ME U21: "Gloria victis". Czy wiatr zawoła za drużyną Czesława Michniewicza?
Opadły już emocje po dotkliwej porażce z Hiszpanią i brutalnym wybudzeniu z pięknego snu polskich piłkarzy. Warto więc zadać sobie pytanie: jak wspomnimy te mistrzostwa za kilkanaście lat?
2019-06-24, 15:48
Posłuchaj
- Reprezentacja Polski zakończyła zmagania na mistrzostwach Europy U-21 na fazie grupowej
- Biało-czerwoni pokonali Belgów 3:2 i Włochów 1:0. W ostatnim meczu przegrali z Hiszpanią 0:5
Poranek sfory kojotów
"Każda klęska jest nawozem sukcesu" - mówił w słynnej komedii "Poranek kojota" bohater grany przez Tadeusza Huka. Jeśli tak, to po sobotnim meczu pozostało nam tylko czekać na obfite plony. Nasi młodzieżowcy powinni więc zmienić kluby na lepsze i powiedzieć kibicom to, co Wojciech Kowalczyk po zdobyciu srebrnego medalu w Barcelonie: zmieniamy szyld i jedziemy dalej.
Uznając samo zakwalifikowanie się do turnieju po ograniu Portugalii i późniejsze zwycięstwa z Belgią i Włochami za sukces, można popaść w hurraoptymizm. Oto mamy pokolenie, które ogrywa największe talenty z Benfiki Lizbona, Anderlechtu Bruksela, czy wschodzące gwiazdy Serie A. Rzeczywistość nie jest jednak tak piękna.
Reprezentanci Polski wygrali, ponieważ byli znakomicie przygotowani do każdego ze spotkań i było to dla wielu z nich najważniejsze wydarzenie w sportowej karierze. Przy uznaniu dla świetnych wyników drużyny, trudno nie zauważyć, że Kamil Pestka, Karol Fila i Konrad Michalak inaczej patrzą na możliwość pokazania się w międzynarodowym turnieju niż Joao Felix, Yari Verschaeren lub Federico Chiesa. Polacy walczą o zainteresowanie klubów ze średniej europejskiej półki, a tych drugich bardziej interesuje, czy w perspektywie najbliższych lat będą kosztować 100 lub 150 milionów euro.
Kluczowe wydawały się więc czynniki mentalne oraz przygotowanie taktyczne pod konkretnych przeciwników. Jest to inna perspektywa od tych państw, które od lat walczą o najwyższe laury w międzynarodowych turniejach. Dla nich mistrzostwa młodzieżowe to w większym stopniu etap selekcji potencjalnych graczy pierwszej reprezentacji i szlifowanie własnych systemów gry.
REKLAMA
Gdy w sobotnim meczu Hiszpanie zagrali na wynik - skończyło się na 5:0 i trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Ceballos i spółka potrzebowali do awansu wyższego zwycięstwa, byliby w stanie to zrobić. Można założyć, że w niedzielny poranek wyraz twarzy naszych piłkarzy przypominał ten, który w "Poranku kojota" obudził głównego bohatera Kubę, a Krystyna Czubówna czytała o tym, że dopiero nad ranem kojot zdaje sobie sprawę z tragicznego położenia.
Lepsza część noweli?
Oprócz wyniku ponad stan powinien też cieszyć fakt, że kilku młodych Polaków niebawem może stanowić o sile seniorskiej kadry. Tacy zawodnicy jak Krystian Bielik, Szymon Żurkowski, Kamil Grabara czy Sebastian Szymański weszli na międzynarodowy poziom i już dziś mogą być brani pod uwagę przy ustalaniu składu w zespole Jerzego Brzęczka.
Trudno też nie pochwalić całego sztabu z Czesławem Michniewiczem na czele, za wspomniane wyżej przystosowanie piłkarzy do wymagań w kwestii taktyki i psychologii. Okazało się, że jednak umiemy się w Polsce przygotować do finałowego turnieju zarówno w defensywie, jak i ofensywie.
W noweli Elizy Orzeszkowej "Gloria victis", wiatr, drzewa i rośliny wychwalały poległych powstańców styczniowych. Nie szukając odniesień w wydarzeniach sportowych do historii, czy porównania Michniewicza do Traugutta - przyrównanego przez Orzeszkową do Leonidasa - warto jednak wyciągnąć inną lekcję.
REKLAMA
To, jak bardzo Polacy odstają od drużyn grających futbol techniczny, takich jak właśnie Hiszpania, czy wcześniej Kolumbia (zarówno w niedawnym meczu U-20, jak i na ubiegłorocznym mundialu), wskazuje biało-czerwonym, że w celu odniesienia sukcesu powinni podjąć pracę u podstaw. Wtedy, zamiast pojedyńczych zrywów i partyzantki, wyszkolimy lepszych piłkarzy i stworzymy sprawny organizm, zdolny do walki z silniejszymi.
Nieprzypadkowo od lat mówi się o tym, że nasza kadra umie grać tylko z kontrataku, a bohaterami futbolowej historii Polski bardzo często są bramkarze. Gra oparta na fizyczności i sprycie, a nie posiadaniu piłki oraz wiele spotkań, w których wykazywać muszą się nasi golkiperzy nie jest też jednak z góry zapisanym przeznaczeniem. Zacznijmy wiec wychowywać piłkarzy skutecznych w grze na małej przestrzeni czy skrzydłowych umiejących dryblować inaczej niż wypuszczając sobie piłkę do przodu.
Mamy nadzieję, że PZPN i kluby wyciągnęły wnioski z ostatnich dni. Futbol młodzieżowy oparty wyłącznie na fizyczności i grze o wynik jest dobry tylko na krótką metę. Wspomniana kadra z Barcelony w 1992 roku w dorosłej kadrze nie osiągnęła nic, dziesięć lat później w drużynie, która awansowała na mundial byli tylko Koźmiński, Świerczewski i Wałdoch. Również największe talenty z kadry U-18, która w 2001 roku zdobyła mistrzostwo Europy, nie zrobiły zapowiadanej kariery. Tacy zawodnicy jak Nawotczyński, Grzelak czy Madej zostali co najwyżej niezłymi ligowcami.
Obyśmy po latach, patrzac na reprezentantów potrafiących rozgrywać piłkę na połowie Hiszpanów mogli powiedzieć za brzozą ze wspomnianej noweli:
REKLAMA
"Z dziś zwyciężonych dla jutrzejszych zwycięzców powstaną oręże i tarcze".
Póki co, należy oddać szacunek przegranym.
"A wiatr prędki od nieznanej, bezimiennej, wielkiej mogiły leśnej leciał i leciał, niosąc i niosąc w przestrzeń, w czas, w pamięci, w serca, w przyszłość świata triumfem dalekiej przyszłości rozbrzmiewający okrzyk: — Gloria victis! Gloria victis!"
Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA