Euro 2024 najbardziej podobało się... Niemcom. Z dużej chmury mały deszcz?

Bartosz Goluch

Bartosz Goluch

2024-07-15, 13:40

Euro 2024 najbardziej podobało się... Niemcom. Z dużej chmury mały deszcz?
Dani Carvajal i Jamal Musiala. Foto: PAP/EPA/FRIEDEMANN VOGEL

"Najgorsze mistrzostwa Europy w historii" czy może wspaniała impreza "dzięki której Europejczycy zbliżyli się do siebie"? Punkt widzenia ws. zakończonego w niedzielę Euro 2024 zależy od punktu siedzenia - najwięcej zachwytów nad turniejem możemy przeczytać w niemieckich mediach. Pozostałe opinie są bardziej krytyczne.

Sportowo Euro 2024 było imprezą przeciętną. Po udanej fazie grupowej pełnej zaciętej walki i wspaniałych goli, turniej mocno wyhamował. Podczas zmagań grupowych w Niemczech padało średnio 2,8 gola na mecz, czyli mniej więcej tyle samo co na całym poprzednim Euro i na MŚ w Katarze, ale ostatecznie średnia turnieju wyniosła zaledwie 2,3 bramki.

Więcej rozczarowań niż "oczarowań"

Były to zatem mistrzostwa bramkarzy i obrońców, a nie napastników. Zawiedli najlepsi strzelcy Europy - Kylian Mbappe i Harry Kane, a także atakujący ogółem. Euro 2024 to także turniej dyscypliny taktycznej, a nie indywidualnych popisów. Choć będący twórcami przedmeczowych założeń selekcjonerzy i niektórzy koneserzy "taktycznych szachów" mogą być zadowoleni, przeciętni kibice wolą "wymianę ognia" i hokejowe wyniki.

Rozczarowali zwłaszcza murowani faworyci: Anglicy i Francuzi, którzy choć zaszli daleko, grali mocno zachowawczo. Oczekiwań nie spełniła także najeżona gwiazdami Portugalia, a na całej linii zawiedli Włosi i Belgowie.

Atrakcyjność wielkich turniejów budują także niespodzianki. Tych na Euro było kilka, jednak Gruzja, Słowacja, Słowenia czy Rumunia pożegnały się z imprezą już na etapie 1/8 finału. Z dobrej strony pokazały się tez Szwajcaria i Turcja, wymieniane przed startem ME w gronie potencjalnych czarnych koni, ale w półfinałach zostali już sami faworyci. 

REKLAMA

Gwoli sprawiedliwości należy jednak docenić grających widowiskowo i skutecznie Hiszpanów. Nikt nie zasłużył na tytuł tak, jak podopieczni Luisa de la Fuente. W medialnych wyborach najlepszej jedenastki turnieju Hiszpanie powinni obsadzić ponad połowę składu, w tym cały środek pola.

Ciepłe słowa należą się także Niemcom. "Die Mannschaft", która jeszcze rok temu prezentowała się poniżej krytyki, na Euro grała z polotem, a ćwierćfinałowy pojedynek gospodarzy z późniejszymi mistrzami śmiało można określić mianem przedwczesnego finału.

Niemcy przełamali stereotyp. To nie powód do radości

Euro 2024, jak każdy wielki turniej, należy ocenić także pod kątem organizacyjnym. Tu Niemcy nie mają już powodów do satysfakcji. Notorycznie spóźniające się pociągi, rozkopane autostrady i horrendalnie drogie hotele - oto obraz, jaki pozostanie w pamięci kibiców, którzy postanowili pojechać na tegoroczne ME. Do tego narzekano na niekompetencję stewardów i kiepską organizację na stadionach.

"Europa wie już, że stereotypy na temat Niemiec nie zawsze muszą być prawdziwe - ani głęboko zakorzenione obawy przed sztywnym i nieprzyjaznym krajem-gospodarzem, ani stare historie o przysłowiowej niemieckiej skuteczności" - napisał portal RND w podsumowaniu turnieju.

REKLAMA

Niemieckie media podkreślają także wspaniałą atmosferę, jaka panowała na trybunach i pod stadionami. "W strefach kibica i na stadionach ludzie z różnych narodów przybijali sobie piątki, rozmawiali o gwiazdach swoich drużyn, na jednym policzku mieli wymalowaną flagę angielską, a na drugim holenderską. (...) Rodziny spotykały się na kanapie, całe kamienice na podwórku, pół miasta na publicznym oglądaniu" - pisze internetowe wydanie tygodnika "Die Zeit".

Sęk w tym, że kilkadziesiąt metrów od wspomnianych fanów, którzy przy akompaniamencie sekcji dętej wspólnie śpiewali "Hey Jude", inni rzucali w siebie kuflami i krzesłami. Zarówno na te piękne, jak i gorszące sceny organizatorzy nie mieli jednak wpływu.

Mieli, a przynajmniej - powinni mieć wpływ na to, co działo się na stadionach. A tam regularnie obserwowaliśmy spadający na murawę grad kubeczków po piwie i masę intruzów, walczących ze stewardami o kilkadziesiąt sekund sławy. Jeden z nich omal nie pozbawił Alvaro Moraty udziału w finale - na szczęście kolano Hiszpana wytrzymało starcie z chuliganem. "Europejczycy zbliżyli się do siebie" - pisał "Die Welt". W tym przypadku aż za bardzo.

Turniej anomalii

REKLAMA

Poza kilkoma pięknymi golami, wymianą pokoleń z Ronaldo i Modricia na Yamala i Guelera, Euro 2024 zapamiętamy także z kilku niecodziennych wydarzeń. W 51. sekundzie meczu Albania - Włochy oglądaliśmy najszybszego gola w historii mistrzostw Europy, a w grupie C przy absolutnym remisie Danii ze Słowenią o ostatecznym kształcie tabeli musiały decydować wyniki... eliminacji!

Duńczycy byli świadkami jeszcze jednej anomalii - tym razem pogodowej. Ich mecz z Niemcami w 1/8 finału przerwano z powodu burzy nad stadionem w Dortmundzie, co nie zdarza się zbyt często.

Trzymając się meteorologicznej terminologii Euro 2024 można podsumować znanym powiedzeniem - z dużej chmury mały deszcz. Choć stwierdzenie, że niemiecki turniej zupełnie "przeszedł bokiem" byłoby chyba nadużyciem.

<<< WYNIKI EURO 2024 >>>

REKLAMA

Euro 2024 na antenach Polskiego Radia i w specjalnym serwisie polskieradio.pl/Euro2024

Czytaj także:

bg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej