasico, niech świadczy fakt, że brytyjska gazeta "The Observer" w tworzonym przez siebie rankingu rzeczy, które należy zobaczyć przed śmiercią, umieścił je na pierwszym miejscu.
REKLAMA
"Przy tej rywalizacji szkockie Old Firm Derby wygląda jak kopanina uczniów podstawówki" - napisano.
A wszystko zaczęło się 2 sierpnia 1908 roku, gdy dwie drużyny zagrały ze sobą nieoficjalne spotkanie towarzyskie. Przez następne cztery lata odbyło się jeszcze kilka takich pojedynków. Już wtedy obydwie drużyny zaczęły się wyróżniać w mieście pod względem zainteresowania, jakie ich występy wzbudzały wśród fanów.
Mimo, że dzisiaj kibice obu drużyn uwielbiają podkreślać fakt, że ich kluby reprezentują inne klasy społeczne, warto podkreślić, iż obie ekipy powstały w portowej dzielnicy La Boca. Mają więc korzenie robotnicze. Boca Juniors założono 3 kwietnia 1905 roku. Charakterystyczne niebiesko-żółte barwy klub zawdzięcza... szwedzkiemu statkowi. Gdy piłkarze nie mogli dojść do porozumienia odnośnie barw ustalono, że stroje nowej drużyny będą miały takie same kolory, jak bandera pierwszego statku, który wpłynie do portu w La Boca. "Zwycięzcą" tej rywalizacji okazał się okręt pływający pod szwedzką banderą.
REKLAMA
River Plate jest o niemal cztery lata starszy. Oficjalna data założenia to 25 maja 1901 roku. W 1925 roku zespół przeniesiono do zamożnej dzielnicy Nunez, a River szybko zerwało z robotniczo-portowym dziedzictwem. Klub, którego barwy niezmiennie pozostały biało-czerwone, szybko zyskał więc przydomek "Los Millnarios". Fani "Milionerów" od tamtego czasu lubią pokazywać swoją wyższość, nazywając odwiecznych rywali choćby "Graciarzami" czy "Zbieraczami nawozów". Kibice Boca Juniors nie są zresztą dłużni. "Kurczaki" - to ich ulubione określenie River Plate. Wzięło się z okoliczności, w jakich "Milionerzy" przegrali finał Copa Libertadores w 1966 roku. Ulegli Penarolowi Montevideo 2:4, mimo dwubramkowego prowadzenia, co wzbudziło liczne szyderstwa. River zresztą zasłynęło na kontynencie jako klub, który często docierał do decydujących faz CL, by jednak nie zdobyć trofeum.
Oba kluby łącznie 68 razy cieszyły się z mistrzostwa Argentyny (River - 36, Boca - 32), a w Copa Libertadores zwyciężały dziewięciokrotnie (z czego sześć razy najlepsza było Boca). Klimat Superclasico (nazwa wymyślona przez Argentyńczyków by podkreślić, że rywalizacja ta jest ważniejsza od hiszpańskiego El Clasico między Realem Madryt a FC Barceloną) tworzy jednak nie tylko dziesiątki trofeów, ale także niepowtarzalny klimat na trybunach.
Niestety, nie zawsze kibice skupiali się tylko na dopingowaniu swych drużyn. W 2015 roku obie ekipy spotkały się w 1/8 finału Copa Libertadores. W meczu rewanżowym, który odbywał się na stadionie Boca Juniors - La Bombonera, pseudokibice gospodarzy zaatakowali gazem zawodników River, co oznaczało walkower i awans "Milionerów" dalej. River Plate wygrało zresztą te rozgrywki. Warto dodać, że zaledwie cztery lata wcześniej klub sensacyjnie spadł z argentyńskiej ekstraklasy, do której wrócił po roku. Pierwszy w historii spadek River Plate, jak można było się spodziewać, nie został dobrze przyjęty przez fanów klubu. W kilkudniowych zamieszkach udział wzięło około 50 tysięcy osób, a kilkaset zostało rannych... Niestety, nie był to odosobniony przypadek w dziejach obu słynnych klubów.
REKLAMA
Do największej tragedii związanej bezpośrednio z Superclasico doszło 23 czerwca 1968 roku. Na stadionie River Plate - El Monumental w wyniku ścisku przy bramie nr 12 zginęło aż 71 osób, a ponad drugie tyle odniosło obrażenia. Do dzisiaj nie udało się ustalić przyczyn tragedii. Kibice River oskarżali gości o spalenie ich flag w górnych sektorach i zrzucenie ich na dół, co miało wywołać panikę. Fani Boca Juniors ripostowali, że to rywale przedostali się na zajmowany przez nich sektor i rozpoczęli atak. Pojawiały się także zarzuty w stronę policjantów, którzy mieli blokować wyjście z sektora. Średnia wieku ofiar wynosiła 19 lat...
W oficjalnych spotkaniach oba wielkie kluby z Buenos Aires mierzyły się 247 razy. 88-krotnie zwyciężała Boca Juniors, a 78 razy lepsze okazywało się River Plate. W 81 meczach padł remis. 9 grudnia czeka nas kolejna odsłona rywalizacji. Po raz pierwszy w historii stawką będzie najważniejsze trofeum klubowe Ameryki Południowej.
Urugwaj też ma swój klasyk
Mimo wielu sukcesów, urugwajski futbol pozostaje nieco w cieniu argentyńskiego. Tamtejsza stolica - Montevideo jest siedzibą aż 14 z 16 zespołów grających w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podobnie jak w Buenos Aires, w tym krajobrazie wyróżniają się jednak dwa kluby. Penarol i Nacional zbudowały w swoim kraju jeszcze silniejszą pozycję, niż Boca Juniors i River Plate w Argentynie. 47 tytułów mistrzowskich Penarolu i 44 zdobyte przez Nacional najlepiej ukazują skalę dominacji.
REKLAMA
Według socjologicznych badań do wspierania jednego z dwóch klubów przyznaje się około 75 - 80 procent Urugwajczyków. Oficjalne dane wskazują, że starszy jest założony w 1981 roku Penarol, początkowo pod nazwą CURC (Central Uruguay Rally Company) Montevideo. Jego przeciwnicy uznają jednak, że historia klubu zaczęła się dopiero w 1913 roku, gdy CURC zakończyło działalność, a jego dziedzictwo przejął Penarol. Mimo wątpliwości, co do tego, czy można mówił o kontynuacji historii rozwiązanego klubu, urugwajski związek uznał sukcesję, co przełożyło się choćby na pięć tytułów mistrza kraju więcej.
O ile Penarol, a wcześniej CURC były zakładane przez Anglików, o tyle powstały w 1899 roku Nacional jest pierwszym klubem w Ameryce Południowej, który założyli miejscowi. Kibice do dzisiaj zresztą podkreślają swój patriotyzm, usiłując postawić się w kontrze do "angielskiego" Penarolu.
Lata 20. i 30. ubiegłego stulecia to okres największych sukcesów urugwajskiej reprezentacji. Również wtedy Penarol i Nacional wybiły się na pozycję ligowych hegemonów. Podczas finału ligi w 1933 roku doszło zresztą do wyjątkowo kuriozalnej, nawet jak na południowoamerykańskie warunki, sytuacji.
Przy jednej z bramek lekarz Nacionalu zostawił torbę. Po akcji Penarolu i uderzeniu na bramkę futbolówka odbiła się od niej i... wpadła do siatki. Arbiter początkowo uznał gola, a trzech piłkarzy Nacionalu wyrzucił z boiska. Niedługo potem mecz przerwano ze względu na burdy na trybunach. Dopiero specjalna komisja anulowała bramkę, nakazując powtórkę spotkania. Drugie spotkanie zakończyło się zresztą remisem i o tytule zadecydował dopiero trzeci mecz... Hat-trick słynnego Hectora Castro (przeszedł do historii jako jeden z najlepszych piłkarzy swoich czasów, któremu w grze nie przeszkadzał brak jednej ręki) przesądził o pierwszym od dekady tytule Nacionalu.
REKLAMA
Oba kluby były futbolową wizytówką Urugwaju zarówno w czasach, gdy reprezentacja tego niewielkiego kraju sięgała po mistrzostwo świata, jak i w latach, kiedy drużyna narodowa miała problem z kwalifikacją na mundial. Penarol pięciokrotnie sięgał po Copa Libertadores, a trzy razy zwyciężał w prestiżowym Pucharze Interkontynentalnym, w którym mierzyły się najlepsze drużyny Europy oraz Ameryki Południowej. Nacional może się pochwalić trzema triumfami w kontynentalnych mistrzostwach oraz trzema zwycięstwami w Pucharze Interkontynentalnym.
Podobnie jak w Buenos Aires, historia tej rywalizacji to nie tylko mecze o najważniejsze trofea, piękne gole i boiskowe emocje. Niestety, często dawał o sobie znać latynoski temperament. Najświeższy przykład to mecz z listopada 2016 roku. Wówczas już na kilka godzin przed rozpoczęciem meczu doszło do regularnej bitwy między fanami obydwu zespołów. Rzucano kamieniami, petardami, kostką brukową... Nie oszczędzono także policjantów. Na trybunach wcale nie było spokojniej. Ktoś uruchomił alarm przeciwpożarowy i mecz trzeba było przełożyć...
Temperatura spotkań udziela się zresztą samym piłkarzom. W 2000 roku podczas spotkania ligowego między zawodnikami obydwu ekip doszło do gigantycznej bójki. Arbiter wyrzucił z boiska łącznie 20 (!) piłkarzy, co oczywiście zakończyło się obustronnym walkowerem. Co ciekawe, po meczu do aresztu trafiło aż dziewięciu zawodników. 14 lat później doszło do bijatyki podczas meczu towarzyskiego... W tym wypadku również nie zabrakło aresztowanych oraz zawieszonych.
YouTube.com/Exocet4
REKLAMA
Derby Montevideo to jednak nie tylko przemoc i agresja. W 2011 roku ultrasi Penarolu pobili rekord świata, jeśli chodzi o długość flagi. Wynosiła ona 309 metrów. Rekord dwa lata później był już jednak nieaktualny. Pobili go kibice Nacionalu, którzy stworzyli flagę o długości 600 metrów! Boiskowy bilans przemawia natomiast na korzyść Penarolu. Łącznie "Manyas" wygrali 184 razy, przy 174 triumfach odwiecznego rywala. 167 razy zanotowano natomiast remis.
Stare firmy wstaną z kolan?
Choć wspomniane wcześniej "The Observer" uznało, że szkockiemu klasykowi daleko do wielkich derbów Buenos Aires, znaczenia i prestiżu spotkań między Celtikiem a Glasgow Rangers nie trzeba tłumaczyć żadnemu z fanów futbolu. W końcu dawny gwiazdor Celtiku Henrik Larsson tak kiedyś wypowiedział się o Old Firm Derby:
-Nic nie może równać się z rywalizacją Celtiku i Rangers, absolutnie nic. Możecie mówić, że dużo lepsze są derby Barcelony z Realem, ale sądząc tak jesteście w błędzie. Grałem w obu tych meczach i wiem, o czym mówię - przyznał były napastnik m.in. Celtiku (czterokrotnie sięgał z nim po mistrzostwo Szkocji) oraz Dumy Katalonii.
Pierwsze spotkanie między późniejszymi wielkimi rywalami rozegrano 28 maja 1888 roku. Celtic okazał się wyraźnie lepszy, zwyciężając 5:2. Spotkanie obejrzało około 2 tysięcy widzów. Do tej pory rozegrano 414 meczów. 159 razy lepsi byli Rangers, natomiast 156-krotnie z boiska zwycięscy schodzili piłkarze Celtiku. Zanotowano także 99 remisów. Duopol klubów z Glasgow przez lata był zresztą zarówno motorem napędowym, jak i utrapieniem szkockiej ligi. Celtic oraz Rangers osiągały sukcesy w Europie, zwiększając zainteresowanie rozgrywkami, a z drugiej strony - tak bardzo deklasowały resztę stawki, że liga stawała się po prostu nudna. Określenie "Old Firm Derby" początkowo było używane właśnie jako hasło wyśmiewające monotonność ligi.
REKLAMA
Odwieczną rywalizacją poważnie wstrząsnął 2012 rok i karna degradacja stojących nad finansową przepaścią Rangers do trzeciej ligi. Kolejne lata to dominacja Celtiku, któremu jednak brak silnej konkurencji nie pomagał w dobrej grze w europejskich pucharach... Światełko w tunelu zapaliło się, gdy Rangers wrócili do szkockiej Premiership po czterech latach. W dwóch sezonach po powrocie musieli jednak zadowolić się trzecią pozycją, ulegając także Aberdeen. Old Firmy Derby także przestały być wyrównanym pojedynkiem wielkich rywali. W ciągu ostatnich dwóch lat kibice oglądali m.in. takie wyniki jak 5:1, 4:0 czy 5:0, zawsze na korzyść Celtiku. Wygląda na to, że na powrót wielkich Rangers kibice będą musieli jeszcze trochę poczekać, choć awans do fazy grupowej Ligi Europy w tym sezonie dobrze wróży fanom ekipy z Ibrox Park.
Omawiając Old Firm Derby nie sposób ominąć też kontekstu religijno-społecznego. Fani założonego w lutym 1872 roku Rangers utożsamiani są ze społecznością protestancką, lojalną wobec Wielkiej Brytanii i rodziny królewskiej. Na trybunach często używają zresztą brytyjskich flag. Celtic od zawsze był z kolei popularny u ludzi pochodzenia irlandzkiego. To imigranci z Irlandii założyli klub 6 listopada 1887 roku. Fani Celticu są więc łączeni z katolicyzmem oraz sprzeciwem wobec brytyjskiej monarchii.
Źródło: YouTube.com/PI ALFA
Podziały przybrały na sile zwłaszcza po proklamacji niepodległości przez Irlandię w 1922 roku. Poza granicami nowego państwa pozostała Irlandia Północna, której odłączenia od Wielkiej Brytanii niezmiennie domagali się katolicy. Stolica Ulsteru - Belfast na lata stała się miejscem krwawych walk, a atmosfera wzajemnej niechęci dotarła też do Glasgow. Do wielkich zamieszek doszło podczas finału Pucharu Szkocji w 1980 roku, który rozegrano na stadionie narodowym - Hampden Park. Celtowie zwyciężyli 1:0, po czym ich kibice rozpoczęli świętowanie wspólnie z piłkarzami na murawie stadionu. Jeden z fanów postanowił kopnąć piłkę do bramki stojącej przy sektorze kibiców Rangers, czym sprowokował ich do wbiegnięcia na boisko. Kije, butelki i gołe pięści poszły w ruch, a pełne ręce roboty miała też policja. Aresztowano wówczas ponad 200 osób.
REKLAMA
Policja i zarząd Rangers obwiniali o sprowokowanie zamieszek kibiców Celticu. Zarząd katolickiego klubu bronił swoich fanów, oskarżając z kolei społeczność protestancką o dyskryminację. Podlegało to zresztą prawdzie: w Szkocji państwowe szkoły miały protestancki charakter, więc katolicy zostali zmuszeni do zakładania własnych. Również Rangers prowadziło wrogą katolikom politykę. W odróżnieniu do Celtiku, którego władze dopuszczały do gry w swoich barwach piłkarzy innych wyznań, Rangers długo byli klubem w stu procentach protestanckim.
Dopiero w 1989 roku piłkarzem Rangers po powrocie z ligi francuskiej został dawny gwiazdor Celtiku - Mo Johnston. Fani Celtów, jak i aktywiści z terrorystycznej organizacji IRA otwarcie grozili "Judaszowi", jak został nazwany Johnston. Piłkarz otrzymał osobistą ochronę. Na szczęście, skończyło się tylko na groźbach. Od tamtego momentu transfery między klubami nie stały się jednak częstsze. Najbardziej znanym piłkarzem, który odważył się grać zarówno w Celtiku, jak i Rangers, był Kenny Miller, który po "zdradzie", jaką było podpisanie umowy z Celtami, dwukrotnie wracał na Ibrox Park.
Źródło: YouTube.com/S MILLAR
Wysiłki władz obu klubów oraz ich kampanie na rzecz zakończenia wzajemnej niechęci powoli przynoszą efekt. Old Firm Derby wciąż jest jednak świętem kibiców w Szkocji. Poziom sportowy obu drużyn nie jest już tak wysoki, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Rangers powoli wracają na swoje miejsce, więc fanom pozostała nadzieja, że rywalizacja dwójki wielkich rywali za kilka lat znowu wyniesie ich na wyższy poziom.
REKLAMA
Bałkański temperament daje o sobie znać
Derby Belgradu, w porównaniu z tymi z Glasgow, Montevideo czy Buenos Aires, są stosunkowo młode, choć kibiców Crvenej Zvezdy i Partizana elektryzują jakby ich tradycja sięgała znacznie wcześniej niż 1945 roku. Wtedy to, na bazie przemian społecznych w Jugosławii, w której władzę przejęli komuniści pod wodzą Josipa Broz Tito, powstała Crvena Zvezda założona przez członków partyjnej młodzieżówki. Kilka miesięcy później powstał Partizan, mający silny patronat jugosławiańskiej armii. Tak rozpoczęła się najsłynniejsza rywalizacja derbowa we wschodniej Europie. Oba kluby rywalizują nie tylko na boiskach piłkarskich. Mają też silne drużyny koszykówki, siatkówki czy piłki wodnej.
Pierwszy mecz między obiema ekipami odbył się 5 stycznia 1947 roku w ramach rozgrywek ligi jugosławiańskiej. Piłkarzom przeszkadzał blisko dwudziestostopniowy mróz. 4 tysiące fanów zobaczyło świetne widowisko zakończone triumfem Crvenej (4:3). Mistrzem na koniec sezonu został jednak Partizan, a odwieczny rywal musiał zadowolić się trzecim miejscem, ustępując też Dinamu Zagrzeb. Łącznie Partizan mistrzem Jugosławii zostawał 11-krotnie. Tytuły w Serbii i Czarnogórze oraz (od 2007 roku) w Serbii zdobywał natomiast łącznie 16 razy. W przypadku Crveny proporcje te wynoszą: 19:9.
Oba kluby mają za sobą grę w wielkim finale Pucharu Europy (Crvena nawet zwyciężyła w tych rozgrywkach w 1991 roku), lecz obecnie daleko im do miana europejskich potentatów. Mimo to, derby nadal elektryzują całą Serbię i nie tylko. Klimat meczów między belgradzkimi drużynami jest tak dobrze znany w całej Europie, że do Belgradu co pół roku przyjeżdżają setki kibiców z całej Europy chcący obejrzeć zaciętą rywalizację nie tylko na murawie, ale też na trybunach.
Kibice obydwu zespołów znani są z radykalnych, nacjonalistycznych poglądów. Zarówno "Delije" (najbardziej zagorzali fani Crvenej), jak i "Grabari" (kibice Partizana) brali aktywny udział w wojnie domowej, która pochłonęła byłą Jugosławię w latach 90. Wzajemne walki na ulicach nie tylko w dni meczowe, współpraca z przestępczym półświatkiem, a nawet bicie działaczy i zawodników - to krajobraz kibicowski związany z dwoma najsłynniejszymi klubami Belgradu.
REKLAMA
Na meczach zwykle bywa gorąco. W grudniu 2017 roku gospodarzem meczu był Partizan. Część fanów Crvenej kupiła jednak bilety na sektor rywali, zamiast na trybunę, w której zasiąść mieli goście. Ich obecność szybko została zauważona. Zaczęło się od wyzwisk, a skończyło na regularnej bitwie. Mecz przerwano, a na murawie oraz trybunach pojawili się porządkowi. Rannych zostało 17 osób, głównie kibiców Crvenej. Potem wcale nie było spokojniej. Fani Partizana, chcąc uczcić "zwycięstwo", zadymili niemal cały stadion, mocno ogracznając widoczność. Mało kogo wówczas interesował fakt, że na murawie padł remis 1:1.
Źródło: YouTube.com/MrRedStarBelgrad
Derbowe pojedynki wzbudzają wyjątkowe emocje na całym świecie. Nie inaczej jest zresztą w Polsce przy okazji derbów Krakowa, Łodzi, Trójmiasta czy Górnego Śląska. Przykłady Buenos Aires, Montevideo, Glasgow i Belgradu są jednak wyjątkowe. Rywalizacje naznaczone głębokimi podziałami, których, mimo lat, nie udało się zakopać wciąż fascynują. Piłkarski świat kolejną okazję do śledzenia jednej z nich będzie miał już 9 grudnia. Wtedy na Santiago Bernabeu w Madrycie River Plate i Boca Juniors zmierzą się w meczu, którego stawką będzie tytuł najlepszej drużyny Ameryki Południowej. Miejmy nadzieję, że tym razem mówić będziemy przede wszystkim o sportowym aspekcie spotkania!
Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA