Liga Mistrzów: Tottenham - Liverpool. Czeka nas szalony mecz w wielkim finale?
W sobotni wieczór oczy kibiców piłki nożnej będą skierowane na Madryt, gdzie Liverpool i Tottenham zmierzą się o tytuł najlepszej drużyny Europy w sezonie 2018/19. "The Reds" mogą być uznawani za faworyta, ale w zwieńczeniu nieobliczalnej edycji Ligi Mistrzów można spodziewać się wszystkiego.
2019-06-01, 19:18
Posłuchaj
Bez względu na wynik sobotniego spotkania, możemy powiedzieć jedno - to była najlepsza edycja Ligi Mistrzów od wielu lat. Pełna niespodzianek, niesamowitych scenariuszy, które nie pozostawiały obojętnym nawet tych, którzy myśleli, że futbol nie jest już w stanie ich zaskoczyć. Przed sobotą wszystko, czego doświadczyliśmy wcześniej, każe nam sądzić, że nie będzie to zwykły mecz.
W wyjątkowych okolicznościach
Kto mógł spodziewać się, że w półfinale Liverpool odrobi stratę trzech bramek z Camp Nou i na własnym boisku zmiecie FC Barcelonę w drodze do najważniejszego meczu sezonu?
Kto wierzył, że 45 minut wystarczy Tottenhamowi do tego, żeby odrobić trzy bramki straty i rzutem na taśmę zesłać Ajax z nieba do piekła, w dodatku bez swojego najlepszego strzelca? Kto przewidział, że bohaterami zostaną ci, do których większość fanów zdążyła już stracić cierpliwość?
REKLAMA
Pasjonujących starć było zresztą więcej - możemy przypomnieć sobie choćby końcówkę starcia Manchesteru United i PSG czy to, co pokazał Ajax w swoich spotkaniach z Juventusem czy Realem Madryt. Stężenie futbolu na najwyższym poziomie było tak wysokie, że o tytuł najbardziej emocjonującego i zachwycającego dramatyzmem meczu konkurowały spotkania, które zostały rozegrane dzień po dniu.
Jak wyglądała droga do finału? Jedni i drudzy dokonali niemożliwego - Liverpool w meczu z Barceloną, Tottenham znacznie wcześniej.
Na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów "Spurs" mieli na swoim koncie punkt. W rundzie rewanżowej urwali się ze stryczka w meczu z PSV, zdobywając zwycięskiego gola w 89. minucie. Od drugiej minuty przegrywał 0:1. Z Interem czekał do 80. minuty, by wyjść na prowadzenie. Do 1/8 finału awansował po remisie na Camp Nou, który w końcówce zapewnił Lucas. W tym samym czasie Włosi sensacyjnie zremisowali z desperacko broniącym się PSV. Trzeba przyznać, że nie były to zwykłe okoliczności.
REKLAMA
Uczeń Bielsy kontra miłośnik piłkarskiego heavy metalu
1 czerwca zmierzy się ze sobą dwóch menedżerów, którzy dla swoich klubów nie wygrali jeszcze nic. Klopp świetnie spisywał się w doprowadzaniu drużyn do finałów, ale w kluczowych meczach jego podopieczni zawodzili raz za razem - oprócz meczu, kiedy Borussia grała pod jego wodzą w finale Pucharu Niemiec, zawsze wychodziła z finałowego starcia pokonana.
Pochettino dopiero zadebiutuje w pojedynku o taką stawkę - wcześniej zbliżył się do trofeum tylko raz, kiedy w 2015 roku jego zespół przegrał w finale Pucharu Ligi Angielskiej z Chelsea.
Obaj pracują już lata (Pochettino od 2014 roku, Klopp od 2015) i budują swoje zespoły krok po kroku. Obaj potrafią tworzyć swoich piłkarzy i sprawiać, by wznosili się na wyższy poziom, są charyzmatyczni i interesujący. Ich projekty zasługują na ogromne uznanie dla pracy, którą stworzyli swoje autorskie drużyny. Tak, mieli swoje ograniczenia, ale zarówno w grze "The Reds", jak i "Spurs" widać rękę i wizję trenerów.
REKLAMA
Zachwytów nad jednym i drugim nie brakuje. Pochettino to uczeń legendarnego Marcelo Bielsy. To postać, która stworzyła osobną narrację dotyczącą piłki nożnej, człowiek, który dla futbolu jest tym, kim Dawid Bowie dla historii rocka czy Neal Cassady był dla pokolenia bitników - nieustannym źródłem inspiracji, łączącym geniusz i szaleństwo. Którego elementu jest w nim więcej? Trudno stwierdzić, bo choć przydomek El Loco (hiszp. szaleniec, wariat) teoretycznie mówi wszystko, to głównie dotyczy on obsesji na punkcie piłki.
To jednak Klopp, który przyzwyczaił do szaleństw przy linii bocznej i ekspresywnego stylu bycia, dorobił się łatki trenera bardziej ekscentrycznego. I takiego, którego trudno nie lubić. Niemiec lubi podkreślać, że jest fanem prostoty, momentami sprawia wrażenie kogoś, kto w kapitalnej atmosferze pozwala graczom na to, by na boisku byli sobą i cieszyli się każdą minutą swojego występu.
- Ważne, żeby mieć empatię, próbować zrozumieć ludzi naokoło i dać im prawdziwe wsparcie. Bycie liderem to właśnie otoczenie się ludźmi z większą wiedzą od ciebie. Nie ma sensu zachowywać się tak, jakbyś wiedział wszystko, czasem trzeba przyznawać się do błędu - mówił Klopp o tym, jak zarządza swoją drużyną.
REKLAMA
Ma pewność siebie, energię, zawsze jest w pierwszej linii. I, co pokazały chociażby pojedynki z Pepem Guardiolą, lubi zasiadać do piłkarskich partii taktycznych szachów.
Niemiec przed spotkaniem udzielił dużego wywiadu dziennikarzowi Independent, w którym mówił o rzeczach, które wykraczają daleko poza ramy futbolu, który był oczywiście motywem przewodnim. Nie da się jednak powiedzieć, by był kimś fanatycznie skupionym tylko na jednym.
Podobnie jest z Pochettino. Argentyńczyk doprowadził do tego, że w tym momencie zupełnie dla kibiców naturalnym stało się bezgraniczne zaufanie dla szkoleniowca. Zarówno jeśli chodzi o taktykę, dobór piłkarzy, czy, idąc dalej, przyszłe transfery i koncepcję rozwoju drużyny. Narzekania wśród fanów "Spurs" to chleb powszedni, ale właściwie za każdym razem okazuje się, że racja była po stronie menedżera. To naturalny lider i zarazem bardzo wymagający człowiek.
REKLAMA
Pasja i brak kalkulacji
Co jednak najistotniejsze, Klopp i Pochettino uciekają od trenerskiego banału i ogranych sloganów, które każdy kibic piłki słyszał już miliony razy. Widać w nich pasję i to, że piłka to coś więcej niż tylko praca.
Wydaje się, że bezstronny kibic może mieć problem z wyborem tego, za kogo będzie ściskał kciuki w finale. Jedni i drudzy mają swój styl, grają ofensywnie, bez kalkulacji. Jedni i drudzy mają w swoich składach indywidualności, których jedno zagranie może przesądzić o losach spotkania. Biorąc pod uwagę to, co działo się w tej edycji Ligi Mistrzów, możemy liczyć na fajerwerki. Pytanie dotyczy właściwie tylko jednego - co musi wydarzyć się, żebyśmy po doświadczeniach z ostatnich miesięcy znów dali się zaskoczyć.
Faworytem sobotniego meczu wydaje się Liverpool, ale wiemy, że futbol kocha pisać niesamowite scenariusze, które kpią ze słów ekspertów i za nic mają przewidywania. Futbol kocha tworzyć bohaterów nieoczywistych. Kiedy piłkarzem roku w Tottenhamie zostaje Moussa Sissoko, jeszcze na początku tego sezonu zbierał szyderstwa i krytykę, wszystko wydaje się możliwe.
REKLAMA
Dwa mecze zakończonego niedawno sezonu między tymi zespołami zakończyły się wynikiem 2:1 dla "The Reds". Suche wyniki nie mówią jednak wiele o tym, co działo się na boisku.
We wrześniu ubiegłego roku na Wembley kibice zobaczyli dość jednostronne widowisko, a Liverpool powinien wygrać więcej niż jedną bramką. Ciekawsze było drugie spotkanie, w którym Tottenham gonił wynik, a w końcówce mógł przechylić szalę wygranej na swoją korzyść. Szansy jednak nie wykorzystał, a już w doliczonym czasie gry sprezentował rywalom zwycięstwo po kuriozalnym błędzie Llorisa i Alderweirelda.
To, że w sobotę czeka nas zupełnie inny mecz, jest oczywiste. Ale znaków zapytania jest sporo, zwłaszcza w drużynie Mauricio Pochettino. Najważniejszą kwestią jest to, czy Argentyńczyk zdecyduje się desygnować do gry wracającego po urazie Harry'ego Kane'a, kapitana i najlepszego strzelca swojej ekipy, który jednak nie grał w piłkę od blisko dwóch miesięcy. Czy zaufa tym, którzy wprowadzili zespół do finału? Czy może zaufa temu, kto jeszcze nigdy go nie zawiódł?
REKLAMA
- Nie ma większej motywacji w piłce. Wygrana w Lidze Mistrzów to coś, o czym marzy każdy dzieciak. Być tutaj z klubem, z którym jestem związany przez całe życie, to coś wyjątkowego i dam z siebie wszystko - mówił przed meczem angielski snajper.
W jednej i drugiej drużynie na boisko wybiegną bohaterowie, którzy w tym sezonie potwierdzili już, że stać ich na piłkarskie cuda. Dla niektórych z nich będzie to pierwszy i ostatni występ w finale Ligi Mistrzów. Możemy być pewni, że nikt nie odstawi nogi, nikt nie spocznie, dopóki mięśnie nie odmówią mu posłuszeństwa.
Pasja, miłość do piłki, gra do ostatniego gwizdka sędziego - na to wszystko będziemy liczyć w sobotni wieczór. Czy dostaniemy mecz, który będziemy wspominać przez lata? Liverpool i Tottenham z pewnością stać na to, by zafundować nam prawdziwy spektakl. W Dzień Dziecka możemy mieć wymarzoną okazję do tego, by po prostu dać się porwać widowisku.
REKLAMA
Pełny skład Liverpoolu:
Bramkarze: Alisson Becker, Caoimhin Kelleher, Simon Mignolet
Obrońcy: Virgil van Dijk, Dejan Lovren, Joel Matip, Andy Robertson, Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez, Alberto Moreno
Pomocnicy: Fabinho, Jordan Henderson, Adam Lallana, James Milner, Alex Oxlade-Chamberlain, Giorginio Wijnaldum
Napastnicy: Roberto Firmino, Mohamed Salah, Sadio Mane, Divock Origi, Daniel Sturridge, Xherdan Shaqiri, Rhian Brewster
REKLAMA
Pełny skład Tottenhamu:
Bramkarze: Hugo Lloris, Michel Vorm, Paulo Gazzaniga, Alfie Whiteman
Obrońcy: Kieran Trippier, Danny Rose, Toby Alderweireld, Jan Vertonghen, Davinson Sanchez, Kyle Walker-Peters, Juan Foyth, Serge Aurier, Ben Davies
Pomocnicy: Harry Winks, Victor Wanyama, Eric Dier, Moussa Sissoko, Dele Alli, Christian Eriksen, George Marsh, Oliver Skipp
Napastnicy: Heung-min Son, Harry Kane, Erik Lamela, Fernando Llorente, Lucas Moura
REKLAMA
Droga do finału Ligi Mistrzów 2018/19 (na pierwszym miejscu mecz u siebie):
Tottenham Hotspur: Grupa B Inter Mediolan 1:0, 1:2 Barcelona 2:4, 1:1 PSV Eindhoven 2:1, 2:2
1/8 finału - Borussia Dortmund 3:0, 1:0
1/4 finału - Manchester City 1:0, 3:4
REKLAMA
1/2 finału - Ajax Amsterdam 0:1, 3:2
Bilans: 12 meczów; 6 zwycięstw, 2 remisy i 4 porażki; bramki: 20-17.
Liverpool: Grupa C Paris Saint-Germain 3:2, 1:2 Napoli 1:0, 0:1 Crvena Zvezda Belgrad 4:0, 0:2
1/8 finału - Bayern Monachium 0:0, 3:1
REKLAMA
1/4 finału - FC Porto 2:0, 4:1
1/2 finału - Barcelona 4:0, 0:3
Bilans: 12 meczów; 7 zwycięstw, 1 remis i 4 porażki; bramki: 22-12.
Triumfatorzy piłkarskiej Ligi Mistrzów:
1993 - Olympique Marsylia
REKLAMA
1994 - AC Milan
1995 - Ajax Amsterdam
1996 - Juventus Turyn
1997 - Borussia Dortmund
REKLAMA
1998 - Real Madryt
1999 - Manchester United
2000 - Real Madryt
2001 - Bayern Monachium
REKLAMA
2002 - Real Madryt
2003 - AC Milan
2004 - FC Porto
2005 - Liverpool FC
REKLAMA
2006 - FC Barcelona
2007 - AC Milan
2008 - Manchester United
2009 - FC Barcelona
REKLAMA
2010 - Inter Mediolan
2011 - FC Barcelona
2012 - Chelsea Londyn
2013 - Bayern Monachium
REKLAMA
2014 - Real Madryt
2015 - FC Barcelona
2016 - Real Madryt
2017 - Real Madryt
REKLAMA
2018 - Real Madryt
Finały LM z drużynami z jednego kraju:
2000: Real Madryt - CF Valencia 3:0
2003: AC Milan - Juventus Turyn 0:0 po dogrywce, karne 3:2
2008: Manchester United - Chelsea Londyn 1:1 po dogrywce, karne 6:5
REKLAMA
2013: Bayern Monachium - Borussia Dortmund 2:1
2014: Real Madryt - Atletico Madryt 4:1 po dogrywce
2016: Real Madryt - Atletico Madryt 1:1, karne 5-3
2019: Tottenham Hotspur - Liverpool ?
REKLAMA
Początek meczu Liverpool - Tottenham o godzinie 21.00.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA