Koronawirus. Ekstraklasa i PZPN reagują na szokujące słowa Michniewicza. Legia musi się wytłumaczyć
W poniedziałek Legia Warszawa wygrała na wyjeździe z Wartą Poznań (3:0) w zaległym meczu szóstej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Na pomeczowej konferencji prasowej trener mistrzów Polski Czesław Michniewicz przyznał, że dwóch piłkarzy Legii zagrało, mimo objawów koronawirusa. Na te słowa zareagowały władze rozgrywek, które poprosiły warszawian o wyjaśnienia.
2020-11-03, 12:49
- Według słów Michniewicza, Igor Lewczuk miał skarżyć się na gorączkę, a Tomas Pekhart na brak węchu
- Później trener Legii próbował prostować swoją wypowiedź
Powiązany Artykuł
Ekstraklasa: burza po meczu Warta - Legia. Grali chorzy? "Komisja Ligi powinna to zbadać"
Michniewicz zaszokował
Legia pewnie pokonała beniaminka w zaległym meczu ligowym. Dużo więcej niż o wyniku mówiono jednak o słowach Czesława Michniewicza na konferencji prasowej po zakończeniu spotkania.
- Na rozgrzewce Igor Lewczuk zgłosił, że ma gorączkę, ale nie mieliśmy już w składzie żadnego innego stopera, więc musiał zagrać i dał radę, za co jestem mu wdzięczny. W przerwie meczu Tomas Pekhart zgłosił, że jest mu zimno i nie ma węchu. Spodziewamy się najgorszego - mówił trener mistrza Polski.
Od momentu powrotu ligowych rozgrywek w maju, Ekstraklasa S.A. nakłada na kluby obowiązek przestrzegania protokołu sanitarnego. Jednym z podstawowych wymagań jest niezwłoczne testowanie piłkarzy, u których występują objawy COVID-19.
REKLAMA
Występ takich zawodników w meczu ligowym, naraża więc na zakażenie nie tylko jego drużynę, ale też rywali.
REKLAMA
Ekstraklasa chce wyjaśnień
Słowa Michniewicza wywołały burzę. We wtorkowy poranek do sprawy odniesiono się na oficjalnym koncie PKO BP Ekstraklasy w mediach społecznościowych.
"Sprawa stanu zdrowia 2 graczy Legii oraz ich udziału w meczu z Wartą jest badana, klub został poproszony o wyjaśnienia. Te informacje oraz inne istotne dla sprawy okoliczności będą ocenione przez Zespół Medyczny PZPN i Ekstraklasę pod kątem zgodności z procedurami medycznymi" - napisano.
Po meczu trener Michniewicz próbował doprecyzować swoją wypowiedź. Zaznaczał, że u Lewczuka tylko jeden pomiar temperatury wykazał 37 stopni. Nie zmienia to jednak faktu, że władze rozgrywek muszą się przyjrzeć sprawie.
REKLAMA
/empe, Twitter
REKLAMA