Koniec transferowych emocji. Najdrożej, najciekawiej, najbardziej zaskakująco
Okienko transferowe zostało zamknięte. Byliśmy świadkami kilku wielkich transferów, które sprawiły, że serca kibiców biły mocniej. Kogo możemy uznać za króla transferowego polowania?
2019-09-03, 22:00
2 września był ostatnim dniem okienka transferowego w Europie. To w poniedziałkowy wieczór emocje sięgały zenitu, a wszyscy nerwowo czekali na to, kto zdecyduje się rzutem na taśmę zmienić klubowe barwy. Świetnie znamy historie z czekaniem na podpis, spoglądaniem na faks i zastanawianiem się, czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
Powiązany Artykuł
Włosi królami okna transferowego. Serie A skradła show
Trzeba jednak pamiętać, że rzeczy najciekawsze wydarzyły się już znacznie wcześniej, a trwające od czerwca okienko było pełne pracy i negocjacji, nad którymi pracowały całe sztaby ludzi. Większość najciekawszych umów została dopięta już wcześniej, a gracze zdążyli już oswoić się z nowymi miejscami, w których będą rozwijać swoje kariery.
Najdroższy
Nie jest niczym nowym, że współczesna piłka to ogromne pieniądze. Od tego nie uciekniemy - gwiazdy zarabiają krocie, kluby przekraczają kolejne finansowe granice i trudno oczekiwać, by coś w tej kwestii się zmieniło. Dlatego zaczniemy od tego, za kogo trzeba było zapłacić najwięcej.
Tytuł najdroższego piłkarza tego okienka transferowego zgarnął w wielkim stylu zarazem najmłodszy zawodnik z grona tych, którzy kosztowali fortunę. Atletico Madryt zdecydowało się zapłacić 126 milionów euro za 19-letniego Joao Felixa, który miał imponujący sezon w barwach Benfiki Lizbona. Ofensywny zawodnik zagrał w sumie 43 mecze, w których zdobył dla portugalskiej ekipy 20 bramek i 11 asyst, zadebiutował także w dorosłej reprezentacji swojego kraju.
REKLAMA
W 3 dotychczasowych spotkaniach w nowej drużynie zdążył już wpisać się na listę strzelców i zanotować jedno ostatnie podanie. Ale to nie w suchych liczbach tkwi magia tego zawodnika. Felix od momentu podpisania kontraktu pokazał przynajmniej kilka akcji, które pokazują, że w tym przypadku mówienie o "złotym dziecku" nie jest przesadą.
To jedna z nich:
Konkurencja była w tym roku duża - za 120 milionów euro do Barcelony przeniósł się Antoine Griezmann, a w granicy 100 milionów zamknął sie transfer Edena Hazarda z Chelsea do Realu Madryt. Przekroczenie 50 milionów euro to już chleb powszedni i przeciętna cena za wyróżniającego się gracza.
REKLAMA
Najgłośniejszy
Choć transfer do Galatasaray można traktować jako zejście na dalszy plan, przenosiny Radamela Falcao do Galatasaray pokazało, jakie emocje budzi w Turcji piłka nożna. Tygrys z Kolumbii był witany już na lotnisku przez kilkadziesiąt tysięcy kibiców, którzy czekają na jego gole.
To było powitanie w wielkim stylu, które może działać na wyobraźnię. 33-letni snajper będzie starał się sprostać oczekiwaniom fanatycznych fanów, ale można domyślać się, że nie czeka go łatwe zadanie.
W tym zestawieniu możemy znaleźć graczy z większym potencjałem, bardziej rozpoznawalnych, mających przed sobą wielką przyszłość. Ale żaden z nich nie mógł pochwalić się podobną reakcją tych, którzy będą na żywo oceniać każde jego zagranie.
REKLAMA
Najbardziej kontrowersyjny
PSG, które miało być potęgą, cały czas nie zdołało zbudować zespołu, który byłby w stanie zawojować Ligę Mistrzów. Klub ze stolicy Francji dysponuje ogromnymi pieniędzmi, ma wielkie ambicje i oczekiwania. Problem w tym, że dwa lata z rzędu w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach świata zawodził w sposób spektakularny.
Najpierw został wyrzucony za burtę przez Barcelonę, która pokazała jedną z największych pogoni w historii piłki nożnej, ogrywając paryżan 6:1 po tym, jak na Parc des Princes przegrała 0:4. W kolejnej odsłonie Champions League PSG wypuściło z rąk wygraną z Manchesterem United.
Wiele napisano o tym, że źle dzieje się w szatni zespołu, nie pomagało też nieustanne zamieszanie wokół Neymara, który przestał ukrywać, że nosi się z zamiarem odejścia z klubu. W momencie, w którym mogło się wydawać, że rzeczą najbardziej potrzebną są przemyślane zakupy i próba opanowania napiętej sytuacji, gruchnęła wieść, że Francuzi sprowadzili do siebie Mauro Icardiego.
REKLAMA
Argentyńczyk był piłkarzem, który od lat dzielił kibiców Interu Mediolan. Bez dwóch zdań jest świetnym zawodnikiem, ale ma dość skomplikowaną osobowość. Dał się poznać jako człowiek, który nie boi się mówić tego, co myśli. I w jego przypadku trudno brać to za dobrą monetę.
Icardi kapitalne występy na boisku przeplatał skandalami, głośno mówiono o przepychankach z władzami klubu, od lat trwał jego konflikt z kibicami, którzy domagali się odebrania mu opaski kapitańskiej.
Od strony piłkarskiej PSG wykonuje świetny ruch, wypożyczając napastnika, którego cena została ustalona na 70 milionów euro. Patrząc jednak na charakter Icardiego, można spodziewać się chwili, w której tykająca bomba znów wybuchnie. I zastanawiać się, czy w roli zapalnika wystąpi Neymar.
Ten, którego nie było
Skoro piszemy o PSG, nie da się nie wspomnieć o transferze, na który czekali wszyscy, a który ostatecznie nie doszedł do skutku. Tego, że Neymar wreszcie wróci do Barcelony, spodziewała się większość dziennikarzy, na czele z Gianlucą Di Marzio, uznawanym za transferową wyrocznię. Kiedy Włoch poinformował o tym, że do dogadania pozostały zaledwie szczegóły, największy hit tego okienka wydawał się odległy o kilka godzin.
REKLAMA
Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło. 27-letni Neymar zostaje w Paryżu na kolejny sezon i można tylko domyślać się, jak bardzo sfrustrowany może być tym faktem - Brazylijczyk spiął się z władzami klubu, próbował wymusić transfer niezbyt wymyślną strategią. Ale koniec tej sprawy ma dla niego gorzki smak.
Odchodząc z "Dumy Katalonii" chciał wyjść z cienia Leo Messiego, wznieść się na piedestał, na którym Argentyńczyk stał razem z Cristiano Ronaldo. Największa saga ostatnich lat poczeka na swoją kolejną odsłonę do zimy.
To zresztą nie był jedyny transfer, przy którym wszyscy musieli obejść się smakiem. Podobnie wyglądała sprawa z Leroyem Sane, o którym wiele mówiło się w kontekście przejścia do Bayernu Monachium. Niemiecki skrzydłowy zostaje jednak na kolejny sezon na Etihad Stadium, kibice Bayernu powitali zaś u siebie Philippe Coutinho.
REKLAMA
Media czekały też na ruch Paula Pogby, który był kuszony przez Real Madryt. Jak na szpilkach siedzieli też kibice Tottenhamu, którzy drżeli z nerwów o przyszłość Christiana Eriksena. To jednak nieodłączna część całej otoczki tej gry.
Manchester United jak Liverpool?
Nie chodzi tu o to, że Ole Gunnar Solskjaer jest zadowolony ze swojego składu i nie zamierza poprawiać czegoś, co już jest bliskie doskonałości. Manchester United jest w fazie przebudowy, widać wyraźnie, jak wielu zawodników musi pożegnać się z Old Trafford.
Norweg ma ręce pełne roboty, lecz największy transfer tego lata w wykonaniu "Czerwonych Diabłów" może wskazywać na to, że chce wziąć przykład z Juergen Kloppa, którego najważniejszym zakupem było sprowadzenie na Anfield Virgila van Dijka.
REKLAMA
Ten zakup wzbudził w Anglii ogromne emocje - Manchester United głęboko sięgnął do kieszeni i sięgnął po Harry'ego Maguire'a, płacąc za niego 87 milionów euro. Do klasy, którą prezentuje Holender z Liverpoolu jest mu jeszcze daleko, a ruch ten wcale nie jest gwarancją sukcesu. Niektórzy wprost mówią o tym, że to tylko stempel nad katastrofą, która czeka Solskjaera.
Pierwsze mecze nowego stopera były obiecujące, ale pamiętamy, że przed rokiem van Dijk został najdroższym obrońcą świata, by potem sięgnąć po zwycięstwo w Lidze Mistrzów. "Czerwone Diabły" póki co czeka bój o to, by w ogóle zagrać w tych rozgrywkach.
Dla malkontentów tego transferu warto wspomnieć, że drugi najdroższy stoper w tym okienku, był zaledwie 2,5 miliona tańszy. I był nim Matthijs de Ligt. Porównanie tych dwóch graczy raczej nie wypadnie korzystnie dla Anglika...
Ryzyko się opłaci?
REKLAMA
Nabil Fekir w Betisie Sewilla mógł być sporym zaskoczeniem.
Po mundialu w Rosji Fekir wyceniany był na 60 mln euro, miał za sobą świetny sezon i wydawało się, że czeka go transfer do jednego z klubów europejskiej elity. Był bliski podpisania kontraktu z Liverpoolem, jednak zdobywca Ligi Mistrzów z tego sezonu po badaniach lekarskich nie zdecydował się na sfinalizowanie transakcji. Nieoficjalnie mówi się o problemach zawodnika z kolanem, co skutecznie odstraszyło chętnych.
Od sześciu lat był piłkarzem Olympique Lyon, w którym w 144 meczach strzelił 54 gole. W reprezentacji Francji ma na koncie 21 występów i dwie bramki. Był w 23-osobowej kadrze Francji na mistrzostwa świata w Rosji. W wygranym 4:2 finale z Chorwacją zagrał dziewięć minut.
Można powiedzieć, że jest to transfer obarczony ryzykiem, jednak warto zauważyć, że mimo doniesień o problemach zdrowotnych piłkarza, w ostatnim sezonie rozegrał on 39 meczów w klubie i nie miał żadnej dłuższej przerwy. Czy kolano Francuza rzeczywiście w pewnym momencie da o sobie znać, czy może zagrywka hiszpańskiego klubu zostanie nagrodzona?
REKLAMA
Król dżungli jest w Madrycie?
Patrząc na letnie transfery całościowo, w wielkiej piłce wyróżniło się przynajmniej kilka klubów. Manchester City znów wydał fortunę, ale nie była to sztuka dla sztuki, a rozsądne uzupełnienia składu i wzmocnienia. Choć niedługo pewnie dojdziemy do momentu, w którym Pep Guardiola będzie w stanie wystawić trzy równorzędne jedenastki, to warto docenić ściągnięcie Rodriego z Atletico Madryt i Joao Cancelo z Juventusu. Dwóch młodych defensorów kosztowało w sumie 135 milionów euro, jednak obaj mają duży potencjał i mogą być graczami na lata.
Nieco niżej plasują się obiecujący Angelino z PSV Eindhoven i Pedro Porro z Girony, ale 24 miliony za dwóch piłkarzy to dla "Obywateli" żadne ryzyko.
REKLAMA
Znów klasę na transferowym rynku pokazała Borussia Dortmund, która sprowadziła z powrotem Matsa Hummelsa z Bayernu Monachium. To największy transfer BVB, ale raczej nie najciekawszy z prostego powodu - dokładnie wiadomo, na co stać środkowego obrońcę. Wszyscy kibice ostrzą sobie zęby na to, by swoje umiejętności pokazali Nico Schulz, Thorgan Hazard i Julian Brandt.
Chude lato miał mieć Arsenal, niespodziewanie jednak można mówić o całkiem udanym okienku. Oczywiście sezon wszystko zweryfikuje, ale Nicolas Pepe, Kieran Tierney czy wypożyczony z Realu Madryt Dani Ceballos, który błyszczał na młodzieżowych mistrzostwach Europy, to zakupy, które rozbudzają nadzieję. Jak zawsze największą bolączką "Kanonierów" będzie obrona, ale szansa na walkę o czołową czwórkę i Ligę Mistrzów wydaje się większa niż w ubiegłym sezonie.
Najbardziej imponująco wyglądały zakupy w wykonaniu Interu Mediolan i Atletico Madryt. Włosi sprowadzili do siebie Romelu Lukaku i Alexisa Sancheza z Manchesteru United - obaj mają wiele do udowodniania, a w przypadku Chilijczyka ryzyko jest niewielkie, bo zawodnik ten jest wypożyczony. Do tego dochodzi weteran Diego Godin, który przez lata utrzymywał wysoki poziom w Atletico Madryt. Urugwajczyk jako lider defensywy, Lukaku jako czołowy strzelec, do tego wzmocnienia pomocy młodymi zawodnikami - to wszystko daje obraz rozsądnych wzmocnień, które mogą wypalić i sprawić, że Inter postawi wyzwanie przed Juventusem.
REKLAMA
Podobnie wygląda sytuacja w Atletico, które pożegnało się z wieloma piłkarzami podstawowego składu i musiało szukać nowych rozwiązań. Z ekipą pożegnali się Godin, Juanfran i Felipe Luiz, którzy przez lata trzymali blok obronny. Największą stratą mogło być jednak odejście Griezmanna do Barcelony. Zakupy zespołu z Madrytu wyglądają jednak na pierwszorzędne , z Joao Felixem na czele. Renan Lodi, Mario Hermoso, Kieran Trippier i Felipe to jednak zastępstwa, które powinny stanąć na wysokości zadania. Wiele klubów po takich stratach nie zdołałoby się podnieść, ale Atletico nie wygląda na zespół rozbity. Aktualnie bez straty punktu prowadzi w tabeli Primera Division.
Polskie podwórko
Jak wyglądały transfery z udziałem Polaków? Nie brakowało tutaj ruchów, którym warto będzie się przyglądać w perspektywie kolejnych sezonów. Chodzi głównie o zawodników, którzy dopiero postawią pierwsze kroki w poważniejszych ligach.
Największe pieniądze zapłacił Lokomotiw Moskwa za Grzegorza Krychowiaka. Reprezentant Polski ostatecznie pożegnał się z PSG i zagra swój drugi sezon w Rosji. W stolicy Rosji będziemy z ciekawością patrzeć na to, jak poczyna sobie Sebastian Szymański, były legionista, który dał się poznać jako zawodnik na nasze warunki nieszablonowy, dobry technicznie i potrafiący posłać precyzyjną piłkę do napastnika.
REKLAMA
Krystian Bielik odszedł z Arsenalu, w którym nigdy nie odebrał większej roli. O to, by trafić do Premier League, będzie walczył w Derby, które zapłaciło za niego 8 milionów euro.
Patryk Dziczek został piłkarzem Lazio, ale rzymianie wypożyczyli młodego gracza na zaplecze Serie A, by zdobył doświadczenie w Salernitanie. Na swoje szanse w Cagliari będzie czekał Sebastian Walukiewicz, który dał się poznać z dobrej strony w barwach Pogoni Szczecin.
Dziurę, która powstała w budżecie wobec braku awansu do Ligi Europy, załatała Legia, która tuż przed końcem okienka transferowego sprzedała do Dinama Zagrzeb Sandro Kulenovicia. Warszawianie zdołali wykupić Cafu, za którego zapłacili 800 tysięcy euro, do tego sprowadzili z rywalizujących z nimi w Ekstraklasie klubów Arvydasa Novikovasa i Waleriana Gwilię.
Oprócz wicemistrza Polski najgłębiej do portfela sięgnęły Lech Poznań i Jagiellonia. "Kolejorz" sprowadził za 750 tysięcy euro Lubomira Satkę, a klub z Podlasia wyłożył 150 tysięcy euro mniej za napastnika Ognjena Mudrinskiego.
REKLAMA
Ciekawym zakupem opisał się Śląsk Wrocław, który sięgnął po 19-letniego Przemysława Bargiela, który ostatnie lata próbował przebić się w AC Milan. Na próbach się skończyło, ale wiele mówi się o tym, że ofensywny pomocnik to wielki talent.
Transferowe lato za nami, spekulacje i doniesienia zejdą na dalszy plan, pozwalając kibicom skupić się na piłce i tym, jak nowe nabytki ich klubów wprowadzą się do swoich drużyn.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA