KSW potrzebuje zmian by zatrzymać gwiazdy pokroju Soldicia. Powrót „Pudziana” to nie wszystko

2022-03-26, 15:28

KSW potrzebuje zmian by zatrzymać gwiazdy pokroju Soldicia. Powrót „Pudziana” to nie wszystko
Roberto Soldić jest bliski opuszczenia KSW. Federacja potrzebuje nowych gwiazd i nawet zapowiedziana kolejna walka "Pudziana" nie załatwi wszystkich problemów. . Foto: screen/Facebook - Robert Soldic, Mariusz Pudzianowski

To był intensywny tydzień dla polskiego giganta sceny MMA. Najpierw gala KSW 68, która toczyła się równocześnie z londyńskim UFC. Następnie ogłoszenie kolejnej walki "Pudziana", spekulacje dotyczące  Roberto Soldicia i rosyjskich zawodników. Z tego zamętu powoli wyłania się wizja przyszłości, przynajmniej tej najbliższej, jaka czeka największą organizację mieszanych sztuk walki nad Wisłą.

  • To był burzliwy tydzień dla największej polskiej organizacji MMA
  • Walka Alberta Odzimkowskiego uznana za "nieodbytą", szkoda tylko, że na oczywistą decyzję trzeba było czekać trzy dni
  • W KSW nie ma miejsca dla Rosjan, w UFC liczy się przede wszystkim kasa
  • Roberto Soldić najprawdopodobniej jeszcze w tym roku zamieni KSW na UFC
  • Mariusz Pudzianowski kolejną walkę stoczy w maju na gali z numerem "70"
  • Polski gigant sceny MMA musi zadbać by "ilość przeszła w jakość"

Trzy dni to za długo

Od KSW 68 mija właśnie dokładnie tydzień, ale szum wokół federacji należącej do Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego nie cichnie. Okazuje się bowiem, że nie wszystkie wyniki radomskiej gali poznaliśmy w jej trakcie. Walka Alberta Odzimkowskiego z Tommym Quinnem została oficjalnie uznana za „nieodbytą”. Wszystko na skutek nielegalnego uderzenia kolanem, od którego rozpoczęła się kończąca akcja faworyta gospodarzy. W najbliższym czasie powinniśmy więc zobaczyć rewanż.

I tu nasuwa się pierwsze z porównań między KSW, a UFC. Do tematu zestawienia światowego giganta  z polskim będziemy jeszcze w tym artykule zresztą kilkukrotnie wracać, bo też okazja ku temu nadarzyła się wyjątkowa. W tym samym czasie gdy w Radomiu walczyli zawodnicy KSW, w Londynie odbywała się gala UFC Fight Night 204 z obsadą pełną europejskich akcentów. To rzadkość, bowiem wydarzenia rozgrywane w USA, czyli w przypadku UFC zdecydowana większość, toczą się nad ranem polskiego czasu.

Tym razem widz, zwłaszcza ten bez podzielnej uwagi, musiał wybrać. I jeśli postawił na rodzimą federację to po obejrzeniu nokautu Odzimkowskiego od razu mógł być w zasadzie pewien, że nie wszystko przebiegło zgodnie z przepisami. Cios kolanem został przez Radomianina wyprowadzony gdy Irlandczyk znajdował się jeszcze w parterze, co zauważyliśmy na łamach polskieradio24.pl już w prowadzonej na bieżąco relacji. Nie zauważył tego sędzia w oktagonie, nie widzieli też organizatorzy. Szkoda, bo przykład zza oceanu, jak postępować w takich sytuacjach jest wciąż świeży. W październiku ubiegłego roku Kevin Holland i Kyle Daukas zderzyli się głowami, skutkiem czego Daukas odniósł szybkie zwycięstwo. Już na miejscu ogłoszono jednak, że walka zostaje unieważniona. Szefom KSW podjęcie takiej decyzji zajęło trzy dni.

Bił aż się zmęczył

Analogii jest więcej. Tą, która wysuwa się na pierwszy plan jest oczywiście poziom sportowy. O ile nikt nie powinien mieć złudzeń, że UFC to Liga Mistrzów MMA i porównywanie umiejętności jej zawodników do jakichkolwiek innych nie ma sensu, o tyle szanujący się zawodnik każdej dużej organizacji powinien przynajmniej kondycyjnie być gotowy na 15 minut intensywnego wysiłku.

Niestety kolejny raz w KSW ta zasada nie znalazła zastosowania. Otwarcie mówiący o mistrzowskich aspiracjach Michał Kita przez pierwszą rundę obijał Ricardo Prasela jak worek treningowy. Robił to tak długo aż… się zmęczył i na druga odsłonę wyszedł totalnie „wypompowany”. Były bramkarz Chelsea Londyn błyskawicznie to wykorzystał i po sprowadzeniu pojedynku do parteru szybko go zakończył. Można mówić o „powrocie roku”, ale można też spojrzeć prawdzie w oczy – mieliśmy do czynienia z widowiskiem niegodnym jednej z największych organizacji w Europie.

Zabrakło szacunku i walk kobiet

Nie popisali się także radomscy widzowie, którzy choć szczelnie wypełnili nową halę, nie potrafili docenić kunsztu innych fighterów, niż tych z rodzinnego miasta. Dopóki trójka z nich odniosła zwycięstwa było dobrze, gdy jednak rewelacyjny Salahdine Parnasse w walce wieczoru w kapitalnym stylu pokonał Daniela Rutkowskiego z trybun rozległy się gwizdy.

W karcie walk zabrakło także – kolejny raz – kobiet, co pokazuje aktualny „stan posiadania” w tym aspekcie największej polskiej federacji. Dla porównania w toczonej równolegle gali UFC Fight Night 202 w Londynie panie dały jeden z najlepszych pojedynków wieczoru, a nokaut obrotowym łokciem w wykonaniu Molly McCann został nagrodzony bonusem.

KSW bez Rosjan, w UFC liczy się kasa

Skoro jednak już o tych, których zabrakło, to należy też wspomnieć o Rosjanach i tu różnica jest zdecydowanie na korzyść KSW. Lewandowski i Kawulski są zgodni – w ich federacji nie ma miejsca dla rodaków Putina, nawet jeśli prezentują tak wysoki poziom jak Shamil Musaev. Zdecydowanie należą się im brawa i nie zmienia tego fakt osobnego podejścia do mistrza kategorii półciężkiej.

Ibragim Chuzhigaev w rankingach oficjalnie figuruje bowiem jako Rosjanin, pochodzi jednak z Czeczenii, której nie ma na mapie świata jako osobny kraj. Wydaje się także, że bliżej mu do Turcji niż Rosji- to właśnie pod turecką flagą wychodził do swojej jedynej jak dotąd walki w KSW.

A jak wygląda sprawa w UFC? Tam zawodnicy z Rosji walczą nadal bez żadnych konsekwencji czy wykluczeń. Od czasu agresji na Ukrainę dwóch z nich znalazło się nawet w walkach wieczoru. Polski nadawca – Polsat – konsekwentnie nie pokazuje ich walk. My także nie zamierzamy o nich pisać. Dodamy tylko, że w Londynie gotowy na zastępstwo stawił się Marcin Tybura. Polak został oficjalnie zważony i… na tym koniec. W organizacji Dany White’a zgadzać się musi widocznie głównie kasa.

„Robocop” odejdzie już w tym roku?

Kwestia traktowania rosyjskich agresorów zdecydowanie wyróżnia KSW of UFC na plus dla polskiej federacji. Trudno się mimo tego dziwić Roberto Solidciowi, że obecnie bliżej mu jednak do światowej elity MMA, niż obecnego pracodawcy.

Podwójny mistrz KSW – w wagach średniej i półśredniej – niedawno kusił walką o trzeci pas. Spekuluje się także o jego rewanżu z Mamedem Khalidovem, którego znokautował w grudniu ubiegłego roku. Powszechnie przy tym wiadomo, że „Robocopowi” w kontrakcie z polską organizacją pozostała jedna walka. Jego droga nieuchronnie zmierza za ocean, do niedawna wydawało się jednak, że nie musi się tam znaleźć już w tym roku.

Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej. W minionym tygodniu Chorwat spotkał się z przedstawicielami UFC, a jak donosi dobrze poinformowany dziennikarz – Ariel Helwani – „rozmowy były bardzo owocne”. Podobno Soldiciowi obiecano ekspresową drogę do pasa, który jest aktualnie w posiadaniu Kamaru Usmana – trzy zwycięstwa i mistrzowska szansa.

Bardzo prawdopodobne jest zatem, że najbliższy pojedynek, o ile taki zdąży stoczyć, będzie dla Roberto pożegnalnym nad Wisłą, przynajmniej na jakiś czas.

„Pudzian” powalczy o pas?

W tej sytuacji kibice rodzimego MMA mogą ekscytować się powrotem Mariusza Pudzianowskiego. Jego walkę ogłoszono już oficjalnie na galę KSW 70, która 28 maja odbędzie się w łódzkiej Atlas Arenie.

Nie wiadomo jeszcze kto będzie rywalem „Pudziana”, ale ma to być ktoś z wyższej półki nić ostatni przeciwnicy, przypomnijmy – kolejno Erko Jun, Nikola Milanovic, Łukasz Jurkowski i Serigne Ousmane Dia. Zwłaszcza starcie z „Senegalskim Bombardierem”, tak długo w Polsce wyczekiwane, sportowo musiało pozostawić nie tylko niedosyt, ale wręcz niesmak.

Mimo kilkumiesięcznej nieaktywności Pudzianowski zanotował nieznaczny awans w rankingu kategorii ciężkiej, gdzie znajduje się obecnie na drugim miejscu.  Ustępuje tylko aktualnemu mistrzowi – Philowi De Friesowi i Darko Stosiciowi, który niedawno poniósł wyraźną porażkę z rąk czempiona. Czyżby więc to teraz „Pudzian” był kolejnym pretendentem? Nawet jeśli nie, to w ciemno można założyć, że dzieli go od tego jedna wygrana,

Najcenniejszy skalp Wrzoska

Odnosząc się  - ostatni raz – do kwestii porównania dwóch organizacji sceny MMA. Na wspomnianej londyńskiej gali w drugiej z głównych walk wieczoru jedenastą z rzędu wygraną odniósł Arnold Allen w świetnym stylu nokautując Dana Hookera. Brytyjczyk legitymuje się w tej chwili bilansem 18-1, a jedynej porażki doznał prawie osiem lat temu z rąk Polaka – Marcina Wrzoska.

Dalsze losy tych dwóch byłych rywali najlepiej pokazują różnicę między UFC, a KSW. Allen ma w tej chwili passę dziewięciu kolejnych wygranych w amerykańskiej federacji. Wrzosek ostatnią walkę stoczył dla Fame MMA – organizacji zajmującej się głównie tzw. „freak-fightami” czyli walkami celebrytów. Cennego skalpu nic jednak zawodnikowi o pseudonimie „Polish Zombie” nie odbierze.

Ilość musi przejść w jakość

KSW znajduje się obecnie w fazie dużych zmian. Podpisany w końcówce ubiegłego roku kontrakt z nowym nadawcą zobowiązał właścicieli do organizacji dwunastu gal rocznie, czyli dwukrotnie więcej niż dotychczas. Wiąże się to z koniecznością zatrudnienia większej ilości zawodników.

Także z zagranicy, bowiem gale polskiego giganta są teraz dostępne za pośrednictwem platformy streamingowej nie tylko nad Wisłą, ale też w Skandynawii, krajach bałtyckich i Holandii. Tam nazwiska Khalidova, Ziółkowskiego, czy Parnasse’a – przy całym szacunku do ich niemałych umiejętności - nie robią takiego wrażenia jak u nas.

KSW musi bronić się jakością walk, nie tylko tych głównych, ale wszystkich – od pierwszej do ostatniej, tak by ilość przechodziła w jakość. Sytuacje – a ta  z udziałem Michała Kity nie była pierwszą – w których czołowemu zawodnikowi w rankingu brakuje tlenu już po pięciu minutach są nie do pomyślenia jeśli chce się aspirować do miana czołowej federacji nie tylko w Europie.

Przy tym wszystkim pamiętajmy jednak, że KSW wciąż jest najlepszą wizytówką polskiego MMA, organizacją do której inne znad Wisły nadal nie mogą się równać, marzeniem wielu polskich początkujących zawodników. Wspomniana konieczność zmian jest jedynie wyrażeniem troski o dalszy rozwój polskiego towaru eksportowego.

 

Czytaj także:

MK

Polecane

Wróć do strony głównej