Bicie i poniżanie na treningu. Prokuratura nie widzi nic bezprawnego
Ciągnięcie za włosy, szarpanie, wbijanie paznokci, wyzywanie, psychiczne znęcanie się nad dziećmi. Normalne praktyki trenerskie? Tak twierdzi rzeszowska prokuratura po zbadaniu sprawy trenerki zespołu akrobatyki - byłej mistrzyni świata.
2014-04-02, 18:45
Klub Akrobatyki Sportowej AZS Uniwersytetu Rzeszowskiego prowadzi jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek w historii polskiej akrobatyki. To mistrzyni świata z 1995 roku w dwójkach kobiet z Eweliną Fijołek. Swoje doświadczenie miała wykorzystać w pracy z młodymi adeptkami tej dyscypliny. Jej metody okazały się jednak dość kontrowersyjne i dla wielu dzieci - traumatyczne.
Sprawę jako pierwszy opisał lokalny portal - Nowiny24.pl pod koniec marca. Pełny tekst o praktykach utytułowanej akrobatki w klubie zamieszczono następnie w papierowym wydaniu magazynu "Nowiny".
Prokuratura w rozmowie z dziennikarzami potwierdziła, że trenerka kilkakrotnie szarpała za odzież młodą zawodniczkę Gabrysię Wilk - córkę byłego znanego żużlowca i dwukrotnego mistrza paraolimpijskiego. "Popychała ją, ciągnęła za włosy, wbijała w ciało paznokcie, ośmieszała wobec innych akrobatek. Gdy dziewczynka odmówiła wykonania danej figury, trenerka krzyczała, że jej "przy..li.", "dostanie wp..l"." - czytamy na portalu nowiny24.pl.
- Pamiętam ten dzień, jak trenerka uczyła mnie gwiazdy bez rąk. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Za pierwszym razem mnie asekurowała, za drugim puściła. Spadłam. Rozpłakałam się z bólu - opowiadała z kolei w rozmowie z "Nowinami" Lena Skowrońska, jedna z młodych akrobatek klubu z Rzeszowa.
REKLAMA
Dzieci z treningu wracały z płaczem. Po skargach rodziców Podkarpacki Okręgowy Związek Akrobatyki Sportowej w Rzeszowie zawiadomił prokuraturę rejonową. Władze związku były zszokowane metodami trenerki. - Niektóre dzieci zostały tak okaleczone psychicznie, że muszą się teraz leczyć u specjalistów - przyznał Tadeusz Kaplita, prezes POZAS w Rzeszowie w rozmowie z dziennikarzami "Nowin".
Jednak śledczy nie doszukali się przestępstwa w zachowaniu trenerki Klubu Akrobatyki Sportowej AZS Uniwersytetu Rzeszowskiego. Rzeszowska prokuratura twierdzi, że tego typu metody mogą być częścią treningu, jeśli jest to środek, który ma pozwolić na odniesienie sukcesów w sporcie. - W uzasadnieniu pani prokurator stwierdziła, że rzeczywiście było szarpanie i bicie, były wyzwiska. Nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego, bo w sporcie tak można. To jest jakiś absurd - powiedziała w rozmowie z serwisem natemat.pl Joanna Kubiak, matka akrobatki, która do niedawna trenowała w rzeszowskim klubie.
Sama trenerka też nie poczuwa się do winy. - Zarzuty są wyssane z palca - powiedziała trenerka, która w rozmowie z "Nowinami" nie zgodziła się na ujawnienie nazwiska. - Jestem zbulwersowana zachowaniem tych rodziców. Wygląda, że nie mogą się pogodzić z tym, że prokuratura umorzyła sprawę. Teraz chcą mnie zdyskredytować - dodała.
Według doniesień - pokrzywdzonych dzieci może być nawet kilkadziesiąt. Trenerka wróciła do pracy w klubie zaraz po umorzeniu sprawy przez prokuraturę.
REKLAMA
man, nowiny24.pl, natemat.pl
REKLAMA