20 lat temu zginął Arkadiusz Gołaś. Wzruszające wspomnienia

Dwadzieścia lat temu - 16 września 2005 roku - w wypadku samochodowym w Austrii zginął jeden z najbardziej utalentowanych polskich siatkarzy Arkadiusz Gołaś. Miał 24 lata i jechał do Włoch, gdzie miał podpisany trzyletni kontrakt z klubem Lube Banca Macerata.

2025-09-16, 08:15

20 lat temu zginął Arkadiusz Gołaś. Wzruszające wspomnienia
20. rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

20. rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia

- Mam wrażenie, że on zaraz przyjdzie. Niestety, wiem, że to się nie zdarzy. Dla mnie opowiadanie o Arku jest trudne, bo byliśmy blisko związani. Kiedy grał w Częstochowie opiekowaliśmy się nim i pomagaliśmy. Wiem, jak ciężko pracował u nas i we Włoszech. Dzięki czemu został zauważony przez najlepsze kluby w Europie. Trudno uwierzyć w to, co się stało. Arek był wspaniałym człowiekiem i strasznie nam go brakuje - wspominał środkowego na stronie PZPS Ryszard Bosek.

To właśnie on jako pierwszy - w 2001 roku - powołał go do reprezentacji Polski.

- Talent miał ogromny i już wtedy dużo potrafił. Nie był konfliktowy. Od nowego sezonu miał grać w znanym klubie. Cieszył się z tego kontraktu. Wszystko było przed nim - dodał Bosek.

Do wypadku doszło nad ranem niedaleko Klagenfurtu. Samochód prowadziła żona siatkarza Agnieszka. Trzy miesiące wcześniej wzięli ślub i planowali powiększenie rodziny. W wywiadzie dla magazynu "Gala" nieco ponad miesiąc po wypadku Agnieszka Gołaś przyznała, że niewiele pamięta z samego wypadku.

Żona Gołasia o wypadku

- Migawki. Jedno mrugnięcie powiek: wsiadamy do samochodu, drugie mrugnięcie: szpital. Trzecie: już są rodzice i mówią, co się stało. Nawet po powrocie do Częstochowy wielu rzeczy nie pamiętam. Moje przyjaciółki Iwona i Magda powiedziały mi, że razem z mamą Arka rozpakowywałyśmy moje torby. Nie pamiętam. Wiem tylko, że natknęłam się w bagażu na kolczyki ślubne, zaciskałam je w dłoni i płakałam. Byłam nieobecna. Nie chciałam brać lekarstw uspokajających – przyznała żona zmarłego siatkarza.

- Do czasu wypadku wszystko wydawało się piękne. Byliśmy ze sobą długo. Chcieliśmy założyć rodzinę, wzięliśmy ślub, staraliśmy się o dziecko. Najbliższe lata mieliśmy zaplanowane. Człowiek nie zastanawiał się, że może spotkać go coś złego. Wiadomo było, gdzieś tam z telewizji czy opowiadań, że inni przeżywali tragedie. Ale mimo wszystko ten świat był taki cudowny. Wszystko było super i nagle się zepsuło. Świat zszarzał. Już mu nie ufam – dodała.

Siatkarską przygodę Gołaś zaczynał w Ostrołęce. Później reprezentował MKS MOS Wola Warszawa, AZS Częstochowa i Sempre Volley Padwa.

Arkadiusz Gołaś w reprezentacji Polski

W reprezentacji Polski rozegrał 141 meczów - ostatni 8 września 2005 roku z Portugalią w mistrzostwach Europy w Rzymie. Rok później prowadzona przez Argentyńczyka Raula Lozano kadra Polski zdobyła w Japonii wicemistrzostwo świata. Srebrny medal zawodnicy zadedykowali Gołasiowi, a na podium stanęli ubrani w koszulki z numerem "16". Taki nosił zmarły siatkarz.

- Był niezwykle lubiany. Miał zdrowe podejście do życia. Uśmiech nie schodził mu z ust, a pozytywną energią zarażał każdego - mówił o nim Lozano.

Argentyński szkoleniowiec po informacji o wypadku odwołał swój urlop i został w kraju, by towarzyszyć siatkarzowi w jego ostatniej drodze. Na pogrzeb, który odbył się 22 września 2005 roku, przyszło tysiące kibiców, działaczy, aktywnych i byłych graczy. Na grobie można było znaleźć szaliki klubowe ze wszystkich rejonów Polski.

Arkadiusz Gołaś i Krzysztof Ignaczak - wielka przyjaźń

"Kibice w pożegnalnym geście unieśli do góry klubowe szaliki. Trumna otulona koszulką z numerem 16. powędrowała do grobu. «Arek Gołaś» - skandowali fani siatkówki. Krzyczeli tak, jak czynili to dotychczas na wielu meczach swojego idola" – pisał tego dnia "Tygodnik Ostrołęcki".

Jego największym przyjacielem był Krzysztof Ignaczak. Po śmierci Gołasia grał z numerem „16” na koszulce.

"Tak bardzo brakuje tego gościa. «Przyjaciele – jedna dusza w dwóch ciałach» - Arystoteles" - napisał Ignaczak w poście na swoim blogu kilka dni przed 10. rocznicą śmierci przyjaciela.

- Nie znałem się z tym chłopakiem tak, jak Krzysiu Ignaczak - to były dwie papużki nierozłączki, duet na boisku i poza nim. Świetnie mi się z Arkiem współpracowało przez te lata, gdy grał w Częstochowie. Gdy przyszedł do naszego zespołu, to na treningach pokazał takie sztuczki, że ja nie mogłem doskoczyć blokiem, to było poza moim i Marcina Nowaka zasięgiem. Zdobyliśmy wspólnie kilka medali dla klubu, pograliśmy w kadrze. Ciężko wyrzucić z pamięci tamten 16 września - wspominał w Polsacie Sport jego były kolega klubowy Damian Dacewicz.

6 grudnia 2006 roku Gołaś został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi za "wybitne osiągnięcia sportowe". Od tego samego roku corocznie rozgrywany jest Memoriał Arkadiusza Gołasia.

Zobacz więcej:

Źródło: PolskieRadio24.pl/PAP/mw

Polecane

Wróć do strony głównej