Ekstraklasa. Niespodzianka we Wrocławiu. Koniec marzeń Śląska o tytule?
Ruch Chorzów nie rezygnuje z walki o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. W 30. ligowej kolejce, "Niebiescy" ograli na wyjeździe walczący o mistrzostwo Śląsk Wrocław 3:2.
2024-04-27, 19:30
Ruch, aby zachować szanse na utrzymanie w ekstraklasie, musiał we Wrocławiu wygrać. Goście nie rzucili się jednak do ataku, ale cofnęli i czekali, co zrobi Śląsk. Wrocławianie mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki, zamykali rywali w „hokejowym zamku” w ich polu karnym, ale nic z tego nie wynikało. Gospodarze grali za wolno i praktycznie na stojąco, aby przebić się przez mur niebieskich koszulek.
Goście czekali na możliwość wyprowadzenia kontry i szybko się doczekali. Miłosz Kozak przedarł się lewą stroną i dośrodkował w pole karne, gdzie pojedynek o górną piłkę wygrał Soma Novothny i zrobiło się 1:0 dla Ruchu.
Stracony gol nie zadziałał na Śląsk otrzeźwiająco i w grze wrocławian nic się nie zmieniło. Nadal mieli dużą optyczną przewagę, ale praktycznie nie biegali i sprawiali wrażenie jakby myślami byli już na wakacjach. I po kwadransie zostali skarceni po raz drugi.
Ruch wyprowadził kontrę, którą przy biernej postawie gospodarzy najpierw próbował skutecznie wykończyć Filip Starzyński, ale został zablokowany. Odbita piłka trafiła do Tomasz Wójtowicza, który przymierzył i Rafał Leszczyński był bezradny.
Drugi gol też nie zmienił obrazu gry i postawy Śląska, który nadal był apatyczny i bezradny. Ruch prowadząc dwoma golami nie próbował też już za bardzo kontratakować i na boisku nie działo się wiele ciekawego.
Stadion ożył ponownie dopiero tuż przed przerwą. Ruch zaatakował większą liczbą piłkarzy i nadział się na kontrę Śląska. W idealnej sytuacji znalazł się Mateusz Żukowski, ale w sytuacji sam na sam z Dante Stipicą trafił wprost w bramkarza Ruchu. To była pierwsza okazja gospodarzy do zdobycia gola.
Gra Śląska ożywiła się dopiero po zmianie stron. Wrocławianie nie tylko przyspieszyli, ale też zaczęli grać agresywniej i w polu karnym gości co chwilę było gorąco. Świetną okazję na kontaktowego gola miał m.in. Jehor Macenko, ale z kilku metrów nie trafił w bramkę. Później jeszcze bramkarza Ruchu mogli pokonać Patrick Olsen, Patryk Klimala i Żukowski, ale za każdym razem szczęście było po stronie gości.
Wydawało się, że to tylko kwestia czasu, kiedy Śląsk zdobędzie kontaktowego gola, ale goście, który właściwie tylko w drugiej połowie wybijali piłkę z pola karnego, wyprowadzili jedną z nielicznych kontr. Novothny zagrał w polu karnym do Michała Feliksa, a ten w asyście obrońcy Śląska z bliska podwyższył na 3:0.
Można było sądzić, że emocje we Wrocławiu się skończyły i chyba tak samo myśleli goście, bo stanęli. Tego nastawienia nie zmienił nawet gol Erika Exposito. Kiedy natomiast w doliczonym czasie trafił Macenko, zrobiło się w ekipie gości wyraźnie nerwowo. Chwilę później powinno być nawet 3:3, ale Klimala z kilku metrów nie trafił do bramki. To będzie mocny kandydat do pudła kolejki.
Ruch utrzymał prowadzenie do końca i zachował matematyczne szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Śląsk natomiast spadł na trzecie miejsce, a po niedzielnym meczu Lecha Poznań może zsunąć się jeszcze niżej.
Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów 2:3 (0:2).
Bramki: 0:1 Soma Novothny (11-głową), 0:2 Tomasz Wójtowicz (27), 0:3 Michał Feliks (75), 1:3 Erik Exposito (86), 2:3 Jehor Macenko (90+2-głową).
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Erik Exposito, Aleks Petkow; Ruch Chorzów: Łukasz Moneta, Michał Feliks, Dante Stipica.
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin). Widzów: 25 035
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Martin Konczkowski (46. Jehor Macenko), Simeon Petrow, Aleks Petkow, Patryk Janasik (72. Krzysztof Kurowski) – Mateusz Żukowski, Peter Pokorny, Petr Schwarz (79. Jakub Jezierski), Patrick Olsen (61. Patryk Klimala), Matias Nahuel Leiva – Erik Exposito.
Ruch Chorzów: Dante Stipica – Przemysław Szur (79. Kacper Michalski), Szymon Szymański, Josema (72. Maciej Sadlok) - Tomasz Wójtowicz, Juliusz Letniowski (79. Adam Vlkanova), Filip Starzyński, Miłosz Kozak (67. Michał Feliks) - Soma Novothny, Daniel Szczepan, Łukasz Moneta (46. Mateusz Bartolewski).
Program 30. kolejki:
Czytaj także:
- Ekstraklasa. Goncalo Feio pierwszy raz stanął przed "Żyletą". Legię pożegnały gwizdy
- Ekstraklasa. Koniec pewnej epoki. Zmiana władzy w Zabrzu szansą dla Górnika?
- Ekstraklasa. Jagiellonia - Pogoń. Wreszcie hit na miarę oczekiwań. Wymiana ciosów w Białymstoku
kp/PAP
REKLAMA