Deontay Wilder i Tyson Fury jak Apollo Creed i Rocky Balboa? Świetna walka, której powtórki chcą wszyscy
Doskonałą walkę stoczyli w nocy z soboty na niedzielę Deontay Wilder i Tyson Fury. Pojedynek w Staples Center w Los Angeles przypomniał kibicom boksu o wielkim klasyku filmowym, w którym Apollo Creed walczył z Rockym Balboa.
2018-12-03, 18:08
Porównanie jest oczywiście z przymrużeniem oka, ale dystans to element walki w ringu. W sobotni wieczór ten bokserski argument miał lepiej opanowany Tyson Fury, którego wielu skazywało na szybką i nieprzyjemną porażkę z rąk pięściarza, którego przydomek "Bronze Bomber" zwiastuje nokautujące grzmoty. O sile ciosów Wildera przekonywali się - praktycznie - wszyscy jego rywale, bo Amerykanin z Alabamy ma rekord zawodowy 40-0-1, z czego 39 walk wygrał przez KO. Ta jedynka w profesjonalnych osiągnięciach to remis z sobotniego pojedynku z Tysonem Fury, który boksu nie lubi, ale pięściarzem jest bardzo dobrym.
Powiązany Artykuł
Jak mocne są królewskie ambicje Ołeksandra Usyka? Dokąd zmierza kategoria ciężka?
Piękna walka i styl, który dekoncentruje
"Tyson Fury bamboozeled Wilder with his herky - jerky style" - bardzo często było powtarzane przez amerykańskich komentatorów w trakcie pojedynku, który był porywający od początku do końca. Przez 12 pełnych rund kibice o oglądali walkę - marzenie, w której było wszystko: tempo, grzmoty (mocne ciosy) i zaskakujące zwroty akcji - jak w słynnym filmie, na którym wszyscy dorastaliśmy. Co znaczy wspomniane wcześniej idiomatyczne określenie? Ano to, że pretendent (Fury) całkowicie "skołował" (to bamboozle - tłum. aut.) Deontaya Wildera, który przez ponad połowę walki nie potrafił się odnaleźć w ringu.
Twierdzenie, że Wilder był lepszy jest tyleż nieprawdziwe co niesprawiedliwe. "Bronze Bomber" przegrał gładko pięć pierwszych rund, wygrał szóstą, ale w kolejnych dwóch znowu nie był lepszy. Działo się tak ze względu na postawę Tysona Fury, którego (wspomniany wyżej) "herky - jerky style" kosztował swego czasu utratę tytułów przez Władymira Kliczko. "Gypsy King" z Wilderem znowu to zrobił: nagłe przyspieszenia ruchów oraz ich zatrzymanie to poniekąd kwintesencja bokserskich uników. Potomek irlandzkich Romów robi to jednak w nieco teatralny, przerysowany sposób, czym kompletnie dezorientuje rywali. W sobotnim pojedynku było to bardzo ważne - kluczowe wręcz by walka nie skończyła się przed czasem.
REKLAMA
Deontay Wilder dysponuje bowiem "kopnięciem wyłączającym prąd", ale sęk w tym, że przeciwko sobotniemu rywalowi długo nie mógł trafić i przestrzeliwał ogromną ilość ciosów. "Wilder is landing at twelwe, while usually his average is forty" - to opis skuteczności faworyta, którą zaskoczeni byli eksperci obserwujący walkę, w której (na półmetku) skuteczność mistrza była na poziomie 12% (przeciwko 40% celnych ciosów z jego poprzednich pojedynków).
- Tyson Fury jest świetny, bardzo inteligentnie się rusza i wykorzystuje swoje warunki fizyczne, trzymając na dystans rywala mocnymi ciosami prostymi. Uwielbiam Deontaya Wildera, ale czyha on ewidentnie na jeden nokautujący cios, a w takich walkach trzeba używać szerszego arsenału - tak w przerwie mówił Floyd Mayweather Jr
- On musi być doskonały przez całą walkę, a mi wystarczy dobra chwila by zadać perfekcyjny cios - to z kolei słowa Wildera przed wejściem do ringu.
Tyson Fury zaskarbił sobie szacunek i zdobył serca kibiców
Odsądzany od możliwości powrotu do formy, Tyson Fury zdobył serca kibiców na całym świecie. Po pokonaniu Władymira Kliczki (w 2015 roku) rozpoczął pasmo niekończących się imprez. "Tańce, hulanki i swawole" (oraz używki) doprowadziły do depresji, utraty formy i mistrzowskich pasów. Pięściarz przytył kilkadziesiąt kilogramów, ale do walki z Wilderem całkowicie się odbudował i długo czarował większą "ringową mądrością" (tzw. pięściarskim IQ).
REKLAMA
Mocnymi ciosami rozbijał garde Wildera, po silnym prawym prostym okolice lewego oka rywala zaczęły wyraźnie puchnąć i "cutman" miał z tym sporo pracy do końca walki. Jak wspomniałem wyżej: pięć pierwszych rund Brytyjczyk gładko wygrał, w dziewiątej zaliczył pierwszy - nieco przypadkowy - nokdaun. W okolicach narożnika, przy linach, potknął się o własne nogi, prawy sierpowy rywala lekko go tylko "liznął", ale wystarczyło to by przewrócić olbrzyma.
Fury (wyższy od Wildera o kilkanaście centymetrów) ważył przed walką blisko 20 kilogramów więcej od rywala, szybko wstał i dalej robił swoje. Trzy lata wstecz, "elektrycznym" stylem, spowodował, że wspomniany Władymir Kliczko, trafił go tylko 52 razy podczas 12 rundowej walki. Niewiele lepiej radził sobie Deontay Wilder, któremu sędziowie naliczyli ledwie 57 celnych ciosów w całym pojedynku ( to marne 17% skuteczności)
Tańczący między linami i ostatnia deska ratunku: nokaut, którego nie było
REKLAMA
- Kiedy Amerykanin przegrał również siódmą i ósmą rundę stało się jasne, że do wygranej potrzebuje K.O. - napisali dziennikarze z "The Independent"
Tyson Fury prowokował przeciwnika przez cały czas trwania pojedynku: podnosił ręce lub chował je za plecami, pokazywał Wilderowi język albo zachęcał do dalszych uderzeń po nielicznych trafieniach rywala. Częściej też trafiał przeciwnika, co zawdzięczał lepszemu warsztatowi pięściarskiemu: pełnemu arsenałowi uderzeń i znakomitej pracy nóg (oraz zasięgowi ramion). Taki styl jest jednak wyczerpujący, zwłaszcza w pojedynku z rywalem, którego jeden cios kończy zawody. Bardzo blisko takiego epilogu było w ostatniej rundzie walki, kiedy Deontay Wilder wyczuł unik rywala i trafił go przeraźliwie mocnym prawym prostym, który wylądował w okolicy lewego ucha Tysona Fury. Poprawka lewym sierpowym na szczękę posłała Anglika na deski.
Wiwatowała cała amerykańska część widowni, niewybredne wyrazy miłości słała Wilderowi narzeczona - Telli Swift, która jest klasyczną "IT Girl": założyła w Atlancie organizacje WAGS (Wifes and girfriends) świata boksu, która ma działać na niwie dobroczynnej na rzecz ubogich dzieci. Brytyjscy kibice zamilkli, a cały świat był przekonany, że oto nadeszła chwila perfekcyjnego ciosu Wildera i nieuwagi Tysona Fury....kiedy ten nagle wstał na sędziowskie "osiem"... Nie było nokautu, Fury wstał o własnych siłach, dał znać sędziemu, że jest przytomny i do końca walki kontrował rywala ciosami prostymi bądź blokował umiejętnym klinczem. Ze swoich atutów potrafił robić użytek przez całe 12 rund...
REKLAMA
Wielu ekspertów określiło sędziowski werdykt jako skandal. Mike Tyson opublikował na swoim profilu w mediach społecznościowych post z informacją o "okradzeniu Tysona Fury", podobnego zdania był inny pięściarz: Brytyjczyk Billy Joe Saunders, który postawił 70 tysięcy funtów na rodaka i przegrał. Okoliczności walki stały się znakomita kanwą do wiarygodnych spekulacji na temat czasu i miejsca rewanżu.
W sobotę sędziowie wskazali remis (115-111, 110-114, 113-113). Taki werdykt wzbudził kontrowersje, ale należy zdecydowanie uznać go za sprawiedliwy. Tyson Fury prowadził, walka toczyła się na jego warunkach, ale dwa nokdauny wyrównały wrażenie przewagi pretendenta. Deontay Wilder uciekł "spod topora" w ostatniej chwili - zachował pas oraz status pięściarza niepokonanego.
REKLAMA
Obydwaj zawodnicy stoczyli wspaniałą walkę, która zachwyciła kibiców i pogodziła rywali, którzy długo wymieniali uprzejmości tuż po zakończeniu pojedynku. Najważniejsze jest jedno: walka Deontay Wilder - Anthony Joshua oddala się w czasie, bo wszyscy nie możemy się doczekać rewanżu sobotnich przeciwników. Obydwaj na to zasłużyli: jak Apollo Creed i Rocky Balboa.
Hubert Borucki, Polskie Radio24.pl
REKLAMA