Wszystkie stracone trofea. Maurizio Sarri znów przegrał w finale

"Dobry trener, tylko nie ma wyników" - zwykł mawiać śp. Kazimierz Górski. Przypominając powiedzenie słynnego selekcjonera, trudno nie pomyśleć o Maurizio Sarrim. Włoch stracił właśnie kolejną szansę na zdobycie ważnego trofeum. 

2020-06-18, 19:45

Wszystkie stracone trofea. Maurizio Sarri znów przegrał w finale
Maurizio Sarri . Foto: PAP/EPA/ETTORE FERRARI

Wiecznie drugi

- Osiem razy awansowałem z jednego poziomu na kolejny i były to wszystko awanse wywalczone na boisku. Nie przeskoczyłem pomiędzy kategoriami, z Serie C1 do B awansowałem dzięki play-offom - powiedział przed finałem z Napoli Sarri. Włoch był wyraźnie zmęczony ciągłym wypominaniem mu braku trofeów. 

Powiązany Artykuł

milik 1200.jpg
Puchar Włoch: Arkadiusz Milik na wagę złota. Strzał Polaka zapewnił trofeum

Drzwi do wielkiego futbolu otwarto mu właśnie w Neapolu, jego rodzinnym mieście. Trafił tam z Empoli, które najpierw wprowadził do Serie A, a następnie potrafił utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Warto też wspomnieć, że właśnie w tym zespole po raz pierwszy pracował z Piotrem Zielińskim a także Elseidem Hysajem - później ważnymi zawodnikami SSC Napoli.

>>>Śląskie stadiony częściowo otwarte. Wojewoda wydał decyzję<<<

Już w pierwszym roku pracy dla Napoli (sezonie 2015/2016) zdawało się, że Sarri dokona cudu. Jego drużyna była na najlepszej drodze do detronizacji Juventusu, aż do 24. kolejki prowadząc w ligowej tabeli. Wtedy jednak najpierw uległa "Starej Damie" 0:1 po bramce Simone Zazy, a następnie zaliczyła remisy z Milanem i Fiorentiną, przekreślając swoje aspiracje. Sezon zakończył się wicemistrzostwem.

REKLAMA

Najlepsze miało nadejść dwa lata później. Sezon 2017/2018 to niezapomniana pogoń za Juventusem Turyn. Niesamowita średnia punktowa (2,39), a przede wszystkim mecz 34. kolejki - wtedy zdawało się, że Sarri jest bliski upragnionego pierwszego miejsca. Kalidou Koulibaly zapewnił swojej drużynie wygraną na wyjeździe z "Juve", po czym wraz z kolegami tracił już tylko punkt do lidera.

Kilka dni później marzenia zostały brutalnie zweryfikowane - piłkarze Massimiliano Allegriego w ostatnich minutach zdobyli dwa gole i wygrali z Interem, a dzień później Napoli uległo aż 0:3 Fiorentinie. Czerwoną kartkę już w 6. minucie meczu zobaczył bohater poprzedniej kolejki, Koulibaly. Maurizio Sarri mógł wtedy powiedzieć o sobie jak Adaś Miauczyński - wiecznie drugi.

"Zero tituli"

Mimo braku sukcesów w klubowej gablocie, włoski szkoleniowiec stał się postacią niemal pomnikową. Widowiskowy styl gry oparty na szybkiej wymianie krótkich podań, szybko przysporzył mu fanów na całym świecie, a do określenia jego filozofii wymyślono terminy "sarrismo" i "Sarriball". Dodając do tego osobowość człowieka kojarzonego z nałogowym paleniem papierosów w dresowym stroju, futbol zyskał jednego z najbardziej rozpoznawalnych i rozchwytywanych menedżerów. 

Powiązany Artykuł

Zieliński Milk TT.jpg
Milik postawił pieczątkę na zwycięstwie Napoli. Zieliński jak migająca żarówka

Po trzech latach z Zielińskim i Milikiem, Włoch zmienił otoczenie i rozpoczął pracę w londyńskiej Chelsea. Tam pierwsze wrażenia ligowe również były entuzjastyczne - pierwszej porażki "The Blues" doznali dopiero w 13. kolejce, wygrywając wcześniej prestiżowe mecze z Liverpoolem i Arsenalem. 

REKLAMA

Mimo to, od samego początku przylgnął do niego, podobnie jak w ojczyźnie, pseudonim "Zero tituli" - tak przed laty Jose Mourinho podczas pracy w Interze Mediolan podsumował swoich rywali, Carlo Ancelottiego i Luciano Spalettiego. Już w sierpniowym debiucie jego drużyna przegrała mecz o Community Shield (angielski superpuchar) z Manchesterem City 0:2. 

>>>La Liga: Messi coraz bliżej nowego kontraktu. Będzie mógł odejść z FC Barcelony<<<

Na Wyspach szybko doszło do odwrócenia wartościowania Sarriego - gdy we Włoszech chwalono go za konsekwentną filozofię, w Anglii coraz częściej mówiono o kurczowym trzymaniu się planu A. Główny wpływ miały na to oczywiście pogarszające się wyniki. Szczególnie gorzkimi pigułkami do przełknięcia dla kibiców były porażki 0:4 z Bournemouth i aż 0:6 z Manchesterem City. 

To, co miał na swoją obronę w Napoli - unikanie rotacji jako odpowiedź na słabszą ławkę rezerwowych, czy brak elastyczności taktycznej spowodowany osiąganiem świetnych rezultatów (a za takie uważano już samo rzucenie rękawicy Juventusowi), nie miało racji bytu w najbogatszej lidze świata.

REKLAMA

Fani na całym świecie zapamiętali też kolejny przegrany przez Włocha finał - tym razem Pucharu Anglii, ponownie z zespołem Pepa Guardioli. To wtedy doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy bramkarz Chelsea Kepa Arrizabalaga nie zszedł z boiska, mimo iż Sarri zdecydował się wymienić go przed serią rzutów karnych na Williego Caballero. Mimo późniejszego wyjaśniania przez hiszpańskiego golkipera, że doszło do nieporozumienia, jego zachowanie utwierdziło panujący stereotyp o jego przełożonym, jako człowieku niepanującym nad sytuacją.

Paradoksalnie, mimo miażdżącej krytyki, Sarri osiągnął historycznie dobre dla siebie wyniki - po raz pierwszy awansował do finału krajowego pucharu i wreszcie zdobył trofeum. Nie było to byle co, gdyż Chelsea w finale Ligi Europy rozbiła aż 4:1 lokalnych rywali, Arsenal. Gdy dodamy do tego trzecie miejsce w ligowej tabeli - tylko za znakomitymi zespołami Liverpoolu i Manchesteru City - można było dojść do wniosku, że sympatyczny palacz wreszcie nauczył się osiągać długofalowe cele.

Nie ten rozmiar dresu?

Przyjęcie przez niego przed startem obecnego sezonu posady w Juventusie było z wielu względów zaskakujące. Po pierwsze, dość niespodziewanie ze "Starą Damą" pożegnał się Massimiliano Allegri, który dwukrotnie dotarł do finału Ligi Mistrzów, a na krajowym podwórku sięgnął aż po jedenaście trofeów (5x mistrzostwo, 4x Puchar Włoch, 2x Superpuchar Włoch). Kolejną kwestią była przeszłość nowego trenera - brak namacalnych sukcesów a przede wszystkim utożsamianie się z miastem i klubem, który szczerze nienawidzi drużyny z Turynu. 

Piłkarze z Cristiano Ronaldo na czele mieli pod jego wodzą grać atrakcyjnie dla oka, aby odejść od wizerunku zespołu bezwzględnie efektywnego, grającego długimi chwilami nudną piłkę. Choć sezon wciąż trwa i nie można przesądzać o dalszym losie urodzonego w Neapolu trenera, zdaje się, że nie uniósł on presji związanej z prowadzeniem największego włoskiego klubu. 

REKLAMA

>>>MŚ w Katarze: UEFA podjęła decyzję. Znamy daty i zasady eliminacji do mundialu<<<

"Bianconeri" wciąż mają wprawdzie punkt przewagi w tabeli ligowej nad Lazio, jednak na innych polach wygląda to dużo gorzej - w Lidze Mistrzów muszą odrabiać straty po przegranej 0:1 w pierwszym meczu z Lyonem, a do przegranego Superpucharu Włoch ze wspomnianym rzymskim zespołem 1:3 dołożyli środową porażkę w Pucharze Włoch.

Gdy dodamy do tego wymienione wyżej mecze z Manchesterem City - Sarri w swojej karierze przegrał aż cztery z pięciu finałów. Warto też pamiętać brak kwalifikacji do ostatnich spotkań we włoskim pucharze, czy mało spektakularne przygody z Ligą Mistrzów (choć tu trzeba przyznać, że Napoli trafiało na szczególnie trudnych rywali).

Boiskowa forma drużyny w tym sezonie jest nierówna i nawet mimo zwycięstw, ciężko było długimi fragmentami dopatrzeć się w grze słynnego "sarriball". O sukcesie decydował często kunszt Ronaldo czy Dybali. Obrońcy szkoleniowca mają wiele argumentów za jego pozostaniem - przebłyski widowiskowej gry czy piłkarze których ma do dyspozycji. Sarri wskazał też na swoją obronę, że jak na pierwszy sezon w Juventusie ma najlepsze wyniki wśród menedżerów od pół wieku. 

REKLAMA

Powiązany Artykuł

lewandowski bayern 1200.jpg
Gol Lewandowskiego na wagę mistrzostwa. Bayern wygrał Bundesligę

Choć trzeba przyznać, że z Matuidiego, Khediry czy Cana nie da się zrobić wirtuozów środka pola, a jedyny nominalny snajper - jego dobry znajomy Gonzalo Higuain - jest już sportowo po drugiej stronie rzeki, trudno z optymizmem patrzeć na związek Sarriego ze "Starą Damą". 

Gdy dodamy do tego, że prezydentowi Juventusu, Andrei Agnelliemu, marzyło się zatrudnienie Guardioli czy Conte, ciężko oprzeć się wrażeniu, że jest to tylko krótkie małżeństwo z rozsądku. Nawet na tak mało romantyczną uroczystość, warto mimo wszystko zostawić w posagu coś więcej niż dres i papierosy.

Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej