Protasiewicz rezygnuje z funkcji w Europarlamencie. "Moja osoba jest kontrowersyjna"
Jacek Protasiewicz poinformował przewodniczącego PO Donalda Tuska, o rezygnacji z przewodniczenia klubowi PO-PSL w Parlamencie Europejskim oraz z funkcji szefa kampanii PO w nadchodzących eurowyborach. Rezygnacja została przyjęta - poinformował Sekretarz Generalny PO Paweł Graś.
2014-02-28, 19:25
Posłuchaj
Protasiewicz został ogłoszony szefem sztabu Platformy w wyborach do Europarlamentu w styczniu.
Eurodeputowany powiedział IAR, że podjął taką decyzję dla dobra swojej partii. Jak podkreślił, jest obecnie krytycznie oceniany przez wyborców i sympatyków Platformy.
- Dzisiaj poinformowałem premiera Donalda Tuska o rezygnacji z funkcji przewodniczącego klubu PO-PSL w Parlamencie Europejskim i szefa kampanii wyborczej PO. Wyraziłem także ubolewanie w związku z incydentem na lotnisku we Frankfurcie. Chcę także przeprosić wszystkich, którym moje niewłaściwe zachowanie sprawiło przykrość. Okoliczności, które starałem się opisać rzetelnie i szczegółowo, nie usprawiedliwiają mojego zachowania. Jeszcze raz przepraszam - napisał Protasiewicz w piątkowym oświadczeniu.
REKLAMA
TVN24/x-news
"Nazi-skandal" z udziałem wiceszefa Parlamentu Europejskiego - pisze "Bild". Według dziennika Jacek Protasiewicz miał wyzywać obsługę portu lotniczego we Frankfurcie nad Menem. Do zdarzenia miało dojść we wtorek wieczorem. Niemiecka bulwarówka twierdzi, że europoseł był pijany, słaniał się na nogach, był agresywny i zabrał innemu pasażerowi wózek do bagażu. Przy tym miał krzyczeć "Heil Hitler" i pytać wszystkich naokoło czy byli kiedykolwiek w Auschwitz.
Protasiewicz zatrzymany w Niemczech. "Bild": nazi-skandal >>>
REKLAMA
Protasiewicz został zatrzymany i zabrany na znajdujący się w pobliżu lotniska komisariat. Tam policjanci skontaktowali się z polskim konsulatem we Frankfurcie, który potwierdził tożsamość eurodeputowanego. Niedługo potem został zwolniony.
Co na to europoseł?
Europoseł zapewniał, że nie awanturował się na lotnisku. Wyjaśniał, że podczas przejścia przez kontrolę został poproszony o pokazanie dokumentu. Przekazał wtedy celnikowi paszport dyplomatyczny. Według Protasiewicza, to niemiecki urzędnik miał być nieuprzejmy. - Jeden z celników był agresywny, popychał mnie i krzyczał "raus". Spytałem go po angielsku czy kiedyś był w Auschwitz i czy zdaje sobie sprawę jakie to słowo ma znaczenie - zaznaczył eurodeputowany Platformy. - Zostałem zabrany na bok. Gdy chciałem sfilmować zachowanie celników, jeden z nich wytrącił mi telefon komórkowy z ręki. Chwilę potem zostałem skuty w kajdanki - podkreślił.
TVN24/x-news
REKLAMA
Jacek Protasiewicz relacjonuje, że po tym wydarzeniu na lotnisko przyjechała policja. Po kolejnym wylegitymowaniu i ustaleniu, że polityk ma prowadzić obrady w europarlamencie został przeproszony i zwolniony.
Polityk zaprzeczył jakoby był "bardzo pijany", ale przyznał, że na pokładzie samolotu pił wino.
Reakcja premiera
Premier Donald Tusk ocenił w czwartek, że zachowanie Protasiewicza "niezależnie od tego, jak bardzo niestosowne było zachowanie celników czy policjantów niemieckich, było także niestosowne". Już wtedy zapowiedział, że na pewno będą "jakieś konsekwencje" wobec Protasiewicza. Doprecyzował, że chodzi głównie o szefowanie Protasiewicza delegacji polskiej w EPP i zaznaczył, że przyszłość europosła jako wiceszefa PE nie leży w rękach polskiego premiera i szefa PO. Zapowiedział też rozmowę z Protasiewiczem, gdy ten "ochłonie".
Premier podkreślił, że używanie tego typu argumentów, jakimi posługiwał się Protasiewicz, przez osobę, która pełni ważne funkcje także w polityce międzynarodowej jest niewłaściwe. - Człowiek, który pełni tak ważne role w życiu publicznym i międzynarodowym, musi umieć powstrzymać nawet najbardziej uzasadnione emocje i nerwy - uznał premier.
IAR, PAP, bk
REKLAMA
REKLAMA