2021 - rok straconych szans dla polskiego futbolu. Dlaczego znów skończyło się "jak zwykle"?

Analizując dobiegający końca rok pod kątem kondycji rodzimej piłki nożnej nie sposób oprzeć się wrażeniu, że minione 12 miesięcy otworzyły przed Biało-Czerwonymi kilka kapitalnych szans, które niestety w zdecydowanej większości nie zostały należycie wykorzystane. Kibice nad Wisłą doświadczyli prawdziwego roller coastera emocji, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że z owej kolejki wyszli raczej z zawrotami głowy niż z poczuciem ekscytacji i chęcią powtórzenia podobnej przejażdżki w niedalekiej przyszłości. 

2021-12-24, 07:07

2021 - rok straconych szans dla polskiego futbolu. Dlaczego znów skończyło się "jak zwykle"?
Robert Lewandowski ma za sobą świetny rok, ale nie może być z niego w pełni zadowolony. Foto: Aleksiej Witwicki / Forum

Głównym obiektem zainteresowania przeciętnego fana futbolu jest rzecz jasna reprezentacja i to wokół narodowej kadry w tym roku działo się zdecydowanie najwięcej. Przed wiosennym zgrupowaniem cieszącego się coraz mniejszym poparciem piłkarzy i opinii publicznej Jerzego Brzęczka niespodziewanie zastąpił Paulo Sousa - znany w Europie raczej z sukcesów na boisku niż na ławce trenerskiej.

Sousa oczarował...

Portugalczyk początkowo "kupił" wielu kibiców - nienaganny angielski menadżera, odwołania do słów Jana Pawła II oraz zapowiedzi zmiany siermiężnego stylu gry kadry zrobiły wrażenie na części fanów i ekspertów. Ambitne deklaracje Sousy zweryfikowała jednak rzeczywistość - wyszarpany remis z Węgrami, wygrana z Andorą i porażka z Anglią nie były wymarzonym startem el. MŚ 2022, a remisy z Rosją i Isnaldią w meczach kontrolnych nie poprawiły atmosfery przed mistrzostwami Europy.

Euro 2020 zakończyło się dla naszej kadry absolutną klapą - remis z faworyzowaną Hiszpanią na niewiele się zdał wobec porażek ze Słowacją i Szwecją. Kadrowicze popełniali na turnieju szkolne błędy i grali chaotycznie, co zrzucano na karb krótkiej współpracy z Sousą, który, zdaniem wielu, nie zdążył jeszcze odcisnąć swojego piętna na zespole. Portugalczyk otrzymał wiele głosów wsparcia ze strony swoich piłkarzy oraz PZPN-u. Bronił go także fakt, że z powodu kontuzji na Euro nie mógł powołać m.in. Arkadiusza MilikaKrzysztofa Piątka czy Krystiana Bielika.

Nie sposób odebrać słuszności argumentacji obrońców Sousy. Wydawało się również, że zwolennicy byłego trenera m.in. FC Basel czy Fiorentiny mogą mieć co do niego rację, bowiem Biało-Czerwoni jesienią zaczęli punktować z dużą regularnością. Polacy wygrali aż 5 z 6 meczów, remisując jedynie na Stadionie Narodowym z Anglią, czyli świeżo upieczonymi wicemistrzami Europy. Wyrwany rywalom w samej końcówce punkt smakował jak zwycięstwo, natomiast wywieziony komplet "oczek" z gorącego terenu w Tiranie tylko utwierdzał entuzjastów selekcjonera w przekonaniu, że pod wodzą 50-latka kadra zmierza we właściwym kierunku.

REKLAMA

...a później rozczarował

W listopadzie nadeszła jednak zupełnie niespodziewana katastrofa - w dużej mierze z powodu irracjonalnych decyzji personalnych Portugalczyka Biało-Czerwoni przegrali z niewalczącymi już o nic Węgrami i stracili rozstawienie w barażach do MŚ 2022. Ostatecznie w przedmundialowej dogrywce los skojarzył Polaków z Rosją, a więc ekipą, która w grupie napędziła stracha Chorwacji i nie przegrała z nami od 23 lat. W razie zwycięstwa w kolejnej rundzie "Orły" spotkają się ze Szwecją (ostatnio pokonaną przez Polaków 30 lat temu) lub Czechami, z którymi również historycznie mamy ujemny bilans.

Pozostając przy liczbach - statystyki kadry pod wodzą Paulo Sousy, delikatnie mówiąc, nie powalają. Polacy wygrali tylko 6 z 15 meczów za kadencji Portugalczyka, w tym 2 z San Marino i 2 z Andorą. Wydaje się, że w wypadku niepowodzenia w barażach do MŚ 2022 Sousa nie będzie miał argumentów, by przekonać nowego prezesa PZPN Cezarego Kuleszę do swojej przydatności w kadrze.

Smutny dokument "Lewego" 

Bezdyskusyjnym liderem kadry był Robert Lewandowski, który mimo kiepskiego występu drużyny, na Euro zamknął usta krytykom, strzelając 3 gole w 3 meczach. Kapitan nie zdołał wprawdzie w pojedynkę zafundować kolegom awansu z grupy, ale był całkiem blisko tego osiągnięcia. Kibice piali z zachwytu, w mediach społecznościowych "bombardując" piłkarza wiadomościami pełnymi życzliwości i wsparcia.

REKLAMA

Jakże inne komentarze pod adresem "Lewego" można było przeczytać w listopadzie, kiedy zamiast z Węgrami zagrał z Andorą. Absurdalne oświadczenie piłkarza a także doniesienia, według których Lewandowski wybrał zdjęcia do filmu dokumentalnego Amazona zamiast spotkania z "Madziarami" dolały oliwy do ognia. Znów pojawiły się skądinąd absurdalne zarzuty, że as Bayernu "gra dobrze tylko wtedy, kiedy płacą w euro". Trudno oprzeć się wrażeniu, że jedna błędna decyzja trenera (a może samego zawodnika?), przynajmniej na jakiś czas, pozbawiła "Lewego" sympatii kibiców.

Koniec końców król strzelców Bundesligi, gracz z najwyższą liczbą goli w sezonie niemieckiej ekstraklasy i zdobywca Złotego Buta... nie może być w pełni zadowolony z mijającego roku. Wszystko z powodu ogromnych kontrowersji związanych z plebiscytem Złotej Piłki, w którym zajął "dopiero" drugie miejsce, ustępując Leo Messiemu. Jeśli dodamy do tego fakt, że "Lewy" nie otrzymał nagrody również za poprzedni rok, kiedy plebiscyt został odwołany, na usta ciśnie się słynna fraza "le cabaret", którą kilka lat temu (również w kontekście Złotej Piłki) mogliśmy przeczytać w mediach społecznościowych kapitana reprezentacji Polski. Ostatecznie jednak, choć nie z winy piłkarza, historyczna szansa została zaprzepaszczona.

Pościg za Europą

Piłka klubowa także przyniosła w tym roku sporo emocji. Polskie drużyny zanotowały najlepszy od dawna rok pod względem punktów zdobytych w rankingu UEFARaków CzęstochowaPogoń SzczecinŚląsk Wrocław odpadły w el. Ligi Konferencji, ale nie przyniosły wstydu, co biorąc pod uwagę "wyczyny" Biało-Czerwonych z ostatnich lat należy uznać za umiarkowany sukces.

Zdecydowanie najlepiej zaprezentowała się Legia Warszawa, która z elitą pożegnała się dopiero w fazie grupowej Ligi Europy. "Wojskowi" mają czego żałować, ponieważ w "grupie śmierci" ze SpartakiemNapoliLeicester City po dwóch kolejkach to oni byli liderami grupy, ale pozostałe 4 mecze nie poszły po ich myśli. Odpadnięcie z pucharów to jednak najmniejsze zmartwienie pogrążonych w kryzysie mistrzów Polski.

REKLAMA

Względnie udany rok w pucharach sprawił, że Polska znalazła się na 28. miejscu w rankingu UEFA. Oznacza to, że w sezonie 2023/24 aż trzej przedstawiciele Ekstraklasy zagrają w II rundzie Ligi Konferencji.

O tym jak duży dystans dzieli rodzime rozgrywki od czołowych lig Europy najlepiej świadczą losy Tymoteusza Puchacza i Przemysława Płachety, którzy rodzime boiska zamienili na Bundesligę i Premier League. Obaj wyróżniający się na tle ekstraklasowych graczy zawodnicy pełnią w swoich klubach funkcję głębokich rezerwowych, którzy na plac gry wychodzą tylko w nieistotnych spotkaniach lub w obliczu plagi kontuzji.

Stranieri w kratkę

Na szczęście inne "towary eksportowe" polskiej myśli szkoleniowej mają za sobą bardziej udane 12 miesięcy. Obok Lewandowskiego Polakiem, który zebrał najwięcej pochwał za granicą jest Piotr Zieliński. W ubiegłym sezonie pomocnik Napoli znalazł się w kilku zestawieniach najlepszej "11" rozgrywek, a i w bieżących rozgrywkach kilkukrotnie błysnął. Złożone z goli i asyst "double double" w Serie A, które zanotował "Zielu" robi wrażenie.

Na ciepłe słowa zasługują także rozchwytywany przez czołowe europejskie marki Bartłomiej Drągowski (Fiorentina), konsekwentnie pomijany przez Paulo Sousę, ale regularnie zbierający nagrody w Rosji Sebastian Szymański czy biorący szturmem francuską Ligue 1 Przemysław Frankowski. Per saldo na plus ostatnie 12 miesięcy można zaliczyć także Janowi Bednarkowi, który zachował miejsce w składzie Southampton.

REKLAMA

2021 roku do udanych na pewno nie zaliczą Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek, którzy z powodu urazów i wyraźnego spadku formy stracili miejsce w wyjściowym składzie Olympique'u Marsylia i Herthy Berlin. Na regularne występy w barwach Juventusu może liczyć z kolei Wojciech Szczęsny, ale seria nieudanych występów w kadrze i w barwach "Starej Damy" sprawiła, że Polak na dobre wypadł z europejskiej czołówki bramkarzy i będzie miał spore problemy, by do niej wrócić.

Katar jesienią? Bardzo chętnie!

Nadchodzący 2022 rok może zakończyć się dla kibiców reprezentacji Polski zakończyć się już... w marcu. Jeśli Biało-Czerwoni nie zakwalifikują się do katarskiego mundialu, naszej kadrze pozostaną głównie zmagania w meczach towarzyskich, ponieważ eliminacje Euro 2024 rozpoczną się dopiero w marcu 2023 roku, natomiast zmagania w Lidze Narodów, które wywołują znacznie mniej emocji, wystartują w czerwcu 2022. Jeśli podopieczni Paulo Sousy nie przebrną przez baraże, kibicom nad Wisłą pozostanie podziwianie kolejnych wyczynów Roberta Lewandowskiego w Bayernie, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej