Sprzedane na aukcji w Paryżu święte przedmioty wrócą do Indian

Amerykańska organizacja charytatywna Fundacja Annenberga ogłosiła, że to ona wylicytowała na aukcji 24 maski i inne artefakty plemion Hopi i Apaczów. Fundacja zapowiedziała, że zwróci je pierwotnym właścicielom.

2013-12-11, 19:09

Sprzedane na aukcji w Paryżu święte przedmioty wrócą do Indian
. Foto: sxc.hu/CC

- To nie są trofea, które można zawiesić nad kominkiem. One nie należą do domów aukcyjnych ani prywatnych kolekcji - powiedział dyrektor fundacji Gregory Annenberg Weingarten.
Paryski dom aukcyjny sprzedał w poniedziałek 24 maski i inne artefakty plemion Hopi i Apaczów za łączną kwotę ponad 520 tys. dolarów, mimo że przedstawiciele Indian, wspierani przez ambasadę amerykańską, domagali się wstrzymania sprzedaży świętych dla nich przedmiotów.
Przedstawiciele Indian domagali się wstrzymania sprzedaży przedmiotów. Dla przedstawicieli plemienia Hopi (liczy od 8 do 18 tys. członków, którzy mieszkają na terenie obecnego stanu Arizona, USA) maski i figurki w jaskrawych kolorach, wykonane z drewna, skóry, końskiego włosia i piór, przedstawiają duchy ich przodków, sił przyrody, roślin i nadprzyrodzone istoty mitologiczne. Są dla nich święte. Indianie utrzymują, że maski zostały nielegalnie zabrane z ich rezerwatu na początku XX wieku.
Przeciwko sprzedaży przedmiotów protestowała też amerykańska ambasada w Paryżu (w USA od 1990 roku obowiązuje zakaz sprzedaży świętych artefaktów Indian), twierdząc, że przedstawiciele Hopi i Apaczów Chiricahua z San Carlos nie mieli dość czasu, aby dochodzić swych praw. Dyplomaci przypomnieli, że Francja jest sygnatariuszem konwencji UNESCO o Środkach zapobiegania i zakazie nielegalnego importu, eksportu i transferu dóbr kulturalnych z 1970 roku.
W sprawie masek występowała również międzynarodowa organizacja pozarządowa Survival International, broniąca praw rdzennych ludów amerykańskich. Poprzednim razem organizacja ta próbowała nie dopuścić do aukcji w kwietniu 70 masek i figurek Kaczynów, które sprzedano za ponad milion euro.
Na sprzedaż masek wyraził zgodę sąd francuski. Sędzia uznał - jak pisze agencja AP - że we Francji nie ma praw chroniących rdzenne ludy.
Nawet znany aktor nic nie wskórał
W kwietniu na aukcji w Paryżu za 931 tys. euro sprzedano kilkanaście masek Hopi z końca XIX i początku XX wieku, pomimo głośnego protestu amerykańskiego aktora Roberta Redforda. Zgodę na licytację wydał paryski sąd, odrzucając wniosek plemienia i amerykańskiego rządu o zakaz sprzedaży. Maski te według domu akcyjnego zostały w przeszłości sprzedane i odkupione legalnie.
"Ważne jest, by nie tworzyć precedensu, który uprawomocniłby zakaz sprzedaży każdego świętego przedmiotu, niezależnie od tego, z jakiej kultury pochodzi. Naszym celem zawsze było wychwalanie kultury Hopi i zgodne z prawem rozpowszechnianie jej wśród jak największej liczby odbiorców" - napisał wtedy w komunikacie paryski dom aukcyjny Neret-Minet Tessier & Sarrou.
Wielbicielem masek Hopi i figurek Kaczynów był m.in. niemiecki surrealista Max Ernst, który kolekcjonował je i przedstawiał na swych obrazach podczas pobytu w Arizonie. Kolekcjonerami figurek Kaczynów byli także: przywódca ruchu surrealistycznego Andre Breton i francuski pisarz, teoretyk sztuki i minister kultury Andre Malraux (1958-1969).
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

''

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej