"Janukowycz pójdzie na całość"
- Władza strzela do ludzi, władza jest winna przelanej krwi, władzy nie można ufać - mówi Miron Sycz, przewodniczący sejmowej komisji mniejszości narodowych.
2014-02-19, 21:50
Zdaniem Mirona Sycza, posła PO, ostatnie tragiczne zamieszki w Kijowie to nie koniec tragicznych wydarzeń na Ukrainie. Polityk sądzi, że prezydent kraju nie cofnie się przed użyciem siły wobec protestujących.
- Spodziewam się, że wprowadzi do miasta wojska desantowe. One nie są przygotowane do rozganiania demonstracji. One są przygotowane do zabijania. Krwawe wydarzenia na wielką, masową skalę, mogą dopiero nastąpić. Krew może się lać z jednej i z drugiej strony, i trudno przypuszczać, że ktokolwiek będzie w stanie to kontrolować - mówi w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego poseł, który ma ukraińskie korzenie.
Według niego, nawet jeśli teraz prezydent zdecyduje się na rozbicie Majdanu, to protesty na Ukrainie się nie skończą. - Polało się już zbyt dużo krwi. Do poniedziałku opozycja kontrolowała Majdan i protestujących. Na wezwanie opozycji opuszczali oni przecież zajęte wcześniej budynki administracji publicznej - uważa Sycz.
REKLAMA
Teraz jednak - jak dodał - dużo trudniej będzie komukolwiek zapanować nad ludźmi, którzy podczas zamieszek stracili swoich bliskich.
Oficjalnie mówi się o kilkudziesięciu osobach zabitych i kilkuset rannych. Sycz twierdzi, że to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą to "walka z dyktatorem". - Historia dowodzi, że żaden dyktator ze społeczeństwem nie wygrał. Myślę, że dobrze rozumieją to oligarchowie, którzy mają wpływ na sporą część frakcji parlamentarnej rządzącej w Ukrainie Partii Regionów - dodał.
Jego zdaniem, w obecnej sytuacji rozmowy z prezydentem nic nie dadzą. - Prezydent Wiktor Janukowycz oszukuje społeczeństwo, mami przywódców innych krajów, łącznie prezydentem Bronisławem Komorowskim. Kiedy Janukowycz mówi, że szykuje się do rozmów, przeważnie szykuje się do ataku. Ostatnie wydarzenia to kolejne potwierdzenie tego faktu - tłumaczy.
Kluczowe w całej sprawie jest pytanie o to, jak zachowa się ukraińska armia.
REKLAMA
W środę Wiktor Janukowycz zdymisjonował szefa sztabu generalnego. Stało się to kilka godzin po tym, jak MON ogłosił, że wojsko może być użyte w "antyterrorystycznej operacji". O rozpoczęciu tej operacji poinformował szef Narodowej Służby Bezpieczeństwa, Ołeksandr Jakymenko. Według Służby Bezpieczeństwa ostatnie wydarzenia na Ukrainie wskazują na eskalację przemocy i masowe wystąpienia grup o nastawieniu ekstremistycznym.
Polityk PO uważa, że Janukowycz nie ma wpływu na armię stacjonującą w zachodniej części Ukrainy. - To go pewnie powstrzymuje przed użyciem wojska przeciw demonstrantom. Tu trzeba dodać, że armia w ogóle nie jest w najlepszym stanie, ale to już inna opowieść - mówi tygodnikowi Sycz.
Pytany o to, na kogo może liczyć prezydent, odpowiada: - Siły specjalne i wojska powietrzno - desantowe.
Paweł Reszka pyta też swojego rozmówcę o to, co może się wydarzyć. - Niestety, spodziewam się, że popłynie jeszcze dużo więcej krwi. Nie wiem, jak można to zahamować - odpowiada polityk.
REKLAMA
Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>>
asop
REKLAMA
REKLAMA