Głowacki - Briedis. Skandal w Rydze. Polak znokautowany w kuriozalnej walce

2019-06-16, 07:50

Głowacki - Briedis. Skandal w Rydze. Polak znokautowany w kuriozalnej walce
Krzysztof Głowacki . Foto: Dawid S Swierczek/Shutterstock.com

Krzysztof Głowacki przegrał przez nokaut w trzeciej rundzie pojedynku z Mairisem Briedisem w półfinale turnieju WBSS w bokserskiej wadze junior ciężkiej. Polak ma pełne prawo czuć się okradziony z możliwości równej walki z Łotyszem.

- Mam niesamowitą motywację, aby pokonać Briedisa i wygrać cały turniej WBSS i nagrodę główną - trofeum Muhammada Alego. Jestem przygotowany na wojnę z Mairisem i będę walczył do samego końca, nawet gdy będę przegrywał na punkty - mówił przed walką pochodzący z Wałcza 33-letni Głowacki, legitymujący się rekordem 31-1 (19 KO). Na to, by walczyć do końca, po prostu nie miał szans.

Nikt nie łudził się, że pojedynek z będącym sportowym bohaterem Łotwy pięściarzem będzie łatwy, dla wszystkich z obozu Polaka mogło być jasne, że nie ma co liczyć na przychylność sędziów tego pojedynku. Ale wydaje się, że nawet najczarniejsze scenariusze nie zakładały tego, co wydarzyło się w sobotni wieczór.

Pierwsza runda była wyrównana, Głowacki polował na potężny lewy sierpowy i widać było, że będzie tu szukał rozstrzygnięcia przed czasem. Briedis nie zamierzał szarżować, starał się kontrolować wydarzenia w ringu, badał rywala i raz groźnie zaatakował prawym prostym. Widać było, że bokserzy mają plan na tę walkę i będą go realizować.

Powiązany Artykuł

gołota 1200.jpg
Andrzej Gołota okradziony z mistrzowskiego pasa. Świat boksu grzmiał: to skandal

W drugiej odsłonie tego starcia kilka razy doszło do klinczu, w którym żaden zawodników nie próżnował - to był sygnał dla sędziego, że musi panować nad tym, by nie doszło do przekroczenia przepisów. Niestety, prowadzący to starcie Robert Byrd zawiódł kompletnie.

Pod koniec drugiej rundy Głowacki uderzył Briedisa w tył głowy. Nie było to zachowanie, które przystoi bokserowi, jednak podobne rzeczy w tym sporcie po prostu się zdarzają. Nie zdarza się zaś to, co zrobił w odpowiedzi Łotysz - a przynajmniej nie pozostaje bezkarne. 

Briedis wyprowadził potężny cios łokciem na szczękę Głowackiego, po którym ten padł na deski. Sędzia w żaden sposób nie ukarał walczącego u siebie Łotysza, chwilę później zamroczony Polak musiał wrócić do walki. Pozostawały sekundy do końca drugiej rundy.

W tym momencie "Główka" teoretycznie mógł jeszcze wrócić do gry, dojść do siebie w narożniku i być może odwrócić losy tego pojedynku. Nie był jednak w stanie obronić się przed zdecydowanymi atakami. Tym razem padł po prawidłowo zadanym ciosie i został liczony.

Musiał tylko wytrwać do gongu. Problem w tym, że kiedy ten rozbrzmiał... sędzia nie zakończył rundy. Briedis (który zresztą przyznał, że słyszał sygnał), ruszył do ataku i znów trafił potężnymi ciosami. Po chwili Byrd zakończył tę odsłonę starcia.

W narożniku zawodnika z Wałcza trwały protesty, ale nic już nie mogło zmienić tego, co nadchodziło. Bokser z umiejętnościami i doświadczeniem Breidisa doskonale wiedział, co należy tu zrobić. Na początku trzeciej rundy wyprowadził kolejne uderzenia, po których Głowacki nie był w stanie ustać na nogach. Tym razem sędzia podjął pierwsza tego wieczoru dobrą decyzję i skończył pojedynek, ratując "Główkę" przed ciężkim nokautem.

"Niewiarygodne" - to jedno z wielu słów, które cisną się na usta po tym, czego świadkami byliśmy w Rydze. Jest ich oczywiście więcej, ale raczej nie nadają się do cytowania. To była farsa, która z boksem miała niewiele wspólnego.

Głowacki nie wygrywał, zwycięstwo nie zostało mu odebrane przez kontrowersyjną decyzję sędziów jak chociażby wtedy, gdy obecna w Rydze Adelaide Byrd kuriozalnie punktowała walkę Gienadija Gołowkina i Saula Alvareza, za co została bezlitośnie skrytykowana przez całe bokserskie środowisko.

Głowacki nie dostał w tej walce nawet szansy. Można tylko domyślać się, jak bardzo odczuł łokieć, po którym Briedis powinien być zdyskwalifikowany. To, co nastąpiło później, było przekroczeniem kolejnej granicy i przykładem na to, jak nie powinien wyglądać ten sport. 

To, że Briedis nie będzie traktowany przez sędziów specjalnie surowo, było do przewidzenia. Ale przebieg walki nie pozostawia chyba żadnych wątpliwości, że nie mieliśmy do czynienia ze zwykłą walką, w której wygrał lepszy zawodnik. Potwierdzają to zresztą opinie nie tylko ludzi przychylnych Głowackiemu. O skandalu i kradzieży piszą praktycznie wszyscy eksperci, który zdecydowali się zabrać głos.

Miesiące przygotowań, setki godzin spędzone na treningach, ambicje, sportowe marzenia i dążenia do celu - wszystko to zostało przekreślone w zaledwie kilka minut w sposób, który nie jest godny profesjonalnego sportu. Ta walka odbije się szerokim echem i na pewno zostanie zapamiętana - niestety jako przykład tego, jak wypaczyć sens rywalizacji.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej