Zaginięcie malezyjskiego boeinga. Wstrzymano poszukiwania
Zła pogoda zmusiła samoloty uczestniczące w poszukiwaniach Boeinga 777, który prawdopodobnie uległ katastrofie w południowej części Oceanu Indyjskiego, do powrotu do baz - poinformował oficer marynarki wojennej USA.
2014-03-27, 09:55
Posłuchaj
- Prognoza pogody dla tego rejonu przewiduje duże oblodzenie, silne turbulencje i prawie zerową widoczność - powiedział komandor Adam Schnatz dowodzący eskadrą samolotów Poseidon P8 marynarki wojennej USA. - Wszyscy, którzy są w tym rejonie wracają do baz a dalsze loty wstrzymano - dodał. Istnieje obawa, że wysokie fale rozniosą po jeszcze większym obszarze domniemane szczątki maszyny. Informację o zawieszeniu poszukiwań potwierdziły władze australijskie.
Kolejne "obiekty"?
Tymczasem Tajlandia podała, że satelita sfotografował 300 obiektów mogących należeć do zaginionego malezyjskiego boeinga. Przedmioty o rozmiarach od dwóch do 15 metrów unoszą się około 2 tysięcy 700 kilometrów na południowy zachód od australijskiego miasta Perth.
Dyrektor Agencji Geoinformatyki i Rozwoju Technologii Kosmicznej Tajlandii Anond Snidvongs poinformował, że zdjęcia, które zrobiono w poniedziałek, a następnie przetwarzano i analizowano dwa dni, zostały przekazane władzom w Kuala Lumpur.
Szef agencji dodał, że sfotografowane przedmioty znajdowały się w odległości około 200 km od obiektów zlokalizowanych w niedzielę przez satelity należące do koncernu Airbus, o których mówił w środę minister transportu Malezji.
REKLAMA
MRSA/x-news
<<<Zagadka lotu zaginionego samolotu. Szukają czarnych skrzynek>>>
Poszukiwania, w które zaangażowanych jest 26 państw, koncentrują się na obszarze na południowy zachód od australijskiego miasta Perth na Oceanie Indyjskim. Uczestniczą w nim samoloty, statki i okręty wojenne. W środę do Australii dotarł amerykański specjalistyczny sprzęt do wykrywania sygnałów nadawanych przez czarne skrzynki zaginionego samolotu.
REKLAMA
Rodziny wciąż liczą na cud?
"Nie uznawajcie naszych bliskich za zmarłych" - żądają rodziny pasażerów zaginionego boeinga.
Zażądano też od premiera Malezji, aby wycofał się ze słów, że "samolot zakończył lot w Oceanie Indyjskim". Bliscy znajdujących się na pokładzie rejsu MH370 nie wierzą w informacje przekazywane przez malezyjskie władze.
Główny argument rodzin - to brak jakichkolwiek szczątków maszyny czy też ciał osób znajdujących się na jej pokładzie. Ich zdaniem tylko na takiej podstawie można byłoby z całą pewnością oświadczyć, że samolot rozbił się w oceanie.
Czytaj<<<Zaginięcie malezyjskiego boeinga. Krewni pasażerów wciąż czekają na cud>>>
REKLAMA
Premier Malezji informacje o katastrofie, w której wszyscy zginęli, przekazał w oparciu o dane satelitarne. Do Pekinu przybyła delegacja wysokich przedstawicieli malezyjskich władz i przewoźnika. Ich wyjaśnienia nie przekonują jednak rodzin pasażerów. Są oburzeni, że od poniedziałku w centrum kryzysowym w Pekinie nie ma wolontariuszy. Jak wyjaśniono, to chińskie władze - w obawie o bezpieczeństwo Malezyjczyków - poleciły im opuszczenie hotelu, gdzie znajdują się rodziny pasażerów boeinga.
Tajemnicze zaginięcie
Wydobycie czarnych skrzynek jest kluczem do poznania przyczyn zaginięcia i prawdopodobnej katastrofy samolotu Malaysia Airlines. Zawierają one m.in. nagrania rozmów z kokpitu, informacje dotyczące parametrów lotu i inne ważne informacje. Baterie zasilające rejestrator parametrów lotu z reguły wystarczą na mniej więcej miesiąc, po tym czasie ich wykrycie w wodach oceanu staje się praktycznie niemożliwe.
Wciąż rozważana jest wersja porwania samolotu lub zamachu terrorystycznego. Badano też wersję, że samolot został porwany i poleciał korytarzem północnym w stronę Indii i Kazachstanu.
Różne wersje dotyczące lotu MH370>>>
REKLAMA
Z kolei, jak donosiła brytyjska prasa, kierownictwo linii wcześniej przyznało, że w luku bagażowym maszyny przewożono niebezpieczny, łatwopalny ładunek. Były to baterie litowo-jonowe - takie, jakich używa się w telefonach komórkowych czy laptopach. Baterie te łatwo się przegrzewają i mogą wywołać pożar. Nie tłumaczy to jednak dlaczego samolot zawrócił o 180 stopni i poleciał tysiące kilometrów na południe.
Natomiast gazeta "Telegraph" przedstawiła zapis rozmowy między kontrolą lotu a pilotami maszyny, prowadzonej przed zniknięciem maszyny. Jej zdaniem może to być warte uwagi, gdyż jeden z pilotów powtórzył wskazania wysokości niemal w tym samym momencie, gdy wyłączono transponder.
Czytaj więcej na temat zaginionego samolotu >>>
REKLAMA
IAR,PAP,kh
REKLAMA