Premier League: Arsenal rozbił Tottenham w Derbach Północnego Londynu
Czy w Arsenalu ktokolwiek żałuje jeszcze odejścia Arsene'a Wengera? W niedzielnych Derbach Północnego Londynu, najbardziej prestiżowym dla kibiców "Kanonierów" starciu w sezonie, piłkarze Unai'a Emery'ego zdemolowali Tottenham 4:2.
2018-12-02, 19:11
Tottenham w pierwszych fragmentach meczu nie istniał, a gospodarze stwarzali sobie na Emirates okazję za okazją. Na prowadzenie wyszli już w 10. minucie spotkania. Nieodpowiedzialnym zachowaniem nie popisał się wracający do składu Jan Vertonghen, który przy dośrodkowaniu w pole karne zagrał piłkę ręką. Sędzia nie miał wątpliwości, wskazał na "wapno", a imponujący w tym sezonie Aubameyang otworzył wynik.
To był impuls, po którym Arsenal jeszcze bardziej zdecydowanie ruszył na rywali. Akcje ostatecznie jednak zatrzymywały się na bloku obronnym lub Hugo Llorisie, a Tottenham stopniowo wracał do żywych. W 30. minucie wyrównał Eric Dier, kilka minut później po kontrowersyjnym rzucie karnym prowadzenie "Kogutom" dał Harry Kane. Kibice "Kanonierów" byli w szoku - żaden ze znaków na niebie i ziemi nie wskazywał na to, że do przerwy to piłkarze Mauricio Pochettino będą prowadzić.
Przez moment wyglądało na to, że powietrze uszło z gospodarzy, ale Unai Emery potrafił zmianami dać swoim zawodnikom więcej opcji i pewności siebie. Lacazette i Ramsay, którzy pojawili się na boisku, mieli ogromny wpływ na losy tego meczu. Tottenham popełniał w tym meczu błędy, w dodatku nie dążył zbyt intensywnie do tego, by podwyższyć prowadzenie. Ta mieszanka musiała się zemścić. Do remisu doprowadził Aubameyang, który popisał się przepięknym strzałem. Następne bramki wisiały w powietrzu.
REKLAMA
W 74. minucie gola po rykoszecie zdobył Lacazette, w 77. swojego gola zdobył najlepszy na boisku Lucas Torreira. Tottenham był na kolanach i nie zdołał się podnieść. Mający za sobą świetny tydzień zawodnicy, którzy rozbili Chelsea i przedłużyli nadzieje na wyjście z grupy w Lidze Mistrzów, tym razem musieli pogodzić się z porażką. Arsenal był lepszy, bardziej zdeterminowany, kluczowi zawodnicy nie zawiedli, a menedżer potrafił odpowiednio zareagować i zawrócić z kursu w stronę przegranej.
W angielskich mediach dużo mówi się o tym, że było to najlepszy mecz w tym sezonie Premier League. Być może, ale trudno nie zastanawiać się, o ile lepszy byłby, gdyby Tottenham także zagrał na maksimum swoich możliwości.
Dzięki temu zwycięstwu "Kanonierzy" zrównali się punktami ze znienawidzonym rywalem, wskakując do czołowej czwórki. Walka o grę w Lidze Mistrzów będzie jednak cały czas bardzo zacięta i nie należy się spodziewać, by którykolwiek z zespołów odpuścił choćby na chwilę. Widać to było choćby w drugim z dzisiejszych meczów, w którym Liverpool grał do ostatniego gwizdka w Derbach Merseyside z Evertonem. Piłkarze Juergena Kloppa zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę praktycznie w ostatniej akcji tego starcia, zgarniając komplet niezwykle ważnych punktów.
REKLAMA
Sezon dopiero wejdzie w kluczową fazę, jest czas na odrabianie błędów. Póki co jednak Arsenal wygląda na zespól najmocniejszy od lat, zmiana trenera procentuje. Zespół jest niepokonany od 19 meczów, przerwał świetną serię przeciwnika, robi widoczne postępy. Pochettino musi przełknąć gorycz porażki, jego drużyna znów pokazała, że w niektórych spotkaniach dużego kalibru czegoś jej brakuje. Do dyskusji pozostaje fakt, czy jest to problem mentalny, czy może po prostu dało się we znaki zmęczenie ostatnimi spotkaniami.
Pochettino obrał inną strategię na doprowadzenie swój zespół do sukcesów - nie opiera się on na gigantycznych zakupach, wydawaniu co okienko fortuny, kupowaniu już kompletnych piłkarzy. Argentyńczyk ma ograniczenia, ale w ciągu swojej pracy zdołał wprowadzić Tottenham na wyższy poziom. Problem w tym, że jak dotąd budowanie poszczególnych piłkarzy, kilka świetnych transferów, poprawa w wielu aspektach gry i dołączenie do ścisłej czołówki tabeli to jedyne sukcesy - tych bardziej namacalnych, w postaci trofeów, na razie brakuje.
W tym momencie Arsenal i Tottenham cały czas dzieli wiele, ale ostatnie lata zaciętej rywalizacji i to, co działo się w klubach, pokazują jednoznacznie, że jest wiele elementów, w których istnieje wspólne i większe niż można by się spodziewać pole doświadczeń. Niedzielną bitwę rozstrzygnęli na swoją korzyść "Kanonierzy", ale trwająca już ponad sto lat wojna toczy się dalej. Kolejna jej odsłona już 19 grudnia, kiedy to zespoły zmierzą się w Pucharze Ligi Angielskiej.
REKLAMA
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA