Sukces a potem tragedia. Siedem lat od pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak
5 marca 2013 roku na szczycie Broad Peak (8047 m) stanęli Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek. To wejście było kolejnym wielkim polskim sukcesem w górach wysokich zimą. Radości jednak nie było, tę przyćmiła ogromna tragedia. 6 marca podczas zejścia ze szczytu zaginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.
2020-03-05, 09:52
Posłuchaj
Broad Peak, czyli choroba, na którą się umiera (Reportaż/Trójka)
Dodaj do playlisty
Powiązany Artykuł
EVEREST 1980 - SERWIS SPECJALNY
Zdobycie Broad Peaku w 2013 roku było pierwszym zimowym wejściem na ten szczyt. Dokonali tego nestor polskiego himalaizmu 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane), 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni wówczas Adam Bielecki (KW Kraków) i 33-letni Artur Małek (KW Katowice).
- Polskim himalaistom udało się trafić na dzień, który był stosunkowo ciepły (minus 36 stopni Celsjusza), a wiatr był umiarkowany. - To był jedyny taki dzień tej zimy. Grupa się idealnie wstrzeliła - podkreślał wówczas Artur Hajzer, w tamtym czasie kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015. - O pełni sukcesu będzie można mówić jednak, gdy Polacy zejdą szczęśliwie do bazy - dodawał.
Kilka godzin później okazało się, że Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka nie zeszli z przełęczy.
REKLAMA
Krzysztof Wielicki, kierownik tamtej wyprawy, opublikował raport, w którym opisał wydarzenia na Broad Peaku
"Czterej Polacy we wtorek, między godz. 17 a 18, zdobyli kolejno szczyt Broad Peak. Stanęli na nim: 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane), 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków) i 33-letni Artur Małek (KW Katowice). Po czym bez zwłoki rozpoczęli zejście w dół.
Polakom zależało na tym, by zejść jak najniżej przed zapadnięciem ciemności. Jako ostatni schodził Tomasz Kowalski. Przed nim szedł Maciej Berbeka [obaj obecnie uznani są za zaginionych]. Choć każdy z uczestników posiadał radiotelefon, to łączność była utrzymywana jedynie z Kowalskim i Arturem Małkiem (u Adama przestroiła się częstotliwość, Maciej nie używał radia z niewiadomych względów).
Tempo schodzenia Kowalskiego i idącego przed nim Berbeki zaraz po zdobyciu szczytu od pierwszych minut zejścia było dramatycznie wolne. W ciągu 7-8 godzin pokonali odcinek, którego przemierzenie standardowo zajmuje godzinę.
Powiązany Artykuł
Około godz. 21 we wtorek Bielecki osiągnął obóz IV (7400 m n.p.m.), o godz. 2 nad ranem w środę do obozu dotarł Małek.
Kowalski zgłosił kierownikowi przebywającemu w bazie, Krzysztofowi Wielickiemu, trudności z oddychaniem i ogólne osłabienie. W czasie schodzenia z przedwierzchołka Rocky Summit zaliczył mały upadek, w efekcie którego wypiął mu się rak. Podczas ostatniej łączności, o godz. 6.30 rano w środę, Kowalski meldował trudności z zapięciem tego raka. Mówił też, że widzi Berbekę.
Tuż przed świtem widać było z bazy na wysokości 4950 m światełko latarki na siodełku przełęczy. Rano jeden z pracowników bazy twierdził, że widział postać pod przełęczą w okolicy szczelin (uznano, że to Berbeka). Od godz. 6.30 czasu lokalnego nie było już żadnego kontaktu z zaginionymi.
O świcie w środę z obozu II (6200 m) wyszedł do góry oczekujący tam w odwodzie Karim Hayyat i ok. godz. 13 dotarł do szczelin (ok. 7700 m). Nie napotkał on żadnych śladów, widział wszystkie szczegóły drogi aż do przełęczy i wycofał się do obozu IV. Dwójkę himalaistów uznano od tego momentu oficjalnie za zaginioną.
REKLAMA
Małek i Hayyat zostali na noc w obozie IV. Ich zadaniem było wypatrywanie zaginionych himalaistów. W środę ok. godz. 17 opuścili obóz. W tym czasie do bazy (4900 m) dotarli Bielecki, Shaheen i Amin."
***
8 marca Krzysztof Wielicki wydał oświadczenie, w którym poinformował o zakończeniu wyprawy. Berbeka i Kowalski zostali uznani za zmarłych.
REKLAMA
ah, PolskieRadio24.pl
REKLAMA