Los dał zabrzanom wielki finał. 50 lat temu Górnik wyeliminował AS Romę

2020-04-22, 07:28

Los dał zabrzanom wielki finał. 50 lat temu Górnik wyeliminował AS Romę
Drużyna Górnika Zabrze 1970 rok. Foto: Zdjęcie pochodzi ze strony Górnika Zabrze gornikzbrze.pl).

22 kwietnia 1970 roku Górnik Zabrze, jako jedyny w historii polski klub piłkarski, awansował do finału europejskiego pucharu. Zabrzanie w trzecim meczu półfinałowym pokonali AS Romę dzięki... rzutowi monetą i awansowali do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. 

Posłuchaj

Zwycięstwo, które przeszło do historii (Popołudnie z Trójką w domu)
+
Dodaj do playlisty
  • Zabrzanie potrzebowali aż 330 minut gry i szczęścia w rzucie monetą, by wyeliminować słynny włoski zespół 
  • W sezonie 1969/1970 Górnik pokonał też Olympiakos Pireus, Glasgow Rangers i Lewskiego Sofia 
  • W finale zbyt mocni okazali się piłkarze Manchesteru City
  • Skład zabrzan był pełen gwiazd polskiej piłki, z Włodzimierzem Lubańskim, Stanisławem Oślizło i Jerzym Gorgoniem na czele 

Górnik Zabrze po raz ostatni mistrzem Polski został w 1988 roku. Łącznie zabrzanie tytuł najlepszej drużyny w kraju wywalczyli aż 14 razy.

I choć w XXI wieku kibice klubu ze Śląska dwukrotnie musieli przełknąć gorycz spadku z Ekstraklasy, a najwyższym miejscem na koniec sezonu jest czwarte sprzed dwóch lat, Górnik pozostaje jednym z najważniejszych klubów w naszym kraju. Również za sprawą pięknej historii.

Powiązany Artykuł

NAC Ruch Wielkie Hajduki 1200F.jpg
100 lat Ruchu Chorzów. Niebieska legenda w czasach odbudowy

Dominatorzy 

W latach 60. zabrzańska jedenastka nie miała sobie równych w kraju. Od 1963 do 1968 roku nieprzerwanie zdobywała mistrzowski tytuł.

W 1969 roku zabrzanie ustąpili pola warszawskiej Legii, ale sięgnęli po Puchar Polski, dzięki czemu zyskali prawo gry w nieistniejącym już Pucharze Zdobywców Pucharów, wówczas drugich najważniejszych rozgrywkach w europejskiej piłce klubowej.

Źródło: YouTube.com/K70

Zespół dowodzony przez trenera Michała Matyasa tworzyły legendy polskiego futbolu, z Włodzimierzem Lubańskim na czele. Znakomitych zawodników nie brakowało zresztą w żadnej formacji.

Dostępu do bramki bronił legendarny Hubert Kostka, a obroną dowodzili kapitan Stanisław Oślizło i późniejszy filar "Orłów Górskiego" Jerzy Gorgoń. W pomocy brylował Zygfryd Szołtysik, a ze skrzydła piłki Lubańskiemu dogrywał Jan Banaś. 

Zaczęło się w Grecji 

Zabrzanie nie byli nowicjuszami na europejskich arenach. Dwa lata wcześniej dotarli do ćwierćfinału Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych, czyli poprzednika Ligi Mistrzów.

Walkę w PZP rozpoczęli od pewnego wyeliminowania Olympiakosu Pireus. W Grecji zremisowali 2:2, mimo że prowadzili dwoma golami, by w rewanżu nie pozostawić rywalom złudzeń. Zabrzanie wygrali aż 5:0, a bohaterem dwumeczu był pomocnik Erwin Wilczek, który łącznie zdobył trzy bramki.

W listopadzie 1969 roku Górnik mierzył się z innym znanym zespołem. Zabrzanie oba mecze z Glasgow Rangers wygrali po 3:1, a skutecznością popisywał się Lubański, który trzykrotnie pokonywał szkockiego bramkarza. Ćwierćfinałowym rywalem Polaków był natomiast Lewski Sofia, który postawił Górnikowi ciężkie warunki w obydwu marcowych spotkaniach. 

W Bułgarii to gospodarze zwyciężyli 3:2, jednak na Stadionie Śląskim w Chorzowie lepsi okazali się zabrzanie, którzy po golach Lubańskiego i Banasia wygrali 2:1.

Dzięki większej liczbie bramek zdobytych na wyjeździe do półfinału awansował Górnik, którego kolejnym rywalem miała być słynna AS Roma, prowadzona przez uważanego wówczas za najlepszego trenera na świecie Helenio Herrerę. 

Powiązany Artykuł

joachim marx 1200.jpg
75-letni mistrz olimpijski pokonał koronawirusa. "Było bardzo źle"

Myśleli, że odpadli 

Wspomniana zasada goli na wyjeździe sprawiła zresztą, że... piłkarze i kibice Górnika przez chwilę byli przekonani o tym, że to rzymianie awansowali do wielkiego finału. Jak do tego doszło?

1 kwietnia 1970 roku w Rzymie padł remis 1:1, a drogę do włoskiej bramki znalazł Banaś. Dwa tygodnie później na wypełnionym po brzegi Stadionie Śląskim zasiadło 100 tysięcy kibiców spragnionych historycznego awansu polskiej drużyny do finału europejskiego pucharu.

Niestety, już w jedenastej minucie na prowadzenie wyszli przyjezdni. Kostka obronił rzut karny wykonywany przez słynnego później trenera Fabio Capello, jednak wobec dobitki Włocha był już bezradny.

Decyzja hiszpańskiego arbitra Ortiza de Mendebila o podyktowaniu jedenastki po starciu Rainera Kuchty z Elvio Salviorim była zresztą kontrowersyjna, a pogodzić się z nią nie mógł ówczesny prezes Górnika Erwin Wyra. 

- Niech Pan zobaczy, jak reagują kibice. Jeśli to się tak skończy, nie będziemy mogli Pana obronić - miał powiedzieć Hiszpanowi w przerwie meczu. 

Powiązany Artykuł

Ekstraklasa 1200.jpg
Kiedy wróci Ekstraklasa? Premier czeka na propozycję PZPN i zapowiada mecze bez kibiców

Napór Górnika trwał, ale piłka nie chciała wpaść do włoskiej siatki. Wyrównać udało się dopiero w 90. minucie, po tym jak Lubański wykorzystał rzut karny.

Gorgoń został sfaulowany w okolicach linii pola karnego. Hiszpański sędzia zastanawiał się, czy podyktować rzut wolny, czy też karny. Na jego decyzję wpłynął... Wilczek, który zaprowadził arbitra za rękę i postawił piłkę na jedenastym metrze. Celny strzał Lubańskiego dał upragnioną dogrywkę.

Legendarny napastnik już w czwartej minucie tej części meczu pokazał klasę. Lubański trafił do siatki niemal z zerowego kąta, przy linii autowej. Niemal cały stadion (za wyjątkiem ponad dwóch tysięcy kibiców z Włoch) wpadł w euforię, jednak była ona przedwczesna.

Już w doliczonym czasie gry do wyrównania doprowadził Francesco Scaratti, a wielu polskich fanów zaczęło opuszczać trybuny, będąc przekonanymi o awansie Włochów. 

- Myśleliśmy, że odpadliśmy - wspominał po latach Włodzimierz Lubański. Wszyscy, łącznie ze stadionowym spikerem byli bowiem przekonani, że rzymianie przeszli dalej dzięki dwóm wyjazdowym bramkom.

Zasada "podwójnie liczonych" wyjazdowych goli nie miała jednak wówczas zastosowania w przypadku bramek zdobytych w dogrywce, co oznaczało, że obie ekipy muszą spotkać się raz jeszcze, na neutralnym gruncie.

Szczęśliwy Strasbourg 

22 kwietnia 1970 roku jedenastki Górnika i Romy wyszły na boisko stadionu w Strasbourgu, aby ostatecznie rozstrzygnąć losy awansu do finału. Nie wszystko we Francji udawało się po myśli zabrzańskich graczy.

- Przed wyjazdem na mecz czekaliśmy dwie godziny na autokar, a on nie przyjeżdżał... - wspominał Oślizło.

Okazało się, że kierowca... zapomniał o polskiej drużynie, chociaż funkcjonowała teoria, że "pomógł" w tym uwielbiający gry psychologiczne z rywalami Herrera. Na szczęście, Polacy w końcu dotarli na Stade de la Mainau. 

Ze względu na awarię oświetlenia spotkanie przerwano już w pierwszej minucie. Piłkarze wrócili do gry, a zabrzanie objęli prowadzenie w 40. minucie po golu Lubańskiego zza pola karnego.

Niestety, w drugiej połowie znowu dał o sobie znać arbiter, tym razem Francuz Roger Machin, który w 56. minucie podyktował problematyczną jedenastkę. Polakom wydawało się, że przewinienie miało miejsce przed polem karnym. Capello wykonał jednak rzut karny. Niestety, tym razem Włoch się nie pomylił.

Powiązany Artykuł

piłka nożna 1200 F.jpg
Znany klub bankrutem. Grali w nim Włodzimierz Lubański i Grzegorz Lato

Zabrzanie w przekroju całego meczu przeważali. Podobnie było w dogrywce, jednak więcej bramek kibice w Strasbourgu już nie zobaczyli. O awansie do finału zadecydował więc... rzut monetą.

Machin zaprosił do siebie kapitanów obu drużyn. Ostatecznie Oślizło postawił na reszkę, co okazało się szczęśliwym wyborem. Kilkadziesiąt sekund później cały polski zespół mógł zaczął świętowanie. 

Gwiazdy o nich śpiewały 

29 kwietnia na wiedeńskim Praterstadionie zabrzanie ulegli w wielkim finale Manchesterowi City 1:2. Do dzisiaj pozostają jedynym polskim finalistą europejskich rozgrywek.

To właśnie w sezonie 1969/1970 i podczas trwającej 330 minut rywalizacji z Romą narodziła się legenda drużyny, o której śpiewały później gwiazdy polskiej estrady, takie jak Skaldowie czy Anna German...

Źródło: YouTube.com/MojePokolenie 

Zabrzański klub planował uroczyste obchody sukcesu sprzed pół wieku, jednak szyki pokrzyżowała im pandemia koronawirusa. Kibice będą mogli jednak zobaczyć... wirtualny mecz między reprezentantami Górnika i Romy, którzy zmierzą się w grze FIFA 20.

Rywalizacja obu klubów na zielonej murawie przeszła do historii jako ostatnia w europejskich pucharach, którą rozstrzygnięto rzutem monetą...

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej