Premier League: Ligowy klasyk na Old Trafford. Domowy debiut i…pożegnanie trenera "Czerwonych Diabłów"

Michael Carrick jako piłkarz Manchesteru United wielokrotnie mierzył się w klasyku Premier League z Arsenalem. W czwartkowy wieczór zadebiutuje na Old Trafford w nowej roli – tymczasowego szkoleniowca. Ralf Rangnick, który ma poprowadzić drużynę do końca sezonu, musiał się najpierw uporać z angielską biurokracją.

2021-12-02, 14:35

Premier League: Ligowy klasyk na Old Trafford. Domowy debiut i…pożegnanie trenera "Czerwonych Diabłów"
Odkąd osiem lat temu z posadą menadżera Manchesteru United pożegnał się Sir Alex Ferguson "Czerwone Diabły" nie zdobyły mistrzostwa. Po czwartkowym meczu z Arsenalem tymczasowy szkoleniowiec Michael Carrick odda stery w ręce Ralfa Rangnicka. . Foto: Ed Sykes/Reuters/Forum, screen- Facebook/Manchester United
  • Manchester United mierzy się z kolejnym kryzysem w Premier League
  • W ligowym klasyku rywalem "Czerwonych Diabłów" będzie Arsenal
  • Po zwolnieniu Ole Gunnara Solskjaera obowiązki tymczasowego trenera przejął Michael Carrick
  • Nowy szkoleniowiec United - Ralf Rangnick - otrzymał pozwolenie na pracę i poprowadzi zespół już w kolejnym spotkaniu

Osiem lat bez Sir Alexa – osiem lat bez mistrzostwa

W czerwonej części Manchesteru idzie nowe. Chciałoby się powiedzieć – po raz kolejny. Odkąd bowiem w 2013 r. ze stanowiska menadżera United zrezygnował legendarny Alex Ferguson ten zespół nie może nawiązać do stylu ani wyników osiąganych pod wodzą charyzmatycznego Szkota. Wyrazem tego jest brak mistrzostwa Premier League właśnie od ośmiu lat – czyli ostatniego sezonu Sir Alexa za sterami „Czerwonych Diabłów”. Ciężko nie dopatrywać się w tym prawidłowości.

Era Fergusona na Old Trafford trwała 27 lat. Po jego odejściu zatrudniono tam już właśnie piątego szkoleniowca, nie licząc tymczasowych. Swoich sił próbowały takie tuzy w trenerskim fachu jak Jose Mourinho czy Louis Van Gaal. Efekty – mierne, bo tak należy nazwać zaledwie dwa tytuły wicemistrzowskie zdobyte w ciągu ośmiu lat. W tym czasie Manchester United aż pięciokrotnie plasował się nawet poza podium w lidze angielskiej.

Pod wodzą byłego piłkarza i podopiecznego Sir Alexa – Ole Gunnara Solskjaera – było wszystko, poza wynikami. Czarę goryczy przelała porażka 1:4 z Watfordem w 12 kolejce Premier League poniesiona 20 listopada. Dzień później Norweg został oficjalnie zwolniony. Wśród kandydatów na jego następcę wymieniano wielu angielskich i zagranicznych fachowców. Ostateczny wybór wydaje się być zaskoczeniem, ale też Ralf Rangnick to z dużym prawdopodobieństwem właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Tymczasowa poprawa z tymczasowym trenerem?

REKLAMA

63-letni Niemiec nie od razu zasiadł jednak za sterami United. W dwóch pierwszych spotkaniach po zwolnieniu Solskjaera drużynę prowadził jego wcześniejszy asystent – również były piłkarz Man Utd – Michael Carrick. Pod jego wodzą drużyna wyraźnie poprawiła organizację gry w defensywie, czego efektem dwa wartościowe wyniki – najpierw wyjazdowe 2:0 z Villarrealem, które zapewniło pierwsze miejsce w grupie Ligi Mistrzów, potem odniesiony również w roli gościa remis z Chelsea – aktualnym zdobywcą Pucharu Mistrzów.

Carrick twierdzi, że do obu spotkań przygotowywał drużynę sam, bez pomocy bardziej doświadczonego Rangnicka. Co ciekawe – podobnie ma być też przed czwartkowym klasykiem Premier League z Arsenalem. Niemiec bowiem dopiero w dniu meczu dostał wizę pracowniczą w Wielkiej Brytanii. Aby ją otrzymać musiał się stawić przed specjalną komisją angielskiej federacji złożoną z jednego prawnika i dwóch ludzi ze środowiska piłkarskiego. Spotkanie okazało się formalnością i kolejny mecz z Crystal Palace będzie już jego oficjalnym debiutem.

Na korzyść Rangnicka działa fakt, że na Wyspy przyleciał już w poniedziałek. Dzień później w życie weszły nowe przepisy dotyczące podróżujących do Anglii. Dzięki temu nie będzie musiał poddawać się kwarantannie, a pracę rozpocznie w momencie otrzymania pozwolenia od wspomnianej komisji.

Twórca niechcianych potęg

Co jednak sprawia, że nowy trener tak wielkiego zespołu jak United musiał w ogóle ubiegać się o pozwolenie na pracę?­­ Oczywiście przepisy, w myśl których Niemiec powinien najpierw przekonać FA (angielską federację) do swoich umiejętności menadżerskich. Aby uzyskać uprawnienia automatycznie, musiałby trenować w ciągu ostatnich pięciu lat przez odpowiedni czas jeden z klubów z lig europejskiego TOP 5. Chodzi tu o dwa lata nieprzerwanej pracy i trzy, jeśli nastąpiły w różnych miejscach.

REKLAMA

Rangnick zaś w tym czasie dwukrotnie prowadził RB Lipsk, łącznie przez dwa sezony. Ostatnio pracował jednak głównie jako doradca i pełnił funkcje dyrektorskie. Nie bez przyczyny jest przy tym uznawany za świetnego zarządcę i menadżera. W Niemczech mówi się, że stworzył dwa zespoły. Najpierw 1899 Hoffenheim, z którym awansował do Bundesligi z trzeciego poziomu rozgrywkowego i bez problemu plasował się w środku stawki, raz na półmetku będąc nawet wiceliderem. Z ekipą „Wieśniaków” – jak nazywano ich ze względu na usytuowanie w ledwie 3-tysięcznym miasteczku, pożegnał się w kiepskich okolicznościach. Zrozumiał bowiem, że jego mocarstwowe ambicje nie idą w parze z podobnymi u szefostwa, gdy bez jego wiedzy sprzedano gwiazdę zespołu – Luiza Gustavo – do ligowego rywala – Bayernu Monachium.

Bezpośrednio po Hoffenheim podjął pracę w Schalke 04 Gelsenkirchen, z którym w jedynym sezonie wywalczył Puchar Niemiec. Następnie miał czteroletnią przerwę, aż – bardzo udanie – odnalazł się w Lipsku. Tam został współtwórcą kolejnej niechcianej – tak jak Hoffenheim – w niemieckim futbolu potęgi. Za pieniądze koncernu Red Bulla w roli trenera, dyrektora i menadżera stworzył drużynę, która w ciągu pięciu lat czterokrotnie kończyła sezon na ligowym podium, a także awansowała do półfinału Ligi Mistrzów.

Walka na boisku, szacunek poza nim

Mimo to nie spełniał formalnych wymagań aby objąć zespół w Premier League i w czwartkowym meczu z Arsenalem ekipę z Manchesteru poprowadzi Michael Carrick. Podobnie jak Solskjaer jest on byłym podopiecznym Sir Alexa Fergusona. Pamięta zatem najlepsze czasy „Czerwonych Diabłów”, a te od razu przywodzą na myśl rywalizację z Arsenalem właśnie.

Od kiedy w sezonie 1992/93 liga angielska przyjęła w pełni profesjonalny format, a do tego nazwę Premier League, przez kolejnych 12 edycji zaledwie raz nie triumfował w niej ktoś z duetu Manchester United – Arsenal. Tylko w rozgrywkach 1994/95 sensacyjnym zwycięzcą okazało się Blackburn Rovers, co dobrze pamiętają kibice warszawskiej Legii, która – z powodzeniem – mierzyła się z nimi w Lidze Mistrzów.

REKLAMA

Dominację wielkiego duetu przerwał dopiero z Chelsea Jose Mourinho za pieniądze rosyjskiego właściciela – Romana Abramowicza w sezonie 2004/2005. Wcześniej starcia „Czerwonych Diabłów” z „Kanonierami” stworzyły niepowtarzalną historię ligi angielskiej. Po jednej stronie Ryan Giggs, David Beckham, Roy Keane czy Peter Schmeichel, po drugiej choćby Patrick Vieira, Thierry Henry, Dennis Bergkamp i David Seeman. Starcia kapitanów – Keane’a i Vieiry – stały się symbolem rywalizacji na wyspiarskich boiskach. Poza nimi obaj mieli do siebie jednak ogromny szacunek. Podobnie jak trenerzy – Sir Alex FergusonArsene Wenger przyjaźnili się i przy każdej konfrontacji swoich zespołów spotykali na kawę lub lampkę wina.

Cristiano Ronaldo na ławce

Dziś spotkania Arsenalu z Manchesterem United to nadal ligowy klasyk, ale nie da się ukryć, że już nieco wyblakły. „Kanonierzy” fatalnie rozpoczęli sezon – po trzech porażkach zajmowali ostatnie miejsce. W czerwonej części Manchesteru wyśmiewano wtedy odwiecznego rywala, ale karta szybko się odwróciła.

Od tamtego czasu Arsenal przegrał tylko jedno z dziesięciu ligowych spotkań – 0:4 z Liverpoolem – wygrywając aż siedem. United dopadł zaś kolejny kryzys – w ostatnich ośmiu kolejkach wygrali raz, aż pięciokrotnie doznając porażki. Obecnie w tabeli Premier League Arsenal jest piąty z dorobkiem 23 pkt, Manchester United zajmuje dziesiąte miejsce mając o pięć „oczek” mniej.

Czwartkowy mecz na Old Trafford będzie dla Michaela Carricka pierwszym w roli szkoleniowca na własnym terenie. I prawdopodobnie, przynajmniej na jakiś czas, ostatnim. W poprzednich dwóch uzyskał dobre wyniki, ale też choćby… posadził na ławce rezerwowych Cristiano Ronaldo. Miało to miejsce w starciu z Chelsea na Stamford Bridge:

REKLAMA

– Takie decyzje są wyolbrzymiane, biorąc pod uwagę to, jak sytuacja przedstawiała się wewnątrz klubu i zespołu. Decyzje zapadają z różnych powodów. Nie postrzegałem tego jako ważnej decyzji. Grupa też tego tak nie odebrała. Dogadujemy się dobrze, mecz przebiegł nieźle, więc nie było żadnego dramatu – tłumaczył tymczasowy szkoleniowiec.

Z Arsenalem „CR7” powinien znaleźć się już w wyjściowym składzie. Dziennikarze i fachowcy na Wyspach zadają sobie inne pytanie dotyczące słynnego Portugalczyka – jak pogodzi swój ofensywny styl, z opartym na pressingu i obowiązkach w obronie dla każdego pomysłem Rangnicka. Na ten temat również wypowiedział się Carrick:

– Grał przez lata w wielu zespołach i odnosił sukcesy. Był w stanie grać w różny sposób. Dla każdej drużyny zdobywał bramki i jestem przekonany, że nadal będzie to robił.

Wychowankowie napędzają Arsenal

Inne kadrowe newsy z Manchesteru to powrót po jednomeczowym zawieszeniu za czerwoną kartkę Harry’ego Maguire’a. Kontuzje wykluczają wciąż z gry Raphaela Varane’a, Edinsona Cavaniego i Paula Pogbę. Niepewny jest także występ Luke’a Shawa, który doznał urazu głowy. Na lewej obronie prawdopodobnie zastąpi go Alex Telles.

REKLAMA

Powrót kapitana – Maguire’a – może wymusić na Carricku zmianę taktyki na trójkę w środku defensywy. W meczu z Chelsea świetnie wypadł bowiem duet Eric Bailly – Victor Lindelof i nie ma powodu, by któregoś z nich teraz sadzać na ławce.

W ekipie Arsenalu największym problemem trenera Mikela Artety jest brak Bukayo Saki, który doznał urazu w ostatnim, wygranym 2:0, meczu z Newcastle. Zastępujący go Gabriel Martinelli zdobył jednak gola tuż po wejściu na boisku. Kolejny, po Sace, wychowanek „Kanonierów” – Emil Smith Rowe - niespodziewanie dołączył w tym sezonie do dotychczasowego lidera formacji ofensywnej – Pierre-Emericka Aubameyanga – obaj mają w tej chwili na koncie po cztery ligowe trafienia.

W drużynie gości zabraknie w czwartek, oprócz Bukayo Saki, także Granita Xhaki i Seada Kolasinaca.

Statystyki i początek maratonu

Na koniec – garść ciekawostek i wspomnień. Jest w nich nawet polski akcent, ale taki, o którym jego autor chciałby zapomnieć. Najwyższe zwycięstwo Manchesteru nad Arsenalem w historii to 8:2 z 2011 roku. Osiem goli przepuścił wówczas strzegący bramki „Kanonierów” Wojciech Szczęsny. Arsenal na Old Trafford wygrywał w dobie Premier League sześciokrotnie i za każdym razem było to zwycięstwo 1:0.

REKLAMA

Inne statystyki nie są optymistyczne dla United. W czwartek mogą zaliczyć siódmą ligową porażkę u siebie w roku kalendarzowym, co przytrafiłoby się im pierwszy raz od 1986 r. Na szczęście lubią grać w ten dzień tygodnia – w historii Premier League na czternaście spotkań przegrali tylko dwa.

Jeśli jednak Manchester przegra, będzie to trzecia domowa porażka z rzędu, a taka seria nie przydarzyła się im od…1963 roku. Niepokoi także fakt, że gospodarze tracili przynajmniej jedną bramkę w czternastu ostatnich meczach Premier League.

Podczas swojej pierwszej przygody z klubem z czerwonej części Manchesteru Cristiano Ronaldo strzelił Arsenalowi 6 goli w 15 spotkaniach, w tym tylko jednego na Old Trafford. W jego przypadku to bardzo słaba statystyka.

Na pewno w czwartkowy wieczór wielcy rywale mają o co grać. Ich spotkanie inauguruje grudniowy maraton z Premier League – wszystkie zespoły czeka aż siedem kolejek. Na Wyspach panuje przekonanie, że to właśnie w natłoku zimowych spotkań często wyłania się nowy mistrz, a kto na pozycji lidera wejdzie w kolejny rok, ten najczęściej pozostaje na niej do końca rozgrywek.

REKLAMA

 

Czytaj także:

MK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej