37 lat od tragedii na Heysel. Boniek: rozgrywał się dramat, a my byliśmy w szatni
- Nie wiedzieliśmy, co się naprawdę stało - wspominał ten dzień Zbigniew Boniek. 37 lat temu Juventus zdobywał Puchar Europy w cieniu wydarzeń, które przeszły do historii jako "tragedia na Heysel".
2022-05-29, 15:55
Posłuchaj
Sceny na stadionie Heysel, których byli świadkami kibice futbolu na całym świecie, uznawane są za największą - obok wydarzeń na Hillsborough - tragedię w najnowszej historii piłki nożnej. W wyniku zdarzeń w Brukseli zginęło 39 osób. Oficjalne konta obu klubów na Twitterze wspominają dziś tragiczne wydarzenia z 29 maja 1985 roku.
- Oczywiście, że decyzja o rozegraniu meczu na cmentarzu była decyzją niezwykłą - wspominał w rozmowie z Polskim Radiem Stefan Szczepłek, dziennikarz i naoczny światek tamtych wydarzeń. Przed finałowym spotkaniem doszło do zamieszek na trybunach. Angielscy kibice, po obrzucaniu butelkami sektora Włochów, przeszli do bezpośredniego ataku. Przeskoczyli przez ogrodzenie i zepchnęli fanów Juventusu w kierunku ściany. Ta nie wytrzymała naporu i runęła na uciekających Włochów.
- Na trybunę prasową przyszedł jakiś kibic. Szukał pomocy i miał wbity w nogę pręt. (...) Dopiero wtedy do nas, dziennikarzy, dotarło, że jest to coś poważniejszego, niż nam się wydawało z wysokości trybun - opowiadał Szczepłek.
Mecz rozpoczął się z prawie dwugodzinnym opóźnieniem. Jedyną bramkę zdobył z rzutu karnego Michel Platini po faulu na Zbigniewie Bońku. Jak wskazują powtórki, wychowanek bydgoskiego Zawiszy został jednak sfaulowany przed polem karnym. Strzelec gola wspominał po latach te wydarzenia: - Gdy wy widzieliście wszystko w telewizji, my byliśmy w szatni i nie wiedzieliśmy, co się naprawdę stało. Dopiero po meczu usłyszeliśmy o rozmiarach tragedii i o tym, że zginęli ludzie.
REKLAMA
Zdaniem władz UEFA, w przypadku odwołania spotkania, konflikt mógłby eskalować i przenieść się na ulice Brukseli.
jp
REKLAMA