Tajlandia: kolejne starcia, komisja wyborcza chce przełożenia wyborów
Komisja zaapelowała do władz, by przełożyły przedterminowe wybory parlamentarne, które zaplanowano na 2 lutego. Powodem są kolejne starcia między policją a antyrządowymi demonstrantami, w których w czwartek zginął policjant.
2013-12-26, 12:23
Protestujący  obrzucali policjantów kamieniami i próbowali wedrzeć się na teren  stadionu sportowego w Bangkoku, gdzie od poniedziałku rejestrują się  kandydaci w wyborach. Policja użyła gazu łzawiącego i gumowej amunicji.  Według służb ratunkowych do szpitali trafiło 66 osób; niektóre miały  rany postrzałowe.   
 Podczas starć zastrzelono policjanta. - Został  trafiony w klatkę piersiową - powiedział dyrektor szpitala, w którym  leczeni są policjanci, Jongjet Aoajenpong. Policjant jest szóstą ofiarą  śmiertelną antyrządowych protestów, które trwają od dwóch miesięcy.   
 - Protestujący  nie są, tak jak twierdzą, pokojowo nastawieni i nieuzbrojeni -  podkreślił w telewizji wicepremier i minister spraw zagranicznych  Surapong Tovichakchaikul.
Trzeba zmienić termin wyborów
Komisja wyborcza zarekomendowała  władzom przesunięcie lutowego głosowania. - W takich okolicznościach nie  można przeprowadzić wolnych i sprawiedliwych wyborów - powiedział  członek komisji Prawit Rattanapien, którego wraz z kilkoma innymi  osobami ewakuowano śmigłowcem ze stadionu.   
 Szef komisji Somchai  Srisutthiyakorn zaprzeczył, jakoby wzywając do przełożenia wyborów  mieszała się ona w politykę.  - Mamy dobre intencje i chcemy, aby w kraju  zapanował pokój - powiedział.   
 To do rządu należy podjęcie  decyzji o ewentualnej zmianie terminu głosowania. Takie rozwiązanie  mogłoby pomóc w rozwiązaniu kryzysu w kraju.   
 Wcześniej rząd  tłumaczył, że nie może opóźniać wyborów, które zgodnie z konstytucją  powinny odbyć się 60 dni po rozwiązaniu parlamentu, czyli do 9 lutego  2014 r.
Codziennie na ulicach jest 150 tysięcy ludzi
W antyrządowych protestach w Tajlandii dziennie bierze udział ok. 150 tys. ludzi. Powodem demonstracji było poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Premier Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Opozycja przeciwna nowym wyborom
Zdaniem wielu ekspertów opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. W ubiegłym tygodniu ogłosiła, że zbojkotuje głosowanie. Opozycja zmierza do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia "rady ludowej", która u władzy pozostałaby przez 18 miesięcy, aż do nowych wyborów.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.   
 PAP/iz