Samobójczy komunikat PZPN. Nikt nie szkodzi piłkarskiej centrali tak, jak ona sama [KOMENTARZ]

2023-11-20, 11:10

Samobójczy komunikat PZPN. Nikt nie szkodzi piłkarskiej centrali tak, jak ona sama [KOMENTARZ]
Cezary Kulesza. Foto: PAP/Leszek Szymański

Sprawa pijanych gości w samolocie reprezentacji Polski niespodziewanie wróciła po kilku miesiącach w związku z wpisem Piotra Żelaznego i dotyczącym go samobójczym komunikatem PZPN. Związek zagroził dziennikarzowi pozwem, a także opublikował groteskowe oświadczenie w mediach społecznościowych. Próba ratowania wizerunku zakończyła się kolejną burzą, która naraziła piłkarską centralę na śmieszność.

Można by napisać, że wizerunek PZPN-u runął w ostatnich miesiącach niczym domek z kart, jednak nie do końca oddałoby to stan faktyczny. Papierowa konstrukcja jest bowiem pozbawiona fundamentów, które udało się wylać poprzedniej ekipie. PZPN Zbigniewa Bońka nie był instytucją wolną od problemów i niedociągnięć, ale nie sposób było odmówić jej powagi. Z kolei związek Kuleszy trudno o nią posądzać.

Miłe złego początki

Kulesza i spółka nie od razu jednak włączyli tryb autodestrukcji. Stanowczy sprzeciw wobec udziału Rosji w międzynarodowej rywalizacji i zatrudnienie Czesława Michniewicza, który dał kadrze awans na mundial w Katarze, pozwoliły nowemu prezesowi nabić kilka punktów popularności. Internauci tworzyli życzliwe memy o nowym szefie PZPN, który może nie przepada za publicznymi wystąpieniami, ale robi swoje. Czar prysł błyskawicznie.

W ostatnich miesiącach piłkarska centrala bardziej przypominała jednostkę straży pożarnej podczas letniej suszy, gaszącą pojawiający się co chwilę ogień. Działacze musieli gęsto tłumaczyć się m.in. z zatrudnienia oskarżonego o udział w grupie przestępczej "Gruchy" w roli ochroniarza kadry, afery premiowej, prawnego sporu Grzegorza Krychowiaka z drem Jackiem Jaroszewskim i wreszcie z wydarzeń związanych z meczem w Kiszyniowie.

Wydaje się, że była to "najtragiczniejsza" polska wyprawa do Mołdawii od czasów króla Jana Olbrachta. Pod koniec XV wieku "wyginęła szlachta", a w XXI polski futbol pożegnał się z resztkami powagi i profesjonalizmu. Pijani goście na pokładzie reprezentacyjnego samolotu i skazany za korupcję Mirosław Stasiak nucący sławetne "zazuzi-zazuza" dopełnili żałosnego obrazu, którego kontury porażką 2:3 nakreślili piłkarze.

Czas leczy rany. O ile mu się na to pozwoli

Zwłaszcza groteskowa kwestia Stasiaka wracała co jakiś czas, ale ostatnio o jego wokalnych (i nie tylko) popisach mówiono coraz rzadziej. Z niewiadomych przyczyn o sprawie postanowił przypomnieć... sam PZPN, reagując na wpis Piotra Żelaznego, który przed "odkurzeniem" sprawy przez związek widziało kilka tysięcy użytkowników Twittera. Przesłane dziennikarzowi wezwanie do zaprzestania naruszeń i komunikat na profilu PZPN sprawiły, że zasięgi należy już liczyć w milionach.

Oświadczenie związku, nie dość że jest przeciwskuteczne, to jeszcze fatalnie napisane. Na błędy językowe spuśćmy zasłonę milczenia. Warto skupić się za to na logicznych aspektach tego komunikatu.

Według jego autora, mówiąc o "pijanych działaczach w samolocie kadry", dziennikarz obraził "dziesiątki tysięcy działaczy piłkarskich pracujących w tysiącach klubów, ludzi pracujących na co dzień w związku oraz wszystkich jego partnerów". Miało być pompatycznie i górnolotnie, a wyszło kuriozalnie.

Żelazny, co oczywiste, nie pisał o wszystkich związanych z polską piłką działaczach i trenerach, a o ich wąskiej grupie. Z kolei biznesowi partnerzy PZPN po "aferze kiszyniowskiej" stanowczo potępili nie niepokornych dziennikarzy, którzy nagłośnili sprawę, ale piłkarską centralę, grożąc zerwaniem współpracy.

Czy Kulesza wytrzyma "bez niczego"?

Tym oto sposobem Cezary Kulesza i jego współpracownicy odpowiedzialni za komunikację po raz kolejny sami zapędzili się do narożnika. To prawda, że media są wrogo nastawione wobec prezesa PZPN. Mając tego świadomość, Kulesza i jego doradcy powinni działać ostrożnie i unikać kontrowersji. Zamiast tego wystawiają się na kolejne ciosy.

Przykładem takiego działania są słowa Kuleszy na antenie RMF FM o konieczności dostarczenia alkoholu na spotkania piłkarskiej centrali, by wraz z gośćmi nie "siedzieć bez niczego". Być może gdyby wypowiedział je ktoś inny, a reprezentacja grałaby jak z nut, wywiad u Piotra Salaka przeszedłby bez echa. Prezes musi jednak zrozumieć, że jest "na cenzurowanym" i ważyć słowa.

Do końca kadencji Cezarego Kuleszy pozostały dwa lata. Na półmetku rządów byłego prezesa Jagiellonii Białystok wydaje się, że PZPN nie zdoła już wyrównać strat wizerunkowych, jakie poniósł w ostatnim czasie. Sporym osiągnięciem będzie nawet brak kolejnych. Miejmy zatem nadzieję, że podchwycona przez kibiców fraza "bez niczego" będzie dotyczyła również wpadek PZPN.

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl

Czytaj także:
PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej