Poddania, nokauty i kibice – na Florydzie było wszystko. UFC odjeżdża konkurencji

2021-04-25, 10:30

Poddania, nokauty i kibice – na Florydzie było wszystko. UFC odjeżdża konkurencji
Zdjęcie z walki Usman - Masvidal. Foto: Reuters / Forum

Za nami kolejna sobotnio – niedzielna noc z MMA. Ten, kto po KSW 60 pozostał przed telewizorem, by obejrzeć UFC 261, na pewno nie żałuje. Wszystkie walki karty głównej zakończyły się przed czasem.

Publiczność wróciła

O gali w Jacksonville wiadomo było, że będzie wyjątkowa jeszcze zanim się rozpoczęła. W hali na Florydzie zasiadło 15 tys. widzów po raz pierwszy od UFC 248, czyli od ponad roku.

Powiązany Artykuł

de fries 1200.jpg
KSW 60: Phil de Fries znów lepszy od Narkuna. Sensacyjna porażka Ugonoha

Włodarze największej organizacji MMA na świecie zadbali, by powrót kibiców uświetniły wielkie nazwiska zestawione w arcyciekawie zapowiadające się pary. Już w karcie wstępnej Brendan Allen i Randy Brown popisali się rzadkimi poddaniami, kończąc rywali przed czasem.

Wkrótce Bruce Buffer entuzjastycznie powitał kibiców i ogłosił początek karty głównej. To, co wydarzyło się w ciągu kolejnych dwóch godzin, zadowoliło najbardziej wybrednego kibica.

Tylko dla odważnych

Pierwsze przyszły emocje dla widzów o naprawdę mocnych nerwach. Premierowa runda starcia Anthonego Smitha z niedawnym pogromcą Michała Oleksiejczuka Jimmym Crute’m długo była wyrównana. W końcówce Smith potraktował wykroczną nogę rywala kilkoma atomowymi lowkickami i ten na przerwę zszedł na miękkich nogach. Zaniepokojony sędzia poprosił o zrobienie kilku kroków i gdy Crute, robiąc dobrą minę do złej gry, nie był w stanie postawić stopy na ziemi, pojedynek został przerwany.

To było jedynie preludium do dramatycznych i chwytających za serce chwil, które miały nadejść w kolejnym pojedynku.

Zmierzyło się w nim dwóch weteranów – Uriah Hall i były mistrz wagi średniej Chris Weidman. Jamajczyk wygrał, choć nie zadał ani jednego ciosu. Po kilkunastu sekundach pierwszej rundy Weidman wyprowadzając lowkicka tak trafił w nogę przeciwnika, że złamał własną. Po klatce rozszedł się krzyk, sędzia błyskawicznie starcie przerwał, a kibicom przypomniała się walka Chrisa z Andersonem Silvą z 2013 roku. Wtedy legendarny Brazylijczyk doznał niemal identycznej kontuzji, która zastopowała jego fenomenalną karierę. Ciężko o optymistyczne diagnozy dla Weidmana, który swój prime-time ma już za sobą, na karku 37 lat i dramatycznie wyglądający uraz do wyleczenia.

W ponurym nastroju opuszczał oktagon także jego rywal. Hall długo nie wstawał z kolan, wyrażając współczucie dla oponenta. O celebrowaniu wygranej nie było mowy. Wideo z walki jest tylko dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach.

Wielki powrót Rose, teraz czas na Joannę?

Następnie do akcji wkroczyły panie. Często słychać narzekania na poziom walk w kobiecym MMA, których zestawianie ma być bardziej efektem zachowania parytetu niż faktycznym uznaniem dla klasy sportowej. Nie dotyczy to jednak czterech byłych i obecnych mistrzyń UFC, które spotkały się w dwóch kolejnych starciach.

I choć odbywały się one w różnych kategoriach wagowych, to punktem odniesienia dla całej czwórki jest Joanna Jędrzejczyk. „JJ” mierzyła się zarówno z Valentiną Szewczenko, Rose Namajunas (dwukrotnie), Zhang Weili i Jessica Andrade pokonując jednak tylko tę ostatnią.

Brazylijka i tym razem wyraźnie uległa swojej rywalce. Reprezentująca Peru, a pochodząca z Kirgistanu Valentina rozdawała karty od samego początku. Jej wygrana była tylko kwestią czasu, zwłaszcza gdy w drugiej rundzie unieruchomiła Andrade w parterze. Sędzia szybko przerwał ten nierówny bój, a wątpliwości, tym razem, nie było.

Zwyciężczyni tryskała radością i zaserwowała jeszcze kibicom swój inny znak firmowy – taniec na środku oktagonu. Szewczenko wyczyściła swoją dywizję i jedyną sensowną opcją na dziś tak dla niej, jak i Amandy Nunes jest ich ponowne zestawienie.

Równie efektownie, tyle że dużo szybciej, swój pojedynek zakończyła dwukrotna pogromczyni Jędrzejczyk – Rose Namajunas.

„Thug Rose” od początku dużo lepiej poruszała się w klatce i wyraźnie złapała luz. Kto jednak myślał, że to tylko rozpoznanie bojem ten srodze zdziwił się już po 80 sekundach starcia. Nokaut high-kickiem, a także całe przygotowanie kończącej akcji to od teraz wizytówka nowej mistrzyni wagi słomkowej. Chinka długo nie mogła się pogodzić z wczesnym, jej zdaniem przerwaniem. Prawdopodobnie jednak gdy dojdzie do siebie i obejrzy powtórkę, zgodzi się z sędzią, że ten nie miał wyboru.

W wywiadzie po walce były łzy, a nawet śmiech, do czego Namajunas nie przyzwyczaiła swoich fanów. Nie padły za to konkrety odnośnie jej kolejnej rywalki. Może jest to więc dobry czas, by do gry weszła Jędrzejczyk i zaczęła się głośno domagać dopełnieni trylogii z „Thug Rose”?

Nigeryjski Koszmar” Masvidala

Daniem głównym UFC 261 było starcie dwóch posiadaczy pasów, choć mistrzem jest tylko jeden. Kamaru Usman to niepodważalnie dominator kategorii półśredniej. Jorge Masvidal jest zaś właścicielem pasa „BMF” – skrót do rozwinięcia we własnym zakresie – który na jego biodrach po wygranej z Natem Diazem zawiesił Dwayne Johnson.

Tamta gala przyniosła UFC rekord sprzedaży PPV w ostatnich kilku latach. Jorge, którego kibice pamiętają jeszcze z bijących rekordy popularności na Youtube walk z Rayem w ogrodzie u Kimbo Slice’a, w USA popularnością bije nawet samego Connora Mc Gregora.

„Nigeryjski Koszmar” to jednak zupełnie inna półka. Wbrew przewidywaniom, wedle których miał rozpaczliwie szukać sprowadzeń, walkę rozstrzygnął w stójce, nokautując Jorge potężnym ciosem prostym. Prawdziwy mistrz jest niebezpieczny w każdej płaszczyźnie.

Dla Masvidala, w przeciwieństwie do pierwszego starcia z Usmanem, które wziął w ostatniej chwili, tym razem wymówek brak. Mogła to być jego ostatnia wielka walka – dopóki bowiem jego pogromca pozostanie na tronie, ciężko liczyć na trzecią już mistrzowską szansę dla Jorge.

Ostatnio postanowił on wrócić do korzeni i założył organizację walk na gołe pięści. Być może więc wkrótce zobaczymy go w nieco innej roli.

Długa kolejka po bonusy

Gdyby nie przerażające kontuzje, UFC 261 byłoby świetną reklamą sportów walki. Efektownych skończeń mieliśmy tyle, że naprawdę ciężko wybrać kto zasłużył na dodatkowe bonusy w wysokości 50.000 USD. Najważniejsze, że wrócili wreszcie kibice, a to kolejny przyczynek do tego, że UFC coraz wyraźniej odjeżdża konkurencji.

MK

Polecane

Wróć do strony głównej