Gortat nie chce być prezesem PZKosz, ani trenerem: nie mam cierpliwości do dorosłych

Marcin Gortat, do niedawna jedyny Polak w koszykarskiej lidze NBA, podczas organizowanego przez siebie tradycyjnego campu w Warszawie opowiadał dziennikarzom o planach swoich i fundacji MG13. - Na pewno nie chcę być prezesem PZKosz – powiedział były koszykarz NBA.

2020-09-15, 12:36

Gortat nie chce być prezesem PZKosz, ani trenerem: nie mam cierpliwości do dorosłych
Marcin Gortat w rozmowie z dziennikarką amerykańskiej TV FOX podczas "Polskiej Nocy" w NBA. Foto: Facebook Marcin Gortat/screen

- Gdy byłem zawodnikiem ligi NBA bardzo dużo czasu, prywatnego czasu w przerwie letniej, poświęcałem campom. Dzisiaj, gdy jestem koszykarzem-emerytem, takie zajęcia z młodzieżą jak ten camp w Warszawie i poprzednie w Łodzi i Zgierzu to sama przyjemność. Czas pokazuje, że nasza akcja przynosi efekty. Zawodnicy i zawodniczki, z którymi 10, 12 lat temu nawiązaliśmy kontakt, dzisiaj wchodzą w dorosłą koszykówkę, są też w kadrach młodzieżowych. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie - zaznaczył.

Czerpiący przyjemność z pracy z młodzieżą były już koszykarz ligi NBA nie chciałby jednak być trenerem klubowym. Zapytany o to kategorycznie odpowiedział. - Nie. To jest najgorsza rzecz, jaką mógłbym zrobić. Nie mam cierpliwości do dorosłych zawodników.

Czym więc chciałby się zajmować? Jakie ma plany na najbliższą przyszłość?

- Żyć szczęśliwym życiem. Właściwie nie mam planów, żyję z dnia na dzień. Nadal rozwijamy fundację MG13, kontynuujemy działalność charytatywną. Myślę, że w najbliższym czasie zaczniemy produkcję filmu o Andrzeju Zausze. Jednym z biznesów do zrealizowania jest fabryka kosmetyków. Na pewno ważna jest rodzina i moje życie prywatne, które – myślę - czas ustabilizować - przyznał.

REKLAMA

Posłuchaj

Marcin Gortat o planach na przyszłość (IAR) 1:08
+
Dodaj do playlisty

 

Gortat nadal zamierza dzielić swój czas miedzy Stany Zjednoczone i Polskę.

- Tutaj nic się nie zmieni. Myślę, że dalej będę w miejscu, które będzie mnie satysfakcjonowało. Mam dom na Florydzie i nadal będę go utrzymywał, również ze względów podatkowych. Moim ostatnim marzeniem natomiast, po którego spełnieniu mógłbym spokojnie odejść, byłoby stworzenie szpitala dla dzieci. Byłby to taki wieńczący element w mojej "koronie charytatywnej", po szkołach i fundacji - podkreślił.

REKLAMA

Były środkowy reprezentacji Polski był też pytany o zmianę pokoleniową na tej pozycji w kadrze narodowej. Czy Mikołaj Witliński bądź Dominik Olejniczak mogą w przyszłości być godnymi następcami jego i Macieja Lampego?

- Przytoczyłbym jeszcze dwa inne nazwiska - nie należy o nich zapominać: Przemek Karnowski, który musi dojść do zdrowia i Adrian Bogucki. To są dwa "bizony", które powinny dominować nie tylko w polskiej ekstraklasie, ale również w Europie - ocenił.

W szczęśliwe życie według Gortata nie wpisuje się prezesura Polskiego Związku Koszykówki.

- Na pewno nie mam chęci zostać prezesem. Nie interesuje mnie odpowiadanie, nie ukrywajmy, przed starszym pokoleniem seniorów głęboko wrytych w środowiska koszykarskie, którzy dyktowaliby, jak Marcin Gortat ma budować polską koszykówkę. Dlatego będę robił to, co robię - zadeklarował.
Inny sposób jego zaangażowania w polską koszykówkę byłby możliwy tylko pod pewnymi warunkami.

REKLAMA

- Powtarzam to od wielu miesięcy, że musieliby się zmienić ludzie zarządzający PZKosz. Osoba, która jest teraz, jest niekompetentna i kompletnie nie potrafi znaleźć dialogu w środowisku koszykarskim, które po ósmym miejscu w mistrzostwach świata jest kompletnie podzielone. Zawodnicy poodchodzili z reprezentacji – tak nie powinno być. Dlatego, jeżeliby się pojawiły odpowiednie osoby, pierwszy jestem gotowy do współpracy. Udostępnię moje nazwisko i kontakty, żeby pomóc polskiej koszykówce - dodał.

W przeszłości w wypowiedziach prasowych Gortat mówił, że chciałby zostać prezydentem Polski. Teraz nie wydaje się zdeterminowany w realizacji tych planów.

- Zobaczymy. To oczywiście było powiedziane pół żartem, pół serio. Na dziś koncentruję się na rzeczach, na które mam wpływ. Lubię być tam, gdzie jestem szefem wszystkich szefów i ja decyduję, a nikt mnie nie kontroluje - wyjaśnił.

Gortat, w ostatnich latach jedyny polski koszykarz w lidze NBA, ogłosił zakończenie zawodniczej kariery 15 lutego, na dwa dni przed swoimi 36. urodzinami, a niecały miesiąc przed zawieszeniem rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa. Decyzja ta nabrała innego znaczenia w świetle następujących po niej miesięcy.

REKLAMA

- Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem mądry, gdyż nie podpisałem kontraktu na kolejny rok. Wtedy ludzie pukali się w głowę, mówili, że mogłem zdobyć jeszcze mistrzostwo, ale dzisiaj niechcący wyszło, że dobrze zdecydowałem. Zakończyć sezon w marcu i po czterech miesiącach wrócić jeszcze raz do koszykówki w wakacje, w wieku 36 lat, byłoby dla mnie bardzo, bardzo trudne - nadmienił.
Jak były zawodnik ligi NBA widzi jej przyszłość po pandemii?

- W grudniu nowe rozgrywki nie wystartują, dopiero w styczniu. Prawdopodobnie z opcją przerwy na olimpiadę, tak jak teraz jest w NHL. Myślę jednak, że trzeba dwóch, może trzech lat, zanim liga NBA wróci do normalnego kalendarza - od września do maja. Kontrakty graczy na pewno pójdą w dół. Już obecnie zawodnicy otrzymają stawki niższe o 19 procent. To przykre, ale pandemia dotknęła wszystkich. Nawet tak potężną ligę jak NBA – zakończył Gortat.

Czytaj także:

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej