Były mistrz świata F1 Mario Andretti: o walce Verstappena z Hamiltonem będzie się mówiło już zawsze [WYWIAD]

2021-12-30, 07:00

Były mistrz świata F1 Mario Andretti: o walce Verstappena z Hamiltonem będzie się mówiło już zawsze [WYWIAD]
Mistrz świata Formuły 1 z 1978 roku Mario Andretti w rozmowie z Mateuszem Brożyną z portalu PolskieRadio24.pl opowiedział o walce Maxa Verstappena z Lewisem Hamiltonem i całym sezonie F1. Foto: East News/Bob Daemmrich/Polaris Images

- To, co widzieliśmy pod koniec Grand Prix Abu Zabi, powoduje, że ten sport jest tak ekscytujący. Szczerze? O tym wyścigu będzie się mówiło już zawsze - podkreślił były mistrz świata z 1978 roku Mario Andretti w rozmowie z Mateuszem Brożyną z portalu PolskieRadio24.pl. Max Verstappen (Red Bull) zdetronizował siedmiokrotnego czempiona Formuły 1 Lewisa Hamiltona (Mercedes) i został pierwszym holenderskim mistrzem świata. Sezon 2021 był jednym z najlepszych w historii tej dyscypliny. 

Mateusz Brożyna (PolskieRadio24.pl): Za nami ekscytujący wyścig na torze Yas Marina w Abu Zabi. Teraz już na spokojnie - jak oceniasz rywalizację w ostatniej rundzie sezonu?

Mario Andretti (mistrz świata Formuły 1 z sezonu 1978): Jeżeli chcielibyśmy podsumować: był to wspaniały sezon. Wyścig w Abu Zabi zaczął się nieco spokojniej, Lewis dominował, ale później stało się coś niewyobrażalnego, co nie jest niczym nowym w F1. Wszystko zmienił wypadek Nicholasa Latifiego [kierowca Williamsa] na sześć okrążeń przed końcem. W tym momencie zespoły mogły użyć różnych strategii. Red Bull tak naprawdę nie miał nic do stracenia. Zaryzykowali i to się opłaciło. Mercedes przyjął inny plan, ale to nie zadziałało. Zresztą widzieliśmy to już wiele razy w sporcie, życiu czy biznesie. W jednej chwili wszystko dzieje się nie tak, jak zaplanowaliśmy. Musisz spodziewać się niespodziewanego. Podejmujemy różne decyzje i zawsze jedna strona będzie zwycięska, a druga poszkodowana.

A sama końcówka Grand Prix i walka Lewisa Hamiltona z Maxem Verstappenem?

Z perspektywy fana końcówka rywalizacji była idealnym podsumowaniem wspaniałego i emocjonującego sezonu. Moim zdaniem byłoby totalną katastrofą, jeżeli wyścig zakończyłby się za samochodem bezpieczeństwa, ale to moja opinia. Myślę, że Michael Masi [dyrektor wyścigu] musiał podejmować takie decyzje, aby odbiór GP był tak pozytywny, jak tylko to było możliwe. Jeżeli Lewis by wygrał bez tego incydentu, to później wszyscy by mówili, że nie było żadnej bitwy i właściwie nie było emocji. Każdy kibic przed GP Abu Zabi spodziewał się ostrej rywalizacji. Ale to, co zobaczyliśmy pod koniec, to jest właśnie to, co powoduje, że ten sport jest tak ekscytujący. Szczerze? O tym wyścigu będzie się mówiło już zawsze.

Nie mam co do tego wątpliwości...

Mieliśmy dwóch protagonistów. Lewis Hamilton, nawet jeżeli czuje wewnętrznie, że przegrał, trzyma głowę wysoko. Zachował się jak prawdziwy mistrz, którym zresztą jest. Mam do niego za to duży szacunek. Szczególnie ta scena, kiedy jego ojciec Anthony poszedł pogratulować zwycięstwa Josowi Verstappenowi, który siedział z Maxem – prawdziwa klasa. Piękne. Nie można było sobie lepiej tego wyobrazić.

Wygrana Maxa wywołała burzę w Mercedesie.

Oczywiście pojawiają się negatywne emocje, Mercedes stracił prowadzenie i złożył protest. Mieli prawo tak robić, ale nie wiem, czy to jest rozgrywane w dobry sposób. Wyniki nie zostaną już cofnięte, według mnie wszystko odbyło się prawidłowo. Pozytywnie patrząc – wszyscy kibice nic nie stracili i były to dobrze zainwestowane pieniądze. Mamy dwóch prawdziwych mistrzów świata. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, czy Max Verstappen zasłużył na tytuł. W ciągu sezonu miał sporo pecha (przebita opona w Azerbejdżanie czy wypadki na Silverstone i Monzy po incydencie z Hamiltonem). Nie można się jednak upierać, że to była wina tylko jednego kierowcy. Obaj mieli dobre i złe chwile. Możemy mieć tylko nadzieję, że taki sezon da się powtórzyć w kolejnych latach. Każdy wyścig był wyczekiwany, Formuła 1 jest w dobrej kondycji.

W historii F1 mieliśmy wiele świetnych pojedynków. Warto tylko wspomnieć rywalizację Ayrtona Senny i Alaina Prosta, Damona Hilla i Michaela Schumachera, Schumachera i Miki Häkkinena czy Fernanda Alonso i Schumachera. Myślisz, że Verstappen i Hamilton wznieśli ją na jeszcze wyższy poziom?

Jestem przekonany, że tak. Walczyli twardo i ostro, żaden nikomu nic nie dał. Obaj popełniali błędy, w grze były różne scenariusze. W każdym wyścigu jechali na limicie i dawali z siebie sto procent. Taki jest ten sport. Na koniec zachowali się jak prawdziwi mistrzowie. Oczywiście jest jeden tytuł, ale moim zdaniem nie ma tutaj przegranych. Ostatecznie obaj są zwycięzcami.

Jesteś byłym mistrzem świata Formuły 1. Jak zmieni się życie Maxa po zdobyciu tytułu? Jakie jest życie mistrza?

Dźwigasz duży ciężar na swoich ramionach. Cel, do którego zmierzałeś, został osiągnięty. Kiedy robisz to po raz pierwszy w życiu, na pewno czujesz się bardziej zrelaksowany. Czerpiesz jeszcze więcej przyjemności z jazdy i cieszysz się każdą chwilą w bolidzie F1, ponieważ liczysz na kolejny tytuł. Czujesz więcej pewności: "tak, jestem w stanie to zrobić". Piękna rzecz. To coś, o co walczyłeś, pracowałeś na to i przede wszystkim marzyłeś o tym. Zawsze gdy patrzę na zawodników, którzy sięgają po mistrzostwo świata, przypominam sobie, jak sam się wtedy czułem. Jestem w stanie wyobrazić sobie, co przeżywają. Sport może być okrutny, ale również fenomenalny. Odpowiadając na twoje pytanie: tak, to zmieni życie Maxa. Myślę, że już nie może doczekać się kolejnego sezonu. Teraz będzie patrzył na to z innej perspektywy.

Nie ma co ukrywać – prócz mnóstwa pozytywnych emocji, jakie wywołał ten sezon, było też sporo kontrowersji: Silverstone, Monza czy słowne przepychanki szefów zespołów Toto Wolffa i Christiana Hornera. To część spektaklu F1?

Tak to już jest. Mamy sporo emocji, każdy zespół pracuje bardzo ciężko i nikt nie chce nikomu nic oddać za darmo. Czasami robisz coś źle i wyrażasz to w ostry sposób, kolejnego dnia przepraszasz za to (śmiech). W padoku jest wiele emocji. Czasami to pokazuje też indywidualną jakość, jak kto potrafi poradzić sobie z utrzymaniem swoich ekspresji. Wracając do GP Abu Zabi, Lewis Hamilton pokazał, jak powinien zachować się prawdziwy mistrz świata i jak poradził sobie z tym wszystkim. Duży szacunek dla niego. Takie momenty pokazują prawdziwy charakter człowieka.

Potrafiłbyś wskazać trzy kluczowe momenty sezonu 2021?

Nie wiem, czy da się to w ogóle zrobić. Było ich mnóstwo, w końcu to 22 wyścigi. Po Silverstone Lewis zdobył pełną pulę, Max wypadł z rywalizacji, ale w ciągu kolejnych dni cały czas nie przestawał walczyć. To są właśnie te sytuacje pokazujące, żeby się nigdy nie poddawać i walczyć do końca. Wyścig na Yas Marina dobitnie to pokazał. W pewnym momencie wszyscy myśleli, że już po sprawie, gdy nagle wszystko się zmieniło. Pytanie, jak kto zareaguje na te okoliczności. Od początku był to sezon "na limicie", Max i Lewis cały czas byli blisko siebie. Nie pamiętam takiego, był po prostu nieprzewidywalny. Każdy wyścig dawał coś nowego, dlatego, jeżeli pytasz mnie o trzy kluczowe momenty, to musiałbym się głęboko zastanowić. Jeżeli chciałbyś nakręcić film, to najlepiej, abyś zrobił to dokładnie tak, jak działo się w tym sezonie: do ostatniego okrążenia, do końca, nie wiadomo było, co się stanie. Tego nie da się zaplanować. To jest właśnie piękno tego sportu.

Ostatnie kilometry wyścigu na Yas Marina mogłyby być z pewnością kluczową sceną kolejnej serii Netflixa o F1 ["Jazda o życie" (Formula 1: Drive to Survive)]...

Myślę, że spokojnie można by było film o tym nakręcić (śmiech).

Mercedes zdominował "erę hybrydową" i po raz ósmy z rzędu zdobył mistrzostwo świata konstruktorów, przed Red Bullem i Ferrari. W kolejnym sezonie może dojść do zmiany warty? Zespól z Maranello w końcu wróci na szczyt? Scuderia jest Ci bliska, pierwsze zwycięstwo w F1 zaliczyłeś w ich samochodzie.

Kibice Scuderii chcieliby, żeby Ferrari było bardziej konkurencyjne. Trudno przewidzieć, każdy zespół ciężko pracuje na swój sukces. Wszyscy zastanawiają się, kto będzie głównym bohaterem sezonu. Czy Mercedes zdoła utrzymać swoją przewagę? Każdy team walczy o swoje. Widzę, że np. McLaren wraca do życia, Alpine pokazuje siłę. Kolejny sezon to czysta kartka papieru, zmieniają się przepisy. Zobaczymy, czy to wyrówna szanse - tego nie wiemy. Mamy jednak nadzieję, że jako kibice zobaczymy Ferrari w czołówce. To normalne. Scuderia to sól Formuły 1 od samego początku. McLaren to również jeden z najlepszych teamów w historii, podobnie jak Williams. Kibice liczą na to, że ich zespoły będą walczyły o najwyższe cele. Wszyscy mamy swoje preferencje, nawet trzymając je w sekrecie. Ciekawa będzie też dyspozycja Red Bulla po odejściu Hondy, jak poprowadzą rozwój silnika. Jest tak dużo niewiadomych, ale czekamy, jak to wszystko się potoczy.

Wspomniałeś już o zmianach reguł w sezonie 2022. Nowe nadwozie, opony 18-calowe, zmiany w podłodze, mniejsze przednie skrzydło, większa waga bolidu. Silnik pozostaje bez zmian. Dobry kierunek?

Komisja Techniczna chce, żeby tak było. Poruszanie się za drugim samochodem ma być łatwiejsze. Bolidy nie będą tworzyć dużych turbulencji. W każdym sporcie chodzi o stworzenie takich reguł, żeby dana dyscyplina była jak najbardziej konkurencyjna. Ostatnie lata były trochę inne, trudno było jechać za drugim samochodem, czasami mieliśmy "procesję". Jako kibice chcemy więcej pojedynków i ciągłej rywalizacji. Władze F1 dążą do tego, żeby tak było, ale tego nigdy nie da się zagwarantować. Przynajmniej próbują. W dzisiejszych czasach ciężko dokonać dużej zmiany - zbudować coś nowego, ponieważ i tak już wszystko jest blisko perfekcji. Nikt nie chce tworzyć jakichś trików - wszyscy chcą utrzymać sytuację możliwie jak najbardziej naturalną.

Kiedy zdobywałeś mistrzostwo świata... 43 lata temu, w kalendarzu Formuły 1 było 16 rund. Przyszłoroczny rozkład jazdy przewiduje 23 Grand Prix [jeżeli uda się go w ogóle zrealizować]. Co sądzisz?

Świetna wiadomość dla kibiców. Gorzej dla członków zespołu, którzy i tak są już poddani wystarczającemu stresowi. Poruszasz się po całym świecie. To nie jest tak, że pakujesz sprzęt na ciężarówkę i jedziesz nawet kilkaset kilometrów dalej. Formuła 1 przemieszcza się między kontynentami. Tak naprawdę spędzasz część swojego życia w trasie. Fani będą zadowoleni, mam nadzieję, że zespoły to przetrwają. Ja mógłbym nawet 31 Grand Prix oglądać (śmiech).

Formuła 1 ponownie zyskuje popularność w Stanach Zjednoczonych. W przyszłym roku mamy GP USA na torze w Austin i debiut Miami. Mówi się też o powrocie Las Vegas?

Jak mówiłem: dla mnie jako kibica im więcej, tym lepiej. USA jest tak dużym krajem, że może spokojnie dwie, a nawet trzy rundy zorganizować. Problemem jest zawsze logistyka, wracamy do tematu zespołów, do tego, jak będą sobie w stanie z tym poradzić. Dwie rundy w USA to dobre rozwiązanie, pomoże utrzymać kibiców, którzy już tutaj są. To również ważny kraj dla Formuły 1 z perspektywy marketingowej. Biznesowo to chyba również działa w dobrym kierunku. Fakt, że będziemy mieli dwie rundy w USA, jest pozytywny. Sama organizacja i powstawanie toru w Miami jest fenomenalne. Możemy spodziewać się dwóch wspaniałych wyścigów.

Uważasz, że są jeszcze jacyś kierowcy w stawce, którzy będą w stanie zagrozić Verstappenowi i Hamiltonowi?

Liczymy na to. Chcemy by takie zespoły jak McLaren czy Ferrari wróciły do rywalizacji o najwyższe cele. Teraz wszyscy będą polować na Red Bulla i Mercedesa. Zależy to od poszczególnych zespołów, od tego, czy znajdą sposób, by tego dokonać. Dotychczas było to trochę przewidywalne - Mercedes czy Red Bull. Mamy nadzieję, że w rywalizację włączy się trzeci i czwarty zespół. Oby tak było! Szefowie ekip też mają nadzieję, że ich wizja pójdzie w dobrym kierunku. Pytanie, czy będą w stanie to zrealizować.

Phil Hill w 1961 i Ty w 1978 roku. Dotychczas w całej historii F1 mamy tylko dwóch amerykańskich mistrzów świata. Kiedy doczekamy się następnego? W testach młodych kierowców na torze Yas Marina w Williamsie pojedzie członek akademii zespołu z Grove, 20-letni Logan Sargeant [potwierdzony na sezon 2022 w ekipie Carlin Racing w F2]. Możesz powiedzieć o nim coś więcej?

Oczywiście Logan zbiera coraz lepsze noty i spisuje się bardzo dobrze. Myślę, że jest gotowy na kierowcę rezerwowego w F1. Z mojej perspektywy młodym zawodnikiem, który ma potencjał na jazdę w F1 jest Colton Herta, obecnie ścigający się w zespole mojego syna Michaela [Andretti Autosport w Indy Car Series]. Naprawdę pokazuje coś wyjątkowego. Ma 21 lat i już wygrał sześć wyścigów z pole position. Nie chodzi mi tylko o zwycięstwa poprzez strategię, ale o czystą prędkość. Jeździł już w Europie w Brytyjskiej Formule 3 BRDC obok Lando Norrisa. Kierowcy z F1 go znają. Mam nadzieję, że wkrótce ktoś zwróci na niego większą uwagę. Wcześniej Michael chciał kupić jeden z istniejących już zespółów - Sauber [Alfa Romeo] i Herta mógł być drugim kierowcą obok Valtteriego Bottasa. Byłoby to świetne porównanie, ale ostatecznie tak się nie stało. Znam go i jestem pewny tego, co mówię, mam nadzieję, że zobaczymy go w F1. Pasowałby tam dobrze. Amerykańscy kibice byliby zadowoleni, widząc flagę swojego kraju. Patrzę na F1 trochę jak na igrzyska olimpijskie w motorsporcie, dlatego uważam, że Stany Zjednoczone powinny mieć swojego reprezentanta. Mam nadzieję, że to się stanie prędzej czy później.

Na razie jest tylko Haas z rosyjskimi pieniędzmi...

Tak, bardzo fajnie, że jest amerykański zespół, ale myślę, że obecność w stawce kierowcy z USA jest znacznie ważniejsza.

Mówiłeś już o Michaelu. Czy Twój syn nadal ma plany wejścia do Formuły 1?

Powinieneś pozostać czujny w tej sprawie, najlepiej zapytać Michaela (śmiech). Jest bardzo ambitny, a motorsport to całe jego życie - najpierw realizował się jako kierowca, teraz w roli właściciela zespołu. Jeżeli prześledzisz jego wpływ na różne dziedziny, to zobaczysz, że to kocha i po to żyje. Myślę, że Formuła 1 to jego cel i te plany w przyszłości się urzeczywistnią.


Wracając jeszcze do zakończonego w Abu Zabi sezonu: Z F1 pożegnał się Kimi Räikkönen, który przeszedł na "sportową emeryturę". Ostatni mistrz świata w barwach Ferrari...

Widać było reakcję ludzi z padoku i wszystkich kibiców. Kimi to wyjątkowy charakter. Jest małomówny, cichy, ale uwielbiają go na całym świecie. Przede wszystkim jest szczery i mówi to, co myśli. Nie znam nikogo, kto nie lubiłby Kimiego Räikkönena. Będzie go brakować jako kierowcy F1, ale wciąż jest młody i pozostanie z nami. Przychodzi taki czas, kiedy musisz zejść ze sceny, wiem, jak to jest. Kimi może odchodzić z podniesioną głową - to przez to, co zrobił dla tego sportu. Środowisko Formuły 1 będzie pamiętało go zawsze.

Powiązany Artykuł

Jako osoba z Polski chcę Cię jeszcze zapytać o Roberta Kubicę. Po wieloletniej przerwie wrócił do Williamsa, później z kolei został rezerwowym kierowcą w Alfa Romeo. Co możesz o nim powiedzieć?

Czuję się źle, że miał takiego pecha i wiele negatywnych rzeczy odbiło się na jego życiu i karierze. Nie tylko w Formule 1, ale także w rajdach. Szkoda, że przez tak długi czas przebywał poza F1. To boli. Robert Kubica miał ogromny talent, cały czas pokazywał, jak wielkim kierowcą może zostać. Mamy duży respekt do niego za to, że cały czas próbuje wrócić. Zespoły go szanują i Alfa Romeo wciąż wykorzystuje jego zdolności jako kierowcy rezerwowego. To piękne, że wciąż cieszy się i czerpie korzyść z tego sportu, w najlepszy możliwy sposób, mimo wielkiego pecha.


W ostatnich tygodniach świat motorsportu stracił trzy ważne osoby - Carlosa Reutemanna [wicemistrz świata F1 z sezonu 1981], sir Franka Williamsa [założyciel zespołu Williams i twórca potęgi F1] i Ala Unsera [czterokrotny zwycięzca Indianapolis 500 i trzykrotny triumfator w serii IndyCar].

Taki jest cykl życia... Nigdy nie jesteś na to przygotowany. Znałem ich osobiście, ścigałem się, a nawet kilka razy pojechałem dla Franka. Carlos był moim zespołowym kolegą. Ci ludzie byli częścią mojego życia. Ciężko to wytłumaczyć. Nic już nie będzie takie jak dawniej, jeżeli na zawsze odchodzą takie indywidualności. To smutne, ale nie jesteśmy w stanie kontrolować tych rzeczy. Nigdy nie zostaną zapomniani.

Ostanie pytanie, zamykające kwestię mistrzostwa świata. Z perspektywy całego sezonu, kto twoim zdaniem bardziej zasłużył na tytuł – Max czy Lewis?

Patrząc na statystyki, liczbę zwycięstw czy pole postion - na tytuł zasłużył Max. Myślę, że Lewis jest pierwszym, który by to powiedział. Takie są fakty. Obaj walczyli twardo i do samego końca, ale statystyki pokazują, że to Max bardziej zasłużył na tytuł. Lewis o tym wie, zresztą było to widać w trakcie składania gratulacji. To jest pozytywne, że potrafią się zachować. Mamy dwóch prawdziwych mistrzów. Tak do tego trzeba podchodzić.

Dziękuję za poświęcony czas. Wesołych Świąt.

Tobie również. Wesołych Świąt.


*- Mario Andretti to były mistrz świata Formuły 1 z sezonu 1978 w barwach Lotusa. Pierwsze zwycięstwo w F1 odniósł w 1971 roku podczas GP Republiki Południowej Afryki w samochodzie Ferrari. Po raz ostatni w F1 wygrał w GP Holandii w mistrzowskim sezonie 1978. Na swoim koncie ma również triumfy w Daytonie 500 oraz wyścigu Indianapolis 500. W 1984 roku został mistrzem CART. 


Rozmawiał Mateusz Brożyna

Polecane

Wróć do strony głównej