Unia Europejska – USA: zamiast rywalizacji będzie partnerstwo
Negocjacje ws. umowy w zakresie handlu i inwestycji między UE i USA to szansa dyskusji na temat handlu transatlantyckiego. Zwłaszcza, że polskie firmy na amerykańskim rynku napotykają na szereg barier, związanych z wymogami administracyjnymi, podatkami, cłami, opłatami, czy z otrzymaniem wiz.
2014-05-08, 22:06
Posłuchaj
Jednak zainteresowanie projektem umowy o wolnym handlu między Europą i Stanami Zjednoczonymi ze strony polskich przedsiębiorców jest znikome – tak zgodnie stwierdzili uczestnicy dyskusji podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. A to może mieć negatywny wpływ na kolejną rundę negocjacji i przyszłe funkcjonowanie partnerstwa w praktyce.
Przełomowe porozumienie
Ta umowa nie ma precedensu w historii światowego handlu. Integrują się dwie najbardziej zaawansowane gospodarki: europejska składająca się już z 28 krajów i amerykańska.
– Umowa partnerstwa na rzecz handlu i inwestycji (TTIP – Transatlantic Trade and Investment Partnership) jest najbardziej skomplikowanym porozumieniem, jakie dotychczas było podpisywane między gospodarkami krajów czy regionów – podkreśla w Radiowej Jedynce wiceprezes Łukasz Pokrywka z Instytutu Kościuszki.
REKLAMA
Decydują o tym wielkości ekonomiczne podmiotów – generują one 1/3 handlu światowego, ponadto wielkość ich inwestycji zagranicznych. Ten aspekt „inwestycji” jest nowym elementem w umowie o wolnym handlu, i zakłada integrację gospodarek-partnerów umowy. A nie tylko zniesienie ceł, jak to jest w dotychczasowych umowach o wolnym handlu.
Komu jest potrzebny nowy sojusz gospodarczy
To zmiana dziejowa, zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i dla Europy, czyli dla największych gospodarek, wytwarzających 2/3 produkcji światowej gospodarki. Dla nich ujednolicenie rynku to jest ogromne wyzwanie i ogromna potencjalna korzyść.
REKLAMA
– Jest to wynik światowego dążenia do uregulowania handlu, zarówno produktów jak i usług. Instrumentem, przy pomocy którego było to przeprowadzane, była Światowa Organizacja Handlu. Jednak jej ostatnia sesja na ten temat okazała się fiaskiem, nie dogadano się. Dlatego WTO przestała być nośnikiem idei połączenia, uregulowania i harmonizacji światowego handlu. Obecnie takim nośnikiem może być układ między Stanami Zjednoczonymi i Europą. I na tym polega jego znaczenie – wyjaśnia w Polskim Radiu 24 Roman Rewald z Amerykańskiej Izby Handlowej.
Co utrudnia negocjacje
Wszystko to, co działa tak jak cła, czyli negatywnie na wielkość handlu, ale nie jest cłem, to są tzw. bariery pozataryfowe – różnego rodzaju regulacje sektorowe, branżowe, rynkowe, które powodują ogromne koszty po obu stronach. Celem proponowanej umowy jest ujednolicenie wszystkich przepisów i norm w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych.
– Obecnie cła nie są problemem, ponieważ albo są niskie, albo nie ma ich wcale. Największą barierą w handlu są różnice regulacyjne. Obydwa obszary mają podobne założenia, chronią podobne dobra – konsumpcyjne, środowisko, konkurencję, ale posługują się różnymi instrumentami, które są niekompatybilne – uważa Roman Rewald.
REKLAMA
Mówi się, że wolny handel doprowadzi w 80 proc. do ograniczenia barier niefinansowych, czyli regulacyjnych między tymi obszarami. I to jest główny element umowy, który może wygenerować dodatkowe obroty handlowe.
– Różnice między systemem prawnym europejskim-kontynentalnym i anglosaskim są ogromne. Jednak taki był zamysł powstania umowy TTIP – jak najdalej idące ujednolicenie regulacji, po to aby np. przedsiębiorstwa UE, które chcą prowadzić działalność na rynku amerykańskim nie musiały powielać tych samych analiz, zgłoszeń do urzędów dopuszczających ich produkty na rynek, co jest powtórzeniem procedury już odbytej w Unii i co generuje duże koszty– dodaje Łukasz Pokrywka.
Żeby skorzystać, trzeba dyskutować i zmieniać regulacje
Z raportów Amerykańskiej Izby Handlowej w Warszawie i Amerykańskiej Izby Handlowej - Europejskiej wynika, że wzrosty importu i eksportu będą ogromne.
– Otwarcie rynku na te dwa obszary to będzie zarówno wzrost obrotów, jak i dobrobytu. Ale w pewnych obszarach konkurencja może być ograniczona, ponieważ są tworzone nowe wartości w handlu – uważa Roman Rewald.
REKLAMA
W tym zakresie powinien być bardzo rozwinięty proces konsultacji i rozmów. Na nieszczęście, w Polsce nie dyskutuje się o tym i nie wychodzą na jaw potencjalne problemy, które ta umowa może spowodować.
A chodzi o nasz eksport przemysłowy, który nie jest zbyt duży i o eksport rolny. Tutaj też pojawia się aspekt regulacyjny, czyli licencje stanowiące o dostępie do rynku.
–Ten system licencji jest bardzo rozbudowany w Unii i podobny jest w Stanach Zjednoczonych. Problem polega na tym, że systemy są zupełnie różne. Nie można zastąpić jednego systemu drugim i nie można ich znieść. To jest pewne. I branże po obu stronach Atlantyku wiedzą o tym. W związku z czym główna praca jest teraz poświęcona na identyfikacje różnic w systemach certyfikujących – wyjaśnia dyrektor Adam Orzechowski z Ministerstwa Gospodarki.
REKLAMA
„Kanał niemiecki” dla polskich firm
Obecnie handel Polski ze Stanami Zjednoczonymi jest niewielki. To nasz partner handlowy z drugiej dziesiątki. Natomiast naszym głównym kontrahentem są Niemcy – to 25 proc. polskiego handlu.
– Dla Niemiec Stany są bardzo ważnym partnerem i dlatego możemy spodziewać się efektów pośrednich, właśnie przez ten „kanał niemiecki”. Jeżeli niemiecki partner polskiej firmy zacznie rozwijać swoją współpracę z USA, to korzyści będą płynęły także do Polski – podkreśla Łukasz Pokrywka.
Umowa to wielka szansa dla MSP
Ponieważ eksport Europy do Stanów się zwiększy, tym samym zwiększy się eksport Polski do Europy. Dodatkowo, na skutek opanowania rynków przez Internet, MSP mają możliwości sprzedaży swoich produktów nie tylko na rynku własnym, ale także właśnie w Stanach.
Natomiast dostęp do rynku amerykańskiego jest ograniczony przez biurokrację, przez te wymogi regulacyjne, które będą przedmiotem umowy o wolnym handlu. Dzięki proponowanym uzgodnieniom MSP będą miały łatwiejszy dostęp do rynku w Stanach. Jest to szansa dla małych, innowacyjnych firm. – Dodatkowym atutem będzie zniesienie ceł, gdyż procedury z nimi związane zajmują średnio tydzień. I tego już nie będzie – prognozuje Rewald.
REKLAMA
Konkurencyjność firm europejskich
Ceny energii, bardzo niskie w Stanach Zjednoczonych, są kluczowym problemem w negocjacjach. Przykładowo cena gazu w USA, dzięki łupkom, jest o ½ niższa od ceny gazu w UE. Z tym faktem wiąże się duże zagrożenie dla europejskiego sektora chemicznego, który jest bardzo energochłonny i nie ma szans z konkurencyjnymi firmami amerykańskimi.
– Na razie nie wiemy jeszcze, co będzie objęte umową o wolnym handlu, a co nie. Na pewno Europejczycy chcą, aby Amerykanie znieśli swoje ograniczenia cen nośników energii, np. gazu – dodaje Roman Rewald.
Jest to stare prawo, z 1938 roku, kiedy Stany wprowadziły jedyne ograniczenie dot. eksportu, tylko wobec gazu, ropy naftowej i energii. Jest to wygodne dla USA, ponieważ dzięki temu ceny są tam niższe. A to przekłada się też na proces powrotu miejsc pracy, np. z Chin do USA. Czyli następuje proces reindustrializacji, o którym tyle mówi się w Unii.
REKLAMA
– Ale w Stanach ta cena gazu czy energii jest sztucznie zaniżana i dlatego czasem rzeczywiście jest taniej produkować w Stanach niż w Chinach, mimo niskiej wartości pracy Chińczyków, ponieważ energia jest tania. Jest to jedna z tych rzeczy, które będą musiały zostać wynegocjowane w nowej umowie – podkreśla ekspert z Amerykańskiej Izby Handlowej.
Rozmowy w tej sprawie trwają już pięć lat, ale ostatnio je przyspieszono, ponieważ Amerykanie chcą osiągnąć porozumienie zanim prezydent Obama zakończy swoją kadencję.
Kto może być Wielkim Przegranym
– O tym, że nie udało się wynegocjować w ramach WTO żadnego porozumienia, zdecydowały Chiny. I dlatego teraz będą musiały przyjąć regulacje ustalone przez Europę i USA, a które będą stosowane na całym świecie. Ponieważ większość handlu odbywa się pomiędzy tymi gospodarkami – przypomina Roman Rewald
Czy poszczególne kraje będą musiały zaakceptować TTIP
I tak, i nie. W pewnym sensie Polska, tak jak inne kraje europejskie, pozwoliła Komisji Europejskiej, by reprezentowała nas w czasie negocjacji.
REKLAMA
– Ale jest część uregulowań, które będą objęte traktatem, dotyczące praw poszczególnych państw. Jest to sfera, gdzie parlamenty krajowe będą musiały podjąć decyzję. I tu mogą się pojawić problemy. Dlatego lepiej wcześniej skonsultować to ze społeczeństwem – zauważa ekspert z Amerykańskiej Izby Handlowej.
Jednak to porozumienie wymaga też akceptacji przez Parlament Europejski. Podczas Kongresu w Katowicach pojawiły się informację, że mogą być z tym kłopoty: z Partią Zielonych, ze związkami zawodowymi, ze środowiskami konsumenckimi, które obawiają się tego sojuszu USA–Europa.
– W Europie Zachodniej te obawy zostały już dawno wyartykułowane i są brane pod uwagę w tych negocjacjach. Natomiast np. w Polsce takiej artykulacji problemów nie ma, ponieważ nie ma tutaj społecznej sesji konsultacji, o tym jakie zmiany, korzyści może przynieść porozumienie o wolnym handlu – zauważa Roman Rewald.
Swoboda przepływu ludzi
Nie wiadomo, czy zakres obszaru wizowego zostanie włączony do umowy. Wynika to z faktu, że Stany są krajem imigracyjnym, ale obecnie zmiany w amerykańskim prawie wizowym są zablokowane przez spór w Kongresie, między Republikanami i Demokratami.
REKLAMA
Jest jednak bardzo silna presja, by umowa została wynegocjowana do 2015 roku, przed końcem kadencji prezydenta Obamy. I – znając Amerykanów – tak zapewne będzie.
Małgorzata Byrska
Współpraca: Sylwia Zadrożna, Robert Lidke
REKLAMA